niedziela, 26 maja 2019

Jakub Żulczyk - Ślepnąc od Świateł



   Zazwyczaj omijam thrillery i powieści o tematyce gangsterskiej. Jakoś nigdy mnie nie ruszały. Jednak, gdy mamy do czynienia z Jakubem Żulczykiem, możemy odłożyć swoje zwyczaje i ignorowanie popularnych książek. Ten autor to arcymistrz słowa współczesnego i opisów naszej spieprzonej rzeczywistości. Pisarze to w większości kuglarze fikcji, zmyślający najbardziej niepowtarzalne i niebywałe rzeczy, po to, aby człowieka oderwać od realności. U Żulczyka fikcją możemy nazwać tylko jego bohaterów. Ich fizyczność nie istnieje, natomiast konstrukcja charakterów, historie życia tych bohaterów moglibyśmy znaleźć nawet na sąsiednim osiedlu. Wszystkie wydarzenia, relacje i myśli mają swoje rażące odbicie w naszej rzeczywistości. 
   Jesteśmy oślepieni światłem, o którym piszę Jakub Żulczyk. Te światła to realizm zawarty w powieści, a raczej pamiętniku głównego bohatera. Ślepniemy dlatego, ponieważ znamy takie sytuacje z ulicy. Z naszej ulicy. To nie jest dla nas nowość, a jednak czujemy się, jakbyśmy słyszeli relacje jakiegoś kryminalisty. Znamy to, bo "Ślepnąc od Świateł" jest jak zbrutalizowany "Dzień Świra". Kto nie miał do czynienia z kimś takim jak Jacek - bohater "Ślepnąc od Świateł" - nie będzie wiedział, o czym mowa. Być może autor nieświadomie opisał jakiś skrawek realnego, bandyckiego półświatka, ale bardziej wydaje mi się, że ta realność była celowa. Dlatego bardzo trudno pisać o czystej fikcji u Żulczyka. 
   Degrengolada, ćpalnia i brutalność ukazana w miejscu akcji, istniejącym realnie i jakim jest Warszawa, zapewne nie wiele odbiega od rzeczywistości i może być podkoloryzowana, ale każdy czytelnik będzie się zastanawiał, czy tak naprawdę wygląda od środka życie pseudobiznesmenów, prowadzących ciemne interesy? Gdy pytano mnie, co myślę o tej książce, odpowiadałem, że jest przerażająca. Nie chodziło mi tu o negatywny wydźwięk słowa "przerażający", a raczej o ten realizm, który de facto przeraża. 
   Jakuba Żulczyka z chęcią nazwę Markiem Hłaśko współczesnych czasów, maczającym swoje pióro w brutalnie czarnym atramencie. "Ślepnąc od Świateł" przywodziło mi na myśl "Wilka" Marka Hłaśki. Te samo miejsce akcji, tak samo opisywane życie codzienne środowiska tabu. Jedyną różnicą w tym porównaniu jest narracja personalna występująca w "Ślepnąc od Świateł", podczas gdy "Wilk" był prowadzony narracją auktorialną. Mimo to długo się będzie mnie trzymało to skojarzenie. Takowa narracja jest oczywista, gdy mamy do czynienia z powieścią pisaną w formie pamiętnika. Tu opis emocji i dogłębnych myśli bohatera, często wypierał dialogi, lecz zachowywało to mroczną atmosferę historii. W "Ślepnąc od Świateł" mamy zderzenie pragmatyzmu głównego bohatera, z jego nader dekadenckimi myślami. Kooperacja tych dwóch zjawisk czyni gangsterkę nie tak sztywną, jakby się wydawało przy tego typu tematach, a wręcz "sztywniutką". 
   Żadną nowością jest, że we wszystkim chodzi o narkotyki i pieniądze. Nieodłączne elementy życia każdego człowieka. Bo jak sam bohater twierdzi: wszyscy ćpają. Prawdopodobnie dzięki umiejętności obserwacji u autora, poprzez perypetie Jacka możemy obejrzeć życie codzienne dilera od wewnątrz. Przekomarzania z klientami. Kłopoty z nimi. Komplikacje w "biznesach". Czy w końcu niewygodne spotkania ze starym recydywistą, który niegdyś w szachu miał całe miasto. Do tego dochodzi żelazna zasada: "nie możesz ćpać, jak chcesz być dilerem!". Tylko co jeśli już przyćpie? Co można wtedy zrobić? Jak bardzo może odbić takiemu dilerowi? Co najważniejsze, jak wielkie decyzje będzie trzeba podjąć? 
    Idąc kartka w kartkę, słowo w słowo z głównym bohaterem, nie narażamy się czynnie, by odpowiedzieć sobie na te pytania. Nie mniej napięcie będzie, a sama książka wciągnie tak bardzo, że nie obejrzymy się, jak ją przeczytamy. Na tydzień z życia dilera, zaprasza nas Jakub Żulczyk. Niestety nie będzie to trip dla każdego. Jest to literatura tylko dla dorosłych. Na podstawie książki powstał serial, produkcji HBO. Przez wielu określany najlepszym polskim serialem. Scenariusz napisał nikt inny, jak Jakub Żulczyk. 
    Wszędzie światła... ale ten syf może zmyć tylko potop!

Gatunek: Thriller, Powieść Kryminalna, Literatura Współczesna, Powieść Obyczajowa
Rok: 2014
Wydawnictwo: Świat Książki

3 komentarze:

  1. Świetna recenzja, naprawdę dobrze się Ciebie czyta. Rozbudziłeś bardziej moją ciekawość odnośnie tej książki, za co jestem Ci bardzo wdzięczna. Teraz wiem na pewno, że warto ją przeczytać. Lubię historie ukazujące realizm w najczystszej postaci. Zazwyczaj one dają najwięcej do myślenia i pozwalają zobaczyć coś, czego człowiek często widzieć nie chce. A czasem warto poświęcić czas refleksji.
    Przeczytam na pewno, dziękuję za zaproszenie na bloga.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za budującą pochwałę :)

      Życzę trzymającej w napięciu lektury ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń