wtorek, 13 grudnia 2022

Joanna Oparek - Loża

 




    Oceniam mocno na wyrost tylko ze względu na sympatię jaką darzę czasy i motywy poruszone w książce i nostalgię jaką we mnie wzbudzają. Sama książka, jako kompozycja literacka jak widać jest bardzo nisko oceniana i nie dziwota. Tę książkę da się czytać z zainteresowaniem, ale zmęczenie będzie nieodłączne. Autorka najwidoczniej stworzyła fanfik, który za bardzo nie miał rozpiski i sensownego meritum, chociaż były motywy z ogromnym potencjałem.
    W tej gawędzie... bo trudno nazwać to powieścią, gdyż fabuła zamyka się tylko częściowo i to nie na głównych bohaterach... głównymi postaciami, na których mamy się skupić są postaci, które żyły w rzeczywistości, w XIX wieku. Tłem całego zajścia jest związek Gustava Zimajera i Heleny Modrzejewskiej. Czytelnik jednak trafia w okres kiedy Zimajer już dawno nie jest w związku z Modrzejewską, upodla się w pierwszych lepszych spelunach, gdzie spotyka Daniela, młodego dziennikarza, chcącego opisać fenomen Heleny. Wstęp rozpoczęty fragmentem "Kruka" Poe'go i opis samopoczucia bohatera, opisującego jakby swoje odczucia w trakcie schodzenia do piekła nie mają ze sobą związku. Zimajer zabiera dziennikarza do swojego zapuszczonego mieszkania, gdzie ukrywa się z kochanką Leą. By go zaciągnąć musi odegrać kilka dialogów i upić towarzysza. Gdy pojawiają się w Krakowskim mieszkaniu Zimajera, zaczyna się prawdziwy rollercoaster motywów i mieszanka przesłań. Pomiędzy Heleną Modrzejewską i Sarą Bernhardt, Zimajer próbuje tłumaczyć swoją obsesje, rzekomy spisek i opowiada swoją historię z obiema aktorkami. Zimajer jako impresario, kreujący kariery obu artystek, przedstawiony jest jako mizantrop, który postradał zmysły przez wykreowane przez siebie femme fatale. Mniej więcej to chce zakomunikować w każdym wywodzie, opowieści i nawiązaniu do rzeczywistych wydarzeń.
    Spora część gawędy to monolog Zimajera, który oscyluje wokół teatru, tuzów literackich, seansów spirytystycznych oraz lóż masońskich i illuminatów. Gdyby to wszystko połączyć wyszłoby coś naprawdę wielkiego! Trzeba przyznać, że o tych rzeczach autorka piszę akurat bardzo ciekawie i możemy się zastanawiać ile by w tym było prawdy, a co jest tylko literacką fikcją. Niestety te monologi nic nie wnoszą do fabuły, a pojawiają się nazwiska Dickens, Goethe, Kardec, Baudalaire, Schiller, Wild. Miłośnicy epoki od razu poczują tego ducha dziewiętnastowieczności, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość i czytać o tych nazwiskach w formie ciekawostek. Z czasem dowiadujemy się, że Zimajer wchodzi w pakt z dziennikarzem, który rzekomo ma napisać wielki artykuł o prawdziwej Helenie Modrzejewskiej, gdzie ma ją wysławić, jako największą aktorkę wszechczasów. Zimajer zaczyna podejrzewać romans dziennikarza i jego kochanki, lecz przychyla się ku temu robiąc siebie alfonsa, by dostać wzamian porządny artykuł. W międzyczasie pojawiają się jeszcze tajemnicze ataki Gustawa, które mogłyby stworzyć niebanalny zwrot fabularny, ale nie! Wywiad z Zimajerem nie dociera do końca, a dziennikarz Daniel i kochanka Lea znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Krakowa przyjeżdża Adolfina, obecna żona Zimajera i jego ostatnia gwiazda, której załatwia sceny. Adolfina zabiera Zimajera do Warszawy i tam wszystko się wyjaśnia.
    Okazuje się, że wszystko było ukartowane i Lea pisała listy do Adolfiny z informacjami o kiepskim stanie psychicznym Zimajera, wobec czego żona impresario zatrudniła lekarza psychiatrę, który podając się za dziennikarza (z którymi Zimajer jedynie rozmawiał) miał wybadać stan zdrowia Zimajera. Gdy w Warszawie dochodzi do ponownego spotkania Zimajera z Danielem obaj panowie zrzucają maski i wmawiają sobie, że grali przed sobą non stop. Szczególnie Zimajer, który o wspomnianych atakach mówi iż były udawane. Daniel tłumaczy Gustawowi zamartwienie dwóch kobiet, jakie pozostały w jego życiu i diagnozuje niemałą obsesję na punkcie Heleny Modrzejewskiej. Impresario jednak najbardziej chcę dowiedzieć się co się stało z jego kochanką, która, jak podejrzewał, uciekła wraz z Danielem. Wychodzi na jaw, że Lea nie była głupią dziewczyną do łóżka i towarzystwa. Interesowała ją psychiatria, a schadzki z Danielem okazywały się tylko rozmowami na tematy naukowe. Daniel tłumaczy Zimajerowi, iż Lea uciekła by uczyć się psychiatrii, na co zezwalała uczelnia przyjmująca kobiety, a aktualnie gdy sobie wyjaśniają wszystko wyjeżdża do szwajcarii na studia. Lekarz przyznaje jednak, że próbował ją zatrzymać, chcąc jej się oświadczyć, lecz intelektualny rozwój okazał się dla niej ważniejszy. Końcem końców panowie staczają się w alkoholizmie spotykając się w knajpach, by zapić swoje smutki. Rozwinięcie i koniec zupełnie bezsensowne i rozczarowujące. Finał jednak ma chyba znaczenie symboliczne odnoszące się wyraźnie do czasów emancypacji kobiet, gdzie silne i inteligentne kobiety przejmowały niesprawiedliwie odbierane im możliwości ograniczone tylko dla mężczyzn. Ma to moim zdaniem też nadać kolejny głos motywom "silnej kobiety" nagminnie poruszanym w popkulturze i szczególnie filmach i serialach. Pojawia się również oczko w stronę homoseksualizmu, jednak skrzętnie ukryte na potrzeby urealnienia epoki zawartej w opowieści.
Autorka pisać umie i to zacięcie porywa czytelnika w momencie gdy tylko mówimy o ciekawostkach. Kompozycyjnie i koncepcyjnie niestety wszystko leży. Brak fabuły, bo nie wiadomo do czego prowadzi cała historia. Sama okładka, de facto intrygująca, w sloganie mówi o "pełnej grozy celebrytach końca XIX wieku". Jeśli chodzi o grozę, to brak jej tu w czystej formie i może jedynie być wspomniana poprzez celebrytów, których nazwiska przytoczyłem wyżej. Wyszukany język, świetnie oddający realia epoki, oraz profesje postaci. Słowołapy znajdą kilka mniej znanych słówek do swoich słowniczków. Interesująca jednak spostrzegawczość autorki względem męskiego punktu widzenia na pewne sprawy, co ukazane w sposobie przemawiania szczególnie Zimajera, który ukazany jest jako gbur, egoista i dotknięty melancholią typ pozbawiony wszelkich nadziei i skrupułów. 

    Podsumowującc: mordęga na kilka miesięcy w moim przypadku i tylko nostalgiczna otoczka zmusiła mnie do przeczytania, gwoli ciekawostek i wyobrażenia sobie alternatywnych wydarzeń osobistości, które wykreowały sporą część kulturowego świata. Wymagający czytelnik nastawiony na wszystko co schemat powieści ma do zaoferowania, wcześniej czy później może odłożyć i nie wracać.

Gatunek: Literatura piękna / Retro Thriller
Rok: 2012
Wydawnictwo: Świat Książki

środa, 12 października 2022

Salvador Dali - Dziennik Geniusza

 


   Druga odsłona narcystyczno ekstrawertycznej osobowości jaką jest Mistrz Dali. Jest to drugie autobiograficzne dziełko artysty, nie jestem pewien co do jego książkowych tworów, gdyż z czasem przekonuje się, że Salvador Dali płodnym pisarzem był i wydał kilka pozycji, kontrowersyjnie i perwersyjnie zakopując się w świat literacki. Nigdy nie ujmował jednak w tej materii mistrzostwa francuskim i hiszpańskim poetom - Eluardowi czy Lorce. Nie mniej literacka podróż Dalego wiążę się z niekonwencjonalnymi teoriami na temat artyzmu, zwłaszcza malarstwa, głośno publikowanymi na łamach jego pism.
   "Dziennik Geniusza" to pozycja, która powstawała jeszcze w trakcie kiedy Dali pisał chyba jeszcze dwie, albo trzy książki jednocześnie. Jedną z nich było "Moje Sekretne Życie" - w jednej notce nawet wspomina o jej powstaniu. Jak wskazuje tytuł jest to rzeczywiście dziennik, chociaż nie aż tak skrupulatnie prowadzony. Kilka dni z kilku lat wplecionych w najważniejsze dla artysty spostrzeżenia. Dziennik zawiera głównie notatki na temat powstających dzieł Dalego, jego inspiracji z poszczególnych dni i tego co w danym dniu robił. A zdarzało się, że miał tzw day off i opisywał jak raczy się szampanem i swoimi ulubionymi owocami morza. Od notatek różniło się to jednak tym iż to były spójnie skomponowane myśli i opisy jego pracy. Jeśli w grę wchodziła krótka myśl to była to krótka myśl, ale poważne prace jak np malowanie Corpus Hypercubus, czyli ukrzyżowania Chrystusa były rozległe i pojawiały się zawartością kilku dni, gdyż nad tym obrazem Dali pracował długo. Salvador w dzienniku zapisuje także różne techniki pracowania z farbami i płótnem. Poznajemy przede wszystkim triki rozcieńczania kolorów za pomocą śliny. Z dziennika dowiadujemy się o kolejnych maniach motywów w życiu malarza. Między innymi o rogach nosorożców i muchach, które obsiadywały artystę podczas jego pracy. Ten zwyczajnie nic sobie z tego nie robił, ale zapisał dogłębną analizę uczuć towarzyszących mu podczas intymnych chwil z muchami.        Nieodłącznie spotykamy się też ze zdziwaczałym zachwytem kałem i jego zastosowaniami.
   Tu Dali zdecydowanie skupia się jedynie na swojej pracy i bardzo mało wspomina nawet o swojej ukochanej Gali. Wysławia ją jako natchnienie, owszem, lecz nie pojawi się w tej pozycji nic zaskakującego na temat tego związku. Dali nie byłby również sobą, gdyby nie jego zaznaczenie geniuszu i wielkości. Często odnosi się do innych malarzy zwyzywając ich, ale również chwaląc ponad swoje możliwości, jak choćby swego przyjaciela Picassa.
Dziennik zawiera dodatkowo aneksy. Dwa najważniejsze aneksy to esej na temat pierdzenia. Tak! dobrze przeczytaliście i tylko Dali mógł coś takiego napisać. W tym ustępie pierdzenie uznaje za sztukę i rzecz wykwintną gdy z odpowiednią kulturą oddamy jej naturę. Drugim znaczącym aneksem jest pochwała much. Krótszy wywód o wspaniałości tych stworzeń. Myślę, że oba dodatki i sam dzienniczek, będzie ciekawym spojrzeniem dla miłośnika malarstwa w warsztat tego niekonwencjonalnego artysty.

czwartek, 1 września 2022

Maryla Szymiczakowa - Seans w Domu Egipskim

 




    Zwykle nie gustuje w kryminałach. Nie jest mi z nimi po drodze, jeśli chodzi o moje zamiłowania. Musi być w nich coś co sprawi, że nie poczuję sztampy i nie wyczuję czytając, że czytałem kryminał. Muszę więc przyznać z rozkoszą, że retro kryminał to zdecydowanie to, co do mnie przemawia. Trzeba jednak umieć napisać w takim klimacie i zachować mój zmysł czytelniczy w staromodnej osłonie, która przemawia "utknąłeś nie w tej epoce". Zaiste Szymiczakowa właśnie tak prowadzi swoją powieść osadzając ją pomiędzy XIX a XX wiekiem. Dodając do tego scenografię jaką jest miasto Kraków, czuję się jakbym po prostu czytał dokumentację z minionych zdarzeń mojego rodzinnego miasta, zachowanych jeszcze w epokowym języku. Wiele dzieł jest w klasyce polskiej literatury, która ewidentnie kojarzy się z miastem smoka Wawelskiego, ale gdybym ze współczesnej prozy coś miał osadzić na podium, zdecydowanie podsunąłbym serię o detektyw Szczupaczyńskiej. Osobiście rozpocząłem zapoznanie się z tą serią od dość końcowej, a wręcz już wewnętrznej strony, bo to już trzeci tom przygód profesorowej. Fabuła i motyw są bardzo proste. Główna bohaterka - żona profesora Ignacego Szczupaczyńskiego w ostatnich dniach roku 1899 wybiera się do znamienitych znajomych na nie typową imprezę, której głównym punktem ma być seans spirytystyczny. Na seansie gośćmi poza szanowanymi mieszkańcami Krakowa jest nawet sam Stanisław Przybyszewski. Medium Ryczywolska, gospodarze i goście emocjonują się na myśl o ekstraordynaryjnym wydarzeniu. Towarzyszy mu jednak pewne tajemnicze zabójstwo gospodarza, które rozpoczyna dociekania najgorliwszego widza zajść - profesorowej Szczupaczyńskiej, pędzącej z pomocą sędziemu Klossowitzowi.
    Pojawiają się tajemnice, intrygi, zdrożne romanse, a wszystko na tle rzeczywistego Krakowa i jego rzeczywistych reprezentantów artystycznej bohemy. Zatem Kraków widnieje na stronicach taki jaki jest faktycznie i jaki był wówczas, gdy dzieje się akcja powieści. Głównym miejscem wydarzenia staje się tzw Dom Egipski, który rzeczywiście istniał w tamtych czasach, był bogato ozdobiony, a dziś jest zwykłym mieszkalnym budynkiem. Mieszkając w Krakowie i czytając o danych ulicach łatwiej nam sobie wyobrazić przykładowo drogę Szczupaczyńskiej z jednego punktu do kolejnego. Takie miejsca jak kamienica Przybyszewskiego na Karmelickiej, czy istniejący do dziś przybytek artystyczny Paon nie są odległe, a wręcz przeciwnie w trakcie lektury, aż chce się je odwiedzić. Śledztwo Szczupaczyńskiej i Klossowitza opiewa w zawiłości, obyczajowe odkrycia i realne wtedy relacje między bohaterami. Sama obyczajność artystycznej dekadencji wydaje się pięknie sformułowana do tego stopnia, że wierzymy w słowa powieściowego Przybyszewskiego czy wtórującemu na rauszu Wyspiańskiemu. Rozwiązanie śledztwa oczywiście okazuje się niespodziewane i by do niego doszło odbywa się kolejny seans madame Ryczywolskiej i kolejne wezwanie duchów.
    Jeśli chodzi o napisaną powieść, bawiłem się świetnie, czytało mi się szybko, nadążając nad tekstem, rozdział po rozdziele jakby czekając na kolejny odcinek serialu. Chwalę bardzo zachowany dystyngowany język, w którym można odszukać kilka zapomnianych słów, mogących wzbogacić elokwencję. Dodaje to właśnie autentyczności tego gatunku i jego czasu akcji. Natomiast spodziewałem się więcej szczegółowych akcji związanych ze spirytyzmem, który tak naprawdę jest tylko tłem, z dłuższymi wątkami na początku i końcu powieści. Ponadto świetna lekturka na wakacje, którą można czytać kilkukrotnie i nigdy się nie znudzi stawiając nas w realiach końca dziewiętnastego wieku. Morał pokazuje jak ustawione może okazać się czymś prawdziwym, a sielankowe zakończenie prezentuje rodzinny lub domowy obyczaj dawnego Krakowa

Gatunek: Retro kryminał 
Rok: 2018
Wydawnictwo: Literanova

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Dorota Hartwich - Gattora. Życie Leonor Fini

 



    Są na świecie artyści o których zapominamy, lub poprostu o nich się już nie mówi. Wg mnie to właśnie do tego grona należy Leonor Fini. Artystka, której wyobraźnia i wizje dorównywały ówczesnym trendom, a raczej ich naginaniu. Odnalazła się świetnie w konwencji rewolucji grupy surrealistycznej (do której należeli Salvador Dali, Max Ernst czy Paul Eluard), a z którą nie chciała być kojarzona. Chociaż nie uważała się za surrealistke oniryzm jej prac i odważna wizjonerskość modowa ukazana w dość ekstrawaganckim stylu bezapelacyjnie wpisywał się w konwencję surrealistyczną.
    Argetyńsko włoska artystka od dziecka przejawiała zapędy do sztuki. Świetnie to obrazuje pierwszy zapis jej biografii. Autorka trzeba przyznać odrobiła "zadanie domowe" i reaserch był czasochłonny, gdyż sama biografia jest sążnym tomiszczem, w którym pojawia się nie tyle z życia Fini, co z jej inspiracji i artystycznego stylu bycia. Wydawnictwo "Iskry" natomiast zaopatrują w wykwintne tematy, stąd zainteresowanie Leonor Fini trafiło na odpowiednie łamy. Co do życiorysu Fini, możemy mieć dysonans chronologii, co w dalszej lekturze nie przeszkadza, gdyż zapominamy o stricte biografii, a poczynamy interesować się odniesieniami sztuki funkcjonującymi w życiu artystki. Ewoluujący motyw kota to jej główny fetysz - stąd jej włoski pseudonim Gattora. Przejawia go głównie w strojach, niemniej pojawia się także na płótnach. Koty przeistaczają się w ptaki, a sierść zastępują pióra. To jakby kolejny etap ewolucji motyw świetnie odwzorowany na strojach projektowanych przez Fini. Zaskakujące ciekawostki ze świata artystycznego wymazują rzeczy, jakie znamy ze świata popkultury kiedy poznamy ich istnienie za pomocą odniesień od Fini. Takim czymś może okazać się sławny wśród młodzieży gest zwany "muka". Dzięki Leonor Fini dowiadujemy się, że jest to gest pobudzenia erotycznego pojawiający się na jednym z obrazów inspirujących Fini, a do którego ona później nawiązuję w fotografii.
    Leonor przedstawiona jest jako kobieta wyzwolona i jak to artyści kochliwa. Jej miłosne historie to sprawy poligamiczne. Większość swego życia artystka spędziła oczywiście z kotami, ale poza tym z jednym kocurem nazwanym Gattoro, a znanym jako Konstanty Jeleński (on również ma swoją biografię w wydawnictwie Iskry), który okazał się homoseksualistą i z włoskim malarzem Stanislao Lepri. Ten pierwszy polak i tu się okazuje, że Leonor Fini miała swoje epizody w życiu wielu Polaków, w tym literatów takich jak Witold Gombrowicz czy Czesław Miłosz. By nawiązać do wszystkich wątków w książce należałoby ją kilka razy przeczytać, natomiast skoro już o czytaniu mowa, sama lektura, jak wspomniałem gruba i chociaż męczyłem się z nią dosłownie kilka miesięcy, to czytanie jej było długotrwałą przyjemnością. Świetnie mi się czytało o życiu Leonor, jej inspiracjach, Polskich korzeniach, które przyjęła, modowych pracach przy kostiumach dla spektakli czy pod okiem Schaparelli czy Diora, albo o artystach piszących o Leonor kwieciste poematy. Pierwotnie z braku czasu i zestawienia tego z dużą ilością stronic myślałem o porzuceniu tej lektury, ale jak się okazało wciągnęło mnie z biegiem rozwoju życia bohaterki na dobre kilka długich tygodni. O śmierci Fini autorka nie piszę jak o wielkiej tragedii, ale też nie jak o happy endzie. Pozostaje sentyment do artystki i do lektury.

GATUNEK: Biografia / Sztuka
ROK: 2018
WYDAWNICTWO: Iskry

czwartek, 14 lipca 2022

F. Scott Fitzgerald - Wielki Gatsby

 



    Kto nie czytał wcześniej tego ikonicznego klasyka i jest wymagającym czytelnikiem, nie ma co okłamywać - będzie się nudzić. Natomiast trzeba przyznać, że historia w niej zawarta jest obyczajowo na porządku dziennym jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie i panujące między nimi statusy społeczne. Opisane wydarzenia są przedstawione bardzo prostym językiem, dlatego ograniczę się również do prostego podsumowania. 

    Przez dłuższy czas można mieć wrażenie nie wyłapania fabuły. Kilka stron opisuje poznanie się pewnej grupy, która spotyka się ze sobą na eleganckich rautach. Wśród nich narrator Nick i jego towarzysze - kuzynka Daisy, ze swoim mocno rzucającym się i alfasamczym partnerem Tomem oraz przyjaciółka Daisy, Jordan. Ich dialogi w większości nie mające nic wspólnego z głównym zajściem mają nas wprowadzić w klimat wystawnego życia, lecz zobrazować jego normalność, niekiedy wprowadzając w nich pewne odchyły, jak u zwykłego obywatela. Dysonansem poznawczym staje się tajemniczy i wyróżniający się dżentelmen znany jako Jay Gatsby. Jego sąsiedzkość z narratorem wzbudza ciekawość zainteresowanych bohaterów. Majętny i dystyngowany Gatsby zyskuje popularność, jako organizator przyjęć towarzyskich w swym bogatym domu. W biegu dość luźnych wydarzeń imprezowych nasi bohaterowie poznają losy tajemniczego gospodarza. Czytelnik poznaje je równocześnie z relacji bohaterów. To wtedy wszystko zaczyna nam się układać w całość i dopinamy wątki, poznając powody ich spotkań. A powodem staje się pewna miłosna historia odżywająca na fundamentach życia bogacza. Mamy tu przedstawiony dość prosto lecz nie oczywiście schemat, pokazujący, że wystarczy być dostatecznie bogatym, by zdobyć kobietę. Z drugiej strony jednak przedstawia się nam wyzwanie jakiego podejmuje się mężczyzna z klasy średniej, by zdobyć kobietę z wyższych sfer, w której do szaleństwa się zakochał. W tym momencie właśnie dostrzegamy szczyptę romantyzmu, ale również konstrukt, jaki wpajano nam od dawien dawna. W finalnym momencie przedstawia się nam jeszcze kilka moralnych postaw, które mimo wszelkiego oceniania przylgną do każdego, bez względu na pozycję i każdy z nas może popełnić błąd, przypłacając go życiem. Gdy na jaw wychodzą różne kłamstewka i domniemane matactwa zaczynamy się zastanawiać nad moralnością bohaterów, których poznawszy w życiu rzeczywistym i widząc ich eleganterie, moglibyśmy podziwiać. Jednak to nie szata zdobi człowieka, nie słowa stanowią o czyjejś wartości, a czyny. Gatsby jest demaskowany przez Toma, Tom natomiast jawnie okazuje się kochankiem żony znajomego. W wytykaniu ludzie są bardzo swobodni, ale gdy do głosu jeszcze dojdą emocję można coś przeoczyć. Tak się dzieje, gdy ginie pewna kobieta, a jej śmierć jest przyczynką śmierci głównego bohatera. 

    Jeśli chodzi o to jak powieść została napisana, wspominam wyżej. Mianowicie jak na lekturę wybitną jest pozbawiona wyniosłych prozatorskich eksperymentów językowych. Mamy tu sztywną narrację i tylko połowicznie możemy dostrzec błyskotliwych fraz. Jak np kredo do którego stosował się nasz narrator. Wyczytamy to na samym początku książki. Dalej robi się nudniej i chcielibyśmy napić się tych alkoholi przedstawionych w opowieści. Zaskakująco ciekawe pojawiają się też sentencje romantyczne, niestety krótkie i ulotne jak pierwsza miłość. Jeśli miałbym okazję obecnie powiedzieć coś autorowi na temat tej powieści rzeklbym, bez przesadyzmu i pyszności, że przepisał bym ta powieść i uczynił ja ciekawszą. Osobiście miałem powód by przebrnąć przez tą lekturę, a czyta się ją w jeden wieczór. Obawiam się jednak, że inny czytelnik, nie zafascynowany retro sprawami i Fitzgeraldem jako personą może być mocno rozczarowany. Z mojego punktu widzenia, bardzo porządny i prosty w przyswojeniu moralitet, warty czytania między wierszami.

Gatunek: Klasyka / Obyczaj 

Rok: 1925

Wydawnictwo: Bellona

piątek, 3 czerwca 2022

Samantha Schweblin - Bezpieczna Odległość



   Jest to najdziwniejsza książka jaką czytałem. Jej sposób narracji i prowadzenia historii jest nietypowy i może dlatego na początku gubimy się, o co w tym wszystkim chodzi. Jest to ewidentnie powieść grozy, ale znowu nietypowej grozy, z którą zwykle się spotykamy. Jest to surrealistyczna podróż w głąb siebie i swych problemów. To historia umierającej kobiety, której towarzyszy chłopiec, którego znała i który przeprowadza ją przez etap umierania, tak aby zrozumiała co doprowadziło do jej śmierci. Lakoniczny David wysłuchuje retrospekcji powtarzających się w głowie Amandy. Podczas tych retrospekcji poznajemy życie Amandy od dość dziwacznej strony. Osoby w jej życiu zachowują się nienaturalnie i niezrozumiale, a zwykłe czynności mają jakby symbolizować coś zupełnie innego. W głowie Amandy trwa szaleństwo, z którego nie może się otrząsnąć. David przeprowadzając ją przez męki życia dotychczasowego, jedynie zwraca jej uwagę na ważne i nie ważne aspekty opowieści.
   Historia się gmatwa, gdy wpierw czytamy o mężczyźnie, którego dusza ma być przetransportowana do innego ciała przez jakąś magiczną siłę. Następnie Amanda nie rozpoznaje mężczyzny, a potem powtarza się wieczny spacer Amandy z jej córką Niną i Carlą, matką Davida. Spacerowi towarzyszą dziwne sytuacje, które doprowadzają Amandę do niezrozumiałych zachowań i odczuć, lecz okazuje się, że to w ogóle nie jest ważne. Amanda odkrywa, że umiera i odkrywa, że umiera nie po raz pierwszy.
 Powieść prowadzona dialogiem, często zagmatwana, ale i tak wciągająca, gdyż akcja spływa niczym rwący potok. Nie musimy wiedzieć o co w niej chodzi, gdyż wciąga nas w momencie kiedy uświadamiamy sobie, że kobieta umiera i musi zrozumieć dlaczego. Nikt poza Davidem nie rozumie dlaczego. Umieranie jest uczuciem jakby miało się w środku ruszające się robaki, natomiast życie jest tytułową "Bezpieczną odległością". Na tą bezpieczną odległość oddalają się bohaterowie, lecz przekraczają ją za każdym razem, gdy na zrozumienie jest za późno. Ta książka swą dziwnością przypomina te, które mogą ryć banie zbyt mocno. Połkniemy ją w jeden wieczór i jeśli mamy handrę polecam ją jak najbardziej.

Wydawnictwo: Sonia Draga
Gatunek: Horror / Proza
Rok: 2020

piątek, 20 maja 2022

Federico Garcia Lorca - Śpiewak Cygańskich Romansów

 



        Poeta, którego tomik mamy przed sobą to wg mnie jeden z czołowych wieszczy hiszpańskich. Jego poezje rozkwitały w pełnej rozmachu epoce surrealizmu, chociaż sama atmosfera wierszy przywodziła na myśl romantyzm, co zresztą sugeruje sam tytuł. Lorca przytaczany w kulturze andaluzyjskiej właściwie znany jest całej hiszpańskiej braci, a najbardziej kojarzony jest poza surrealizmem z flamenco i corridą. Romantyzm o którym wspominam jest charakterystyczny u Lorki także w konwencji gotyckiej, gdzie pojawia się upodobanie do turpizmu i możemy to zauważyć w wierszu "Męczeństwo Świętej Olalli". Duże przywiązanie do opisów natury sprawia, że mamy unaoczniony rzeczony surrealizm, w którym często odnoszono się do natury i jej owoców. Podobnie oniryzm i śmierć mają zrozumiałe miejsce w twórczości Lorki. Śmierć szczególnie przypisana Ignacio Sanchez Mejiasowi, który był przyjacielem poety i zginął nabawiwszy się gangreny po ugodzeniu w udo w potyczce z bykiem.
    Lorca pomijany w polskiej edukacji jest podstawowym poetą, któremu warto się przyjrzeć w samotnej wędrówce po poezji. "Śpiewak Cygańskich Romansów" to lekka lekturka, przy której będziemy mogli wzdychać i wyobrażać sobie wersy pisane przez autora. Jego malownicze teksty w naszej głowie złożą się jak w obraz malowany przez jego przyjaciela Salvadora Dalego. Natomiast romans płynący z treści odniesie nas do nieokreślonej nostalgii za czymś co przeżyliśmy lecz tylko w urojeniu. Tym cechuje się surrealizm w twórczości Lorki.
    Tomik podzielony jest na kilka części - krótkich podtomików - partów poświęconych konkretnym tematom składającym się z kilku dosłownie wierszy i komponujących się w andaluzyjski koncept cygańskich romansów. A w skład wchodzą:
- Pierwszy zbiór romansów cygańskich (Primer Romancero Gitano), czyli główny zamysł skupiający się na romansach zawartych już w tytułach utworów.
- Poeta w Nowym Jorku - 5 wierszy z okresu podróży autora do NY w tym Nokturn i Pejzaże
- Lament na Śmierć Ignacio Sanchez Mejiasa - wspomniane dedykacje dla przyjaciela torreadora, po jego nieodżałowanej śmierci
- Dywan z Huerta del Tamarit - tzw Gazele i Kasydy, czyli poezje arabskie, celowe z podziałem na strofy, tu po prostu na modłę miłości, ulubione kawałki w kulturze flamenco
- w końcu kalendarium, w którym poznajemy krótki życiorys poety spuentowany zaginionym grobem autora i krótka nota od tłumacza.
    Lektura tomiku nie zajmie nam dużo czasu, gdyż można ją pochłonąć na raz, lecz poezja pisana jest po to by się nią delektować jak wiekowo odłożonym winem. Hiszpański aromat wlewany nam przez Lorke to degustacja każdą strofą, każdą metaforą i każdą wizją autora, a następnie ad libitum czytelnika w sięganiu po następny łyk poezji. Dlatego nie śpieszmy się z czytaniem.

Gatunek: Poezja
Rok: 2011
Wydawnictwo: Sic!

sobota, 12 marca 2022

Carmen Domingo - Gala - Dali



    Łatwo się domyślić, że burzliwy związek to zestawienie dwóch osób do siebie przylgniętych lecz z zupełnie innym spojrzeniem na otaczającą ich rzeczywistość. To przylgnięcie winno być kompensacją życiowych zjawisk i czynności, których jednej osobie brak, za to druga z uczuciem wnosi to czego brakuje. Taki właśnie był związek malarza Salvadora, a wcześniej poety Eluarda ze sławną Galą. O tym właśnie jest ta... Powieść, bo nie jest to ani biografia, ani autobiografia choć mocno na niej się opierająca. Osobiście uważam, że przerobienie biografii na powieść jest ciekawym zabiegiem lecz nie do końca go kupiłem. Wolałbym rzeczywiście przeczytać osobiste zapiski Gali, których jedynie krótkie fragmenty pojawiają się w całej książce. Wydaje mi się, że pisanie powieści wymaga od nas w pewnym momencie trochę przekłamania i wpisania zdarzeń na własne dyktando, aczkolwiek podobała mi się chronologicznie prąca do przodu akcja.
    Muza pamiętnego surrealisty okazuje się zupełnym przeciwieństwem Dalego, ale nie dziwimy się dlaczego zwraca na niego uwagę. Przedstawiona od samego początku w swym zamku niczym złoczyńczyni z bajek Disneya, ukazuje się nam jako nieczuła i pozbawiona serca kobieta. Poznajemy jej krótki dziecięcy epizod, w którym koduje najważniejsze nauki na przyszłość i przechodzimy do konkretnych zdarzeń podczas których jej życie zmienia się za sprawą poznania swej pierwszej i wielkiej miłości. Zmagająca się z chorobą płucną w sanatorium poznaje poetę znanego później jako najlepszy surrealistyczny poeta Paul Eluard. Zaledwie 18 letnia Gala wychodzi za poetę, pojawiają się problemy z rodzicami, nadchodzi wojna, a sama Gala ma w sobie niesłabnącą pożądliwość. Gala jawnie uświadamia swojego małżonka o stosunkach płciowych z innymi mężczyznami. Łączy ich dziwna miłość, ale poeta przystaje na układ i uznaje poliamorię małżonki, jako coś normalnego. Po pojawieniu się w towarzystwie surrealistów pojawia się postać do trójkąta miłosnego - Max Ernst, którego poeta już nie wytrzymuje. Trochę burzliwych spraw jednak odpycha Ernsta i małżonkowie ponownie zostają tylko we dwoje. Pojawia się córka Paula oraz Gali i wtedy poznajemy prawdziwe oblicze Gali. Zupełnie nie interesującej się swoją córką, licząca tylko na to, że jej teściowie zajmą się dzieckiem, a sama będzie karmiła swe ego na zakupach i w przygodnym seksie z młodszymi mężczyznami.
    Gala pozbawiona uczuć nimfomanka i bojąca się jedynie upływającego czasu w końcu poznaje Salvadora. Początkowo jest nim zdegustowana, ale w końcu dociera do niej kolejna wredna rzecz, że może zarobić na młodym malarzu. Mimo nieprzyjemnego charakteru jaki miała Gala to właśnie ona stworzyła dwóch wielkich artystów. Mężczyźni bardzo ją adorowali i odczuwali presję kiedy pojawiała się w pobliżu. Jedni nie chcieli jej w swoich szeregach, a kolejni pragnęli namiętnie. Gala była świadoma sukcesu Salvadora, sama natomiast jako jego jedyna muza pławiła się w uwielbieniu równie egoistycznego co ona partnera. Pławiła się, choć z czasem go znienawidziła. Między innymi przez ich nie konsumowany związek. Dali nigdy nie kochał się z Galą, natomiast uwielbiał się onanizować przy czytanych przez nią listach od Eluarda do Gali. Listach pełnych uczucia wzniosłego, jak i erotycznego. Listy zawarte są, mam nadzieję w oryginale, w powieści. Gala wykorzystywała co się da i kogo się da. Najczęściej wykorzystywany był jej pierwszy mąż. Utrzymywał finansowo Galę i Salvadora. W międzyczasie związku z Salvadorem, Gala odbyła jeszcze angażujący romans z wschodzącym aktorem, który również dzięki niej zyskał sławę. Po czasie Gala widząc siebie i Salvadora starzejących się nie chciała widzieć ani Dalego, ani nikogo. Nawet swojej dorosłej i dzietnej córki. W życiu Gali i Salvadora pojawiały się różne ciekawe osoby - Picasso, Coco Chanel, Bunel, Leonor Fini oraz wielu innych, więc na brak towarzystwa nie narzekali.
    Niestety zadufana w sobie Gala, nie zważająca na otaczających ją ludzi i ważniejsze sprawy niż pieniądze i seks, ufająca jedynie nierozłącznej z nią talii tarota, może nie umarła samotnie lecz bardzo cierpiała, a jej odejście w oryginalnym cytowanym przez Dalego sprawozdaniu brzmiało i wyglądało jak horror pierwszej klasy. Gala była Muzą doskonałą i idealną. Dała nowy wyraz tej roli i przerażający profil rasowej femme fatale. Niestety zawładnięta przez negatywne przekonania i będąca bardziej realistką niż jej surrealni znajomi często popełniający samobójstwo, zatraciła swe człowieczeństwo. Pomijając wszystkie żądze nią sterowanymi, zadajemy sobie pytanie: jak złym trzeba być, aby zostawić i nie interesować się swoją córką, przez całe swoje życie? Na zdjęciach Gala nie robi wrażenia, ale jak to było w rzeczywistości za jej życia dowiemy się tylko z jej zapisków (lecz czy aby opisujących ją w rzeczywistości?) i tej powieści.
 

środa, 23 lutego 2022

Salvador Dali - Moje Sekretne Życie

 




    Kiedy osoba zafascynowana sztuką niekonwencjonalną jest przekonana, że wie wszystko o swoim ulubionym artyście, powinna sięgać po jego własne zapiski. Taką osobą byłem ja i takimi zapiskami jest ta pozycja. Zagłębiwszy się w tą książkę można odkryć fascynujący i zagmatwany świat, w którym niepasujące do siebie elementy stają się pewnego rodzaju imponderabiliami. Szczególnie w umyśle twórcy, jakim był Dali. Począwszy od jego dziecięcych wspomnień, kończąc na samym epilogu, który jest dość nieoczywisty, ale zaskakuje ewidentną przemianą. To tu wyczytamy najsmakowitsze kąski na temat artysty - jego urojone wspomnienia, domniemane wspomnienia sprzed narodzin silnie spojone z filozofią snu, pierwsze miłosne ekscesy, gdzie Salvador jakoby przyznaje się do młodzieńczego homoseksualizmu, a nawet do pewnych pedofilskich zagrywek ze strony swego dziwnego nauczyciela. Poznajemy krajobrazy Cadaques i Figueres, a w późniejszych czasach Port Ligat i Amerykańskie wielkie miasto Nowy Jork. Od samego początku Dali świadom jest swej wielkości, narcystycznej wielkości z przerośniętym ego. Daje nam do zrozumienia wyraźnie, że tylko on się liczy i tylko jego jest ważne. Poznajemy go jako nieugiętego buntownika, który zawsze robi na opak, a wychowywanie się w zamężnej i bogatej rodzinie tylko potęgowało jego chęć bycia zauważonym. 
    Artysta wymienia szczególne dla niego przedmioty i manie. Te drugie charakterystyczne dla każdego artysty są równie zrozumiałe co zastanawiające, jak np. pasikoniki, albo pusta przestrzeń. Odgryzienie łba rozkładającego się nietoperza jest natomiast chyba najbardziej zdumiewającą ciekawostką. Najbardziej interesujące jest jednak przeświadczenie Dalego o swej miłości. Opowiada iż od najmłodszych lat upatrzył sobie swą Muzę i jedyną ukochaną - Galę. Spośród wielu spotykanych kobiet to właśnie ją sobie ziścił jakby sobie ją dosłownie wyśnił. Zanim jeszcze ta para się poznała, malarz opowiada o swoich szkolnych przygodach, o dziełach i usunięciu z uczelni poprzez swoje egoistyczne (a może i prawdziwe) przeświadczenie iż jest mądrzejszy od egzaminatorów. 
    W międzyczasie opowiada również o swych przygodach na salonach i wśród wyższej klasy. Dali wg swoich zapisków zawsze trzymał się klasy odpowiedniej dla siebie i mimo swych koprofagicznych i nieokiełznanych zachowań zawsze miał wokół siebie elegancję i szyk. Salvador Dali to była osoba, która miała do czynienia z wieloma znanymi nazwiskami. Wymieniał się myślami z samym Freudem, a w jego surrealistycznym gronie prowadził się z Andre Bretonem, Pablem Picassem, Joanem Miró, reżyserem Juanem - Luisem Bunelem, z którym stworzyli razem "Psa Andaluzyjskiego", oraz "Złoty Wiek", jego przyjaciółkami były Coco Chanel, Leonor Fini, a w jego kręgu pojawiali się nawet poeci Fredrico Garcia Lorca czy Paul Eluard, który zapoznał Dalego z jego wymarzoną Galą. Intymność do jakiej doszło między Galą a Dalim, autor opisuje w sposób mistyczny, ale niesamowicie aprobacyjny. 
    Pomimo swego ego to Gala jest jedyną osobą, o której jest w stanie napisać najkwiecistsze słowa i wysławiać ją ponad wszystko. Trzeba przyznać, że to jak ją przedstawia jest NAJ. Pojawiają się tematy wojny, polityki od których Dali jako szanowany artysta stroni, jednak wykazuje czysty anarchizm, ale i od niego w pewnym momencie się odżegnuje. Kolejnym ciekawym tematem jest bieda, która podobno doskwiera artystycznej parze. Mimo sprzedawanych obrazów i drogich willi trudno w to uwierzyć, jednak z punktu widzenia Dalego, może dla niego po przystosowaniu do pompatycznego stylu życia nadszedł etap mniejszego dostępu do majątków, co uważał za biedę. Dali kończy swój dziennik w trakcie wojny, czyli jeszcze nie dotrwając do swej starości, jednak epilog, o którym wspomniałem pisany 1940 roku mówi jakby o pojednaniu z Bogiem, o odkryciu nieba. Co za przemiana nastąpiła? Tego się nie dowiadujemy i zostajemy z pewnym pokrzepieniem. Niewątpliwie każdy geniusz jest szalony, a od geniuszu do szaleństwa nigdy nie ma długiej drogi. Przekonujemy się o tym na własne oczy czytając słowo po słowie, gdzie autor zagłębia się w swoje paranoje, ale jednocześnie wpada na niesamowite pomysły.     Te pomysły często możemy dziś spotkać w życiu codziennym - przykład : buty amortyzowane (pomysł Dalego). Ekscentryzm i introwertyzm, a do tego mityczna miłość do jednej jedynej wyśnionej to tło tej świetnie napisanej autobiografii. Dali poza tym, że malował wyśmienicie i powoływał się na Da Vinciego, Rafella i klasyków renesansu, bardzo dobrze też pisał. Z uczuciem i szaleństwem swego geniuszu, dlatego warto sięgnąć po jego publikacje. A ponieważ wiele podań o Salvadorze Dalim, szczególnie filmów dokumentalnych mówi dużo innych rzeczy, skupmy się na tym co sam o sobie piszę, chociaż w relacjach z Galą, warto chyba byłoby poznać również jej wersję.


piątek, 18 lutego 2022

H.P. Lovecraft - Nemezis i inne utwory poetyckie

 


    Znamienity twórca literatury grozowej jakim jest Lovecraft to już postać kultowa obrośnięty tytułem prekursora gatunku, przez jednych wychwalany dla innych przereklamowany. Są natomiast osoby, których styl pisania, oraz czasy w jakich żył autor powyższego zbioru rozsiewa atmosferę czystej Dark Academia i możemy to nie raz wyczuć w jego prozie, a nawet samej biografii. Jednak mało osób wie, bądź wiedziało, że Howard Phillips Lovecraft pisał również poezję i to nie byle jaką, bo z zachowaniem ścisłego klasycznego metrum. Same wiersze nawiązują swym klimatem nie tylko do stworzonego przez autora świata z jego sennych wizji, ale także do antyku i starożytnych bóstw i mitologii, co w tym wypadku nam argumentuje skąd poczęły się przedwieczne istoty w jego opowiadaniach i z pewnością nie da się ich zaliczyć do niczego innego jak mitologii. Lovecraft pierwsze wierszowane strofy pisał w wieku 11 lat i szokuje nas fakt z jaką precyzją zachował w utworach nienaganną formę składania wersów. Zbiór o którym mowa rozpoczyna się krótkim zbiorem "Grzyby z Yuggoth", których treść prowadzona jest niczym spójna opowieść poetycka. Jesteśmy w stanie sobie wyobrazić fabułę jaka rozciąga się przez cały poemat i w chronologicznych odstępach towarzyszymy podmiotowi lirycznemu.     "Grzyby..." to jakby najważniejszy zbiór poezji Lovecrafta po raz pierwszy prezentujący nam istoty pojawiające się w jego mitologii. Kolejnym angażującym poematem jest dla mnie Aeltheia Phrikodes naznaczona wspomnianym antykiem szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę łacińsko kojarzący się tytuł. Muszę jednak zwrócić uwagę na doskonałe wg mnie zakończenie ów poematu, które nieprawdopodobnie trafnie ale i poetycko opisuje moment przyjścia na świat. Kolejnymi hołdami dla antyku i epoki romantyzmu są "Poemat o Ulissesie lub Odyseja", "Poemata Minora", która jest jakby potwierdzeniem doskonałości bijącej z "Aeltheia Phrikodes" oraz przykładowo "Do Delii unikającej Damona". Kunszt z jakim Lovecraft operuje słowami w swych wierszach jest na najwyższym poziomie i ukontentuje każdego miłośnika minionych epok, na których wzorował się zapewne autor powołując swe inspiracje na Edgarze Allanie Poe czy Charlesie Baudelaire. W posłowiu Mateusza Kopacza możemy dowiedzieć się jakie losy dotykały poezje Lovecrafta i skąd one się wzięły, wiele nam to posłowie tłumaczy. Sam zbiór jak to Vesper potrafi uatrakcyjnić jest uzupełniony oryginalnymi tekstami Lovecrafta i standardowo klimatycznymi rysunkami Krzysztofa Wrońskiego. Poezje te winny znaleźć swe wyjątkowe miejsce na półce domowej, zaś z własnego odczucia polecam je na długie dołujące jesienne wieczory.