poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Dorota Hartwich - Gattora. Życie Leonor Fini

 



    Są na świecie artyści o których zapominamy, lub poprostu o nich się już nie mówi. Wg mnie to właśnie do tego grona należy Leonor Fini. Artystka, której wyobraźnia i wizje dorównywały ówczesnym trendom, a raczej ich naginaniu. Odnalazła się świetnie w konwencji rewolucji grupy surrealistycznej (do której należeli Salvador Dali, Max Ernst czy Paul Eluard), a z którą nie chciała być kojarzona. Chociaż nie uważała się za surrealistke oniryzm jej prac i odważna wizjonerskość modowa ukazana w dość ekstrawaganckim stylu bezapelacyjnie wpisywał się w konwencję surrealistyczną.
    Argetyńsko włoska artystka od dziecka przejawiała zapędy do sztuki. Świetnie to obrazuje pierwszy zapis jej biografii. Autorka trzeba przyznać odrobiła "zadanie domowe" i reaserch był czasochłonny, gdyż sama biografia jest sążnym tomiszczem, w którym pojawia się nie tyle z życia Fini, co z jej inspiracji i artystycznego stylu bycia. Wydawnictwo "Iskry" natomiast zaopatrują w wykwintne tematy, stąd zainteresowanie Leonor Fini trafiło na odpowiednie łamy. Co do życiorysu Fini, możemy mieć dysonans chronologii, co w dalszej lekturze nie przeszkadza, gdyż zapominamy o stricte biografii, a poczynamy interesować się odniesieniami sztuki funkcjonującymi w życiu artystki. Ewoluujący motyw kota to jej główny fetysz - stąd jej włoski pseudonim Gattora. Przejawia go głównie w strojach, niemniej pojawia się także na płótnach. Koty przeistaczają się w ptaki, a sierść zastępują pióra. To jakby kolejny etap ewolucji motyw świetnie odwzorowany na strojach projektowanych przez Fini. Zaskakujące ciekawostki ze świata artystycznego wymazują rzeczy, jakie znamy ze świata popkultury kiedy poznamy ich istnienie za pomocą odniesień od Fini. Takim czymś może okazać się sławny wśród młodzieży gest zwany "muka". Dzięki Leonor Fini dowiadujemy się, że jest to gest pobudzenia erotycznego pojawiający się na jednym z obrazów inspirujących Fini, a do którego ona później nawiązuję w fotografii.
    Leonor przedstawiona jest jako kobieta wyzwolona i jak to artyści kochliwa. Jej miłosne historie to sprawy poligamiczne. Większość swego życia artystka spędziła oczywiście z kotami, ale poza tym z jednym kocurem nazwanym Gattoro, a znanym jako Konstanty Jeleński (on również ma swoją biografię w wydawnictwie Iskry), który okazał się homoseksualistą i z włoskim malarzem Stanislao Lepri. Ten pierwszy polak i tu się okazuje, że Leonor Fini miała swoje epizody w życiu wielu Polaków, w tym literatów takich jak Witold Gombrowicz czy Czesław Miłosz. By nawiązać do wszystkich wątków w książce należałoby ją kilka razy przeczytać, natomiast skoro już o czytaniu mowa, sama lektura, jak wspomniałem gruba i chociaż męczyłem się z nią dosłownie kilka miesięcy, to czytanie jej było długotrwałą przyjemnością. Świetnie mi się czytało o życiu Leonor, jej inspiracjach, Polskich korzeniach, które przyjęła, modowych pracach przy kostiumach dla spektakli czy pod okiem Schaparelli czy Diora, albo o artystach piszących o Leonor kwieciste poematy. Pierwotnie z braku czasu i zestawienia tego z dużą ilością stronic myślałem o porzuceniu tej lektury, ale jak się okazało wciągnęło mnie z biegiem rozwoju życia bohaterki na dobre kilka długich tygodni. O śmierci Fini autorka nie piszę jak o wielkiej tragedii, ale też nie jak o happy endzie. Pozostaje sentyment do artystki i do lektury.

GATUNEK: Biografia / Sztuka
ROK: 2018
WYDAWNICTWO: Iskry