środa, 25 grudnia 2019

Piotr Abelard - (Rozprawy) Etyka, czyli Poznaj Samego Siebie

   Zgodnie z zapowiedzią w poprzednim poście będzie o książkach w tematyce etyki tudzież moralności. Tym razem sięgnąłem po coś, co nie pomogło mi racjonalnie i logicznie zrozumieć naturę ludzkiej moralności od strony zwykłych skłonności, za to od strony głębokiego średniowiecza teologicznego. Z nowym rokiem chcę wrzucić wpis o książkach przeczytanych w 2019, na które szkoda czasu. Ta pozycja powinna się tam znaleźć. Niestety wziąłem ją pod inną lupę i sens wywnioskowany, spod tej lupy muszę tu opisać.


   W poszukiwaniu naukowych pomocy do projektu o moralności natknąłem się na "Rozprawy" Piotra Abelarda. Dotąd ani ten filozof, ani ta pozycja nie byli mi znani. W rzeczonych "Rozprawach" znalazły się rozprawki teologiczne. Mnie interesowała jedynie "Etyka, czyli Poznaj Samego Siebie". Ponadto w zbiorze były jeszcze cztery rozprawki. Sam filozof pochodził z czasów średniowiecznych, natomiast egzemplarz "Rozpraw" wydano w 2001 roku za pośrednictwem wydawnictwa De Agostini w ramach serii "Arcydzieła Wielkich Myślicieli". Seria, swoją drogą, zawierała więcej tytułów znamienitych filozofów (Nietzsche, Kant, Fromm, Hume, Platon). Seria dzisiaj dostępna jedynie w internecie i w antykwariatach. Cena poszczególnych tomów waha się w granicach od 15 do 40 złotych. Ciekawostką jest, że najtańszym tomem jest właśnie ta pozycja. Cena nie przekracza nawet 10 złotych, co na książkę ponad sześciuset stronicową jest niebywałe. Wychodzi na to, że cena musi zgadzać się z wartością merytoryczną. Nie dziwne więc, że ten tytuł ma tak niską cenę, gdyż tutaj ta wartość jest niska, słaba i odpychająca. 
   Nie bez powodu mówimy o jakichś rzeczach przestarzałych lub słabej jakości, że coś jest średniowieczem. Może nie każdy był wtedy tak ograniczony, jednak średniowiecze kojarzy się trochę z ciemnotą. Ok, dziś też nie jesteśmy zbyt mądrzy, ale rzadko zdarza się, żeby jeszcze ślepo zawierzać wierze chrześcijańskiej. Abelard był także teologiem i jak przystało na tamte czasy, podpierał wszystko istnieniem Boga. Często przeczył sobie lub zawiłość jego wytłumaczeń prowadziła do wniosków niezgodnych z jego stanowiskiem. Jeśli chodzi o etykę, jest ona podpierana słowem Bożym, analizuje przykłady nieetycznych zachowań w większości poruszanych lub negowanych przez Pismo Święte, by w końcu uznać wszystko za grzech, tym samym w zawiły i mało wciągający sposób wyjaśnić problematykę grzechu. 
   Rozprawka "Etyka, czyli Poznaj Samego Siebie" ma jeden plus - jest krótka. Niemniej w połowie można stracić wątek, skupienie i co gorsza usnąć przy lekturze. Dla bardzo wnikliwego teologa może to być przydatny materiał, lecz człowiek w dzisiejszych czasach, szukający logicznych podstaw i wyjaśnień działania naszej moralności nie znajdzie tu nic ciekawego, poza tezami lekko zakładającymi hipokryzję katolików. Trzeba zresztą pamiętać, że są to poglądy średniowieczne. Dzisiaj trudno nam się z nimi zgodzić, ale można sprawdzić na czym opierały się ówczesne rozumowania moralne.

Gatunek: Filozofia, Teologia, Rozprawki
Rok: 2001
Wydawnictwo: De Agostini

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Artur Schopenhauer - O Podstawie Moralności

   Zanim przejdę do meritum, chciałbym nadmienić, iż teraz na moim blogu pojawiać się będą książki tematycznie naukowe. Dokładnie będą to krótkie opinie w większości o filozoficznym kontekście tematyki moralnej. Jest to spowodowane poszukiwaniami źródeł do innego projektu zupełnie niezwiązanego z książkami. Chciałem jednak wykorzystać swoje blogowanie o książkach do podsumowań źródeł, do jakich będę docierał. Kto wie, może też Cię zainteresuję badaniem moralności? A może już sam poszukujesz pomocy naukowych w tym zakresie? Jeśli tak to zapraszam do czytania!



   Rozprawa Schopenhauera, o której mowa była odpowiedzią w konkursie Królewskiego Duńskiego Towarzystwa Naukowego w Kopenhadze w 1840 roku. Miała odpowiadać na pytanie: "Czy początek i podstawa moralności powinny być poszukiwane w idei moralności, danej bezpośrednio w świadomości i w innych pojęciach zasadniczych, pochodzących z tej idei, czy też w jakiejś innej zasadzie poznawania?". Bardzo rozbudowane pytanie - typowo dla filozofów i jak to z filozofią bywa lawiracje myślowe przy czytaniu takich rozpraw, nasuwają mnóstwo pytań ale i autorefleksji. Co do pytania Towarzystwa, trzeba przyznać, że było trudne dla samych myślicieli, którzy najwidoczniej zinterpretowali je po swojemu, ale nikt się nie zgłosił na konkurs poza Schopenhauerem.
   Nie udało się Schopenhauerowi wygrać, ponieważ chciał przedstawić swój system moralny. O dziwo w pewnych kwestiach słuszny, często despotyczny i dekadencki - to chyba już atut niemieckich filozofów (oczko do Nietzche). Dodatkowo chciał zaktualizować staroświecki pogląd na sprawy etyczne hejtując i mieszając z błotem "autorytety" w postaci Kanta (głównie), Platona, Hume'a i im podobnych. Towarzystwo nie było ślepe na obelgi, przez co uznano rozprawę za obrazoburczą. 
   Podobało mi się u Schopenhauera, że nie przyrównywał moralności do teologicznych, religijnych i wyznaniowych spraw co wpaja nam się od dziecka i żyję się w utartym bzdurnym schemacie. Schopenhauer stara się umotywować nam, że moralność wynika z wrodzonych skłonności, a nie z tablic zesłanych przez niewidzialny byt. Co do wyznań, Schopenhauer nie opiera swych argumentów tylko na chrystianizacji. Opisuje, iż wiele innych wyznań ma podobne zachowania etyczne, czasem takie same, ale każde wyznanie ma też swoje własne. Autor wykazuje pobudki, motywy i elementy moralności, lecz suma sumarum chcę nam chyba przekazać, że moralność w większości sytuacji i przypadków opiera się na negatywnym oddziaływaniu. Tak przynajmniej wynika z jego dekadenckich, ale chyba szczerze pragmatycznych wniosków.
   W zasadzie ta krótka rozprawka kieruje nas na poszukiwania naturalnej moralności i odrzucanie schematów, jakie powielamy z każdym pokoleniem. Poszukiwania niestety nie kończą się na Schopenhauerze i należy poznać jeszcze wiele teorii, by zrozumieć moralny upadek XXI wieku. Sięgając po Schopenhauera, zaczynamy badania chyba od środka. Aby zrozumieć jego zarzuty wobec Kanta, powinniśmy zacząć od Kanta. Natomiast żeby zrozumieć czym jest moralność, trzeba poznać więcej źródeł, a następnie, jeśli będzie to możliwe połączyć to, co poznaliśmy w całość. Bo przecież "Głosić moralność jest łatwo, uzasadnić trudno". 

Gatunek: Filozofia, Rozprawka
Rok: 1840 / 2019
Wydawnictwo: Visavis Etiuda

niedziela, 8 grudnia 2019

Jakub Żulczyk - Czarne Słońce


   Zacznę od odniesienia się do zdania jednego z użytkowników portalu lubimyczytac.pl, który 
na temat powyższej pozycji wyraził się krótko i dobitnie - "Chory bełkot". Rozumiem, że to opinia negatywna... Tak? Rozumiem, że ten komentarz miał ugodzić w serduszko pana Żulczyka niczym najostrzejsza szpada i miała to być tak negatywna opinia, by nikt nie sięgnął po tę książkę. To miała być żółć wykształconych wypluta z siłą modyfikowanego genetycznie byka, prosto w twarz prostackiego grafomana. Oczywiście szkoda też było na to więcej słów, by wygłosić jakąś konstruktywną krytykę. No ale przyznajcie jeden z drugim, że ta opinia stworzyła wręcz odwrotny skutek. Osobiście mnie tylko zachęciła. Myślę, że nie tylko mnie. Natomiast trzeba przyznać, że treść książki wbiła czytelnikom ćwieka i wystarczą im krótkie zdania, bo po prostu, no nie ma słów na to, co się odwala w tej książce. 
   A dlaczego ta lakoniczna wypowiedź internauty miała odwrotny skutek? O ile miała być czymś zasmucającym autora, a nie trollową kryptoreklamą. No cóż, żyjemy w czasach, w których pragniemy coraz więcej, coraz bardziej i im gorsze, tym lepsze. Czytelnik też potrzebuje wstrząsu poza skalą. Dlatego autorzy też muszą iść za modą - napiszmy więc coś "chorego", a każdy
 to przeczyta! No dobra, nie każdy... Ten autor już wyrobił sobie markę i większość dobrze wie,
 że każda książka Pana Jakuba jest nietuzinkowa, wcale nie prosta i czasem walcuje nasze fałdy
 na mózgu zbyt płytko. Dlatego muszę to napisać - "Czarne Słońce" zdecydowanie zasługuje
 na miano książki, która ryje banie zbyt mocno! 
   Co do mojego zdania najlepiej obrazowała je mina po każdym rozdziale, ale serio, nie jestem
 w stanie opisać swoich odczuć. Jestem bardzo zachwycony tą lekturą, ale uczucia, które
 mi towarzyszyły, mieszały się ze sobą, jak wszystkie rasy świata (już mam w sobie pokłosie
 tej powieści). Trudno się z niej otrząsnąć, a pewne obrazy, których mindfucki były naturalnym stanem rzeczy, prawdopodobnie już nigdy z siebie nie wyrzucę. Teraz tak szczerze, jeśli masz jakieś uprzedzenia, skrajne poglądy polityczne albo łatwo obrazić Twoje uczucia religijne - nie czytaj tego! A jeśli masz wywalone, albo wszystko z powyższych Cię opisuje, ale masz dystans i umiesz odcedzać, to będziesz mieć świetną jazdę! Natomiast te lekkie ostrzeżenie jest dlatego,
 że to nie książka dla każdego. Polecam ją i sami ją polecajcie, ale z rozwagą, bo nie jest to lektura dla Twojego dziadka, czy dla nastolatka (no, chyba że mają łeb na karku i wiele już widzieli - kwestia siedzenia). Powieść ta jest dla dorosłych, a ponieważ jestem wolny od jakichś politycznych i innych legislatyw, nie wiem czym, trzeba sobie zasłużyć na tytuł książki zakazanej, ale jej treść brzmi
 na gotową do wywołania skandalu. Jeśli go jeszcze nie ma, to może jednak ludzie w tym kraju myślą. 
   A o co to zamieszanie? 
   Powieść ta jest dla mnie syntezą filmów "Fanatyk" i "Więzień Nienawiści" ulokowanych w silnie spolszczonych realiach postapokaliptycznej Wielkiej Polski. Wszystko udekorowane brzydotą, patologią, błotem, syfami, wenerami, rzygami, ostrym seksem, wulgaryzmami, krwią, zabijaniem (głównie żydów, muzułmanów, i innych mniejszości narodowych). O czymś zapomniałem?... A tak! Jest jeszcze taki fajny gilgoczący humor autora z dystansem do samego siebie. 
Jeśli już Cię zniechęciłem, to chciałem też dodać, że to też powieść o miłości, przebaczeniu, zmianie, oraz wierze i religii. Mniejsza, że wszystko w krzywym zwierciadle, jak po jakimś kwasie czy innym tałatajstwie. Nie no naprawdę, do tej pory zastanawiam się, czy kiedykolwiek wiedziałem, czym
 jest miłość. Oczywiście tę powieść odbieramy jako fikcję literacką. Niemniej poruszane 
w niej sprawy są bardzo aktualne i spojrzenie w ten zdegenerowany sposób na polską przyszłość może wiele nie odbiegać od rzeczywistości. Autor na dalszych stronach informuje o odbiorze 
tej powieści w trojaki sposób. Wszystko zależy od czytelnika i jego gustu. Ja uważam,
 że aby przebrnąć przez tę historię, trzeba odbierać ja jako "dystopijne, mroczne ostrzeżenie",
 co zaznaczam właśnie dwa zdania wyżej. 
   "Czarne Słońce" to dramat psychologiczny, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że groteskowy kryminał, trzymający w napięciu i wciągający niczym nozdrza ćpuna. Nawet elementy retrospekcyjne z życia głównego bohatera mają w sobie sporo akcji. Otóż to! Ta powieść jest
 jak naszpikowany adrenaliną film akcji. Czytasz i czasem masz ochotę, żeby na chwilę zatrzymać akcję. Nie czytanie, ale akcję. Co do wiary i religii - pojawia się też ten aspekt. Co prawda gdzieś dopiero w połowie i od tego momentu robi się bardziej filozoficznie i dogmatycznie, jednak wciąż czujesz przytłoczenie. 
   Aby nakreślić, co się dzieje i wiele nie spoilować, to jest tak - Gruz, wychowany w patologicznej rodzinie i patologicznych warunkach, trafia na Suchego, który wprowadza go w szeregi neonazi.
 Gdy tamtejsi starsi stażem nudzą się swą "zabawą", zostają zdegradowani przez Gruza i Suchego. Od tej pory neonazistowscy kochankowie - w każdym razie są czymś więcej niż braćmi - tak, kochanków tworzy własną bojówkę, pod kryptonimem "Prawdziwy Faszyzm". Pod wodzą ludzi z wyższych szczebli wykonują ważne misje. W końcu samotny Gruz otrzymuje super ważną misję przetransportowania dwójki Irańczyków - matki i dziecka, którzy okazują się Jezusem i... Maryją?
 Na pewno matką Jezusa. Co dalej? Musicie sobie doczytać, jeden z drugim, ale zapewniam,
 że docierając od momentu przetransportowywania świętej rodzinki, wszystko staje się niczym narkotyczny haj. Natomiast alternatywne historie z życia dzieciątka, bardziej wrażliwych mogą ugodzić jako bluźnierstwa. Chociaż dla mnie bardzo luźną opcją jest klnący Jezusek. Powieść pokazuje też w ciekawy sposób ogólnie panujący fanatyzm i jakby demaskuje rajcującą nas agresję, czy jak bardzo chcielibyśmy uwolnić nasze popędy. Zmiana jest bardzo ważnym wątkiem w powieści i choć jako jedyny może się wydawać przewidywalna, towarzyszy jej bardzo kolorowe i przyjemne zakończenie. Powieść, mimo że nie jest prosta do przyswojenia, jest napisana prostym językiem, który zrozumie nawet małolat. Niemniej małolatom poniżej pewnego IQ odradzam tej książki.
 Ona was zahipnotyzuje niczym wizerunek czarnego słońca zdeterminowanych hitlerowców. 
   Czy to, że tytuł ma z tym wiele wspólnego to przypadek? 
   Ani trochę... Przekonaj się sam, lecz pamiętaj, by mieć stalowe nerwy!

Gatunek: Groteska, Kryminał, Dramat Psychologiczny
Rok: 2019
Wydawnictwo: Świat Książki

wtorek, 3 grudnia 2019

Peter Wohlleben - Dotknij, Poczuj, Zobacz: Fenomen Relacji Człowieka z Naturą



   Do Petera Wohllebena nie trzeba bardzo namawiać tych, którzy cenią sobie magiczną cechę natury. Ten autor bowiem zachwycił nas już bestsellerami "Sekretne Życie Drzew" i "Duchowe Życie Zwierząt". Owszem nie każdy z entuzjazmem sięga po jego książki i sam autor jest tego świadom. Świadomość ta pojawiła się wraz z wrzuceniem powyższych tytułów do "worka" fikcji literackiej. Nie mniej jego tytuły stają w szranki z tym, co zawsze odrzucano i podważano w nauce - popularne teorie i klasyczny obraz świata. Być może tak odrzucone, dla nas wygodne schematy przyczyniły się do takowej krytyki książek Wohllebena. Dlatego, wracając już do lektury, o której chcę tu pisać, jeśli nie masz otwartego umysłu, ciekawości dziecka i zdania na temat swoich obserwacji, nawet nie chwytaj za tę książkę. 
    To nie jest naukowe kompendium podparte szeregiem naukowych doświadczeń i dowodów. To gawęda z czytelnikiem, ukazująca pewne zaskakujące fakty i ciekawostki na temat współistnienia człowieka, roślin i zwierząt na płaszczyźnie natury. Wohlleben serwuje nam wachlarz anegdot, zmuszając czytelnika do personalnego sprawdzenia faktów. To tak jakbyśmy wyszli z autorem do gospody, na grzańca i słuchali jego opowieści o jego pracy leśnika. A ponieważ leśnik ma na okrągło kontakt z naturą, dlaczego by mu nie uwierzyć? To zbiór ciekawostek, których autor nabył, jakby był już sędziwym leśnikiem. Sędziwym jak prawdziwa dojrzałość wielkich i prastarych drzew. 
   Nie da się jednak zaprzeczyć, że czytając "Dotknij, Poczuj, Zobacz..." odczujemy w tekście pewnego rodzaju uczucie baśniowości. Podobnie zresztą jak w przypadku poprzednich książek. Niektóre z faktów przytaczanych przez autora, mogą wydawać się niesamowite, bądź abstrakcyjne. Stąd też osąd o fikcję literacką. Osobiście jednak uważam, że dodaje to ciekawości i buduje sympatię do autora, który w pewnych kwestiach (na szczęście małych) potrafi być surowym pragmatykiem. Książka nie tyle zaciekawia i w miły sposób sugeruje wycieczkę do lasu, ile jeszcze może rozbudzić fantazję i poprzez swój baśniowy akcent zainspirować wielu pisarzy. Bo dlaczego by nie szukać natchnienia na łonie natury?
   Książka nie bez powodu ma tytuł "Dotknij, Poczuj, Zobacz...". Autor na samym początku omawia nasze i zwierzęce, a nawet i roślinne zmysły, właściwie to nasze wspólne zmysły. Piszę także o szóstym zmyśle, lecz mi się wydaje, że ten szósty zmysł polega po prostu na czuciu. Nie uwierzymy w nic co napisane w tej książce, jeśli nie umiemy czuć. Wychodząc na łono natury, musimy naturę poczuć, by móc mówić o rzeczach, które naukowo mogą wydawać się wybujane. Peter Wohlleben piszę, że jesteśmy lepsi, niż się nam wydaje. My - ludzie. Wystarczy poczuć. Z naturą nie da się wygrać i z częstotliwością naszych zmian wciąż będziemy do niej wracać. O tym jest ta książka. Lekka i przyjemna. Czyta się ją zaskakująco szybko, lecz rozluźnia Cię tak bardzo, że za szybko nie chcesz jej kończyć. Zabierz ją ze sobą i czytaj w lesie, nad morzem, na najwyższym szczycie jaki zdobyłeś/aś. Tam, gdzie ta natura jest i możesz ją poczuć!

Gatunek: Gawęda, Naukowa
Rok: 2019
Wydawnictwo: Otwarte