poniedziałek, 29 października 2018

Jolanta Antas - O Kłamstwie i Kłamaniu


   Recenzja tej pozycji powinna być na tyle rzetelna, na ile rzetelną monografię stworzyła pani Antas. Niestety, obawiam się że nie sprostam wyzwaniu i nie uda mi się dorównać rzetelności tekstu. Trzeba zaznaczyć, że jeśli nie jest się bystrym czytelnikiem, lub nie ma się do czynienia z językoznawstwem na poziomie uniwersyteckim, trudno będzie przebrnąć przez tą pracę. Dla mnie temat nie był nowością, jednak sam język był ciężki. A i spojrzenie na kłamstwo i kłamanie z perspektywy wykładowcy, okazało się w pewnym stopniu nowym doświadczeniem. Samo czytanie sprawiało frajdę, przez to że czerpało się sporą wiedzę, na temat, który tak naprawdę, otacza nas codziennie i na każdym kroku. Jednocześnie czytanie męczyło. Ponieważ wymagało od nas skrupulatnego i logicznego analizowania, tego o czym czytaliśmy. Czasem nawet zdanie po zdaniu było do przemyślenia. Językoznawcy bowiem w swoich pracach używają trudnego i fachowego języka, rzadko odwołują się do języka potocznego. Na to uczulam tych, którzy na co dzień nie mają styczności z publikacjami naukowymi.
   Autorka podeszła do swej pracy bardzo poważnie. Przedstawia nam istotę kłamstwa na każdej płaszczyźnie, w szerokim spektrum, przytaczając wiele, nawet najbłahszych przykładów z życia codziennego. Nie odbierajmy tego zbyt dosłownie i zważmy każdą tezę, gdyż osobiście, po lekturze, byłem mocno zdruzgotany świadomością, że wszyscy kłamią. Dlatego dodam, że warto by przeczytać tą publikację kilka razy. Oczywiście autorka świetnie udowadnia nam funkcjonowanie kłamstwa i jego niezbędność w naszym życiu. Jednak miewałem małe "ale" w paru przypadkach i z tymi przypadkami bym się nie zgodził. Zamiast o nich wolałbym napisać o tym co podobało mi się w tej pracy. Pomimo długich analiz, "O Kłamstwie i Kłamaniu bardzo mi się podobało i uważam, że ta pozycja powinna znajdować się w biblioteczce każdego świadomego człowieka.
   Najbardziej podobała mi się analiza fikcji literackiej i jej twórców. Jak na szeroki wachlarz punktów do omówienia, względem kłamstw i kłamania, ten dział był chyba najlżejszym z poruszonych. Chociaż odróżnianie fikcjonalności od fikcyjności angażowało nasze logiczne rozumowanie w dużym stopniu, to takie mini badanie pisarskich indywiduów, jest ciekawym punktem widzenia. Nie mniej jednak, trafnym. Od takiego modelu rozpoczyna się dywagacja, zagłębiająca się w dalsze aspekty bytowania społecznego, docierając w najgłębsze zakamarki. Autorka tłumaczy nam jak poważne zadanie ma kłamca wobec okłamywanego. Konstruowanie kłamstwa, które będzie pokrywać się z każdym elementem historii, wymaga doskonałej pamięci. Tylko kto z nas będzie drążył temat, który ma zbyt dużo luk? To udowadnia nam, że kłamstwo polega na rachunku prawdopodobieństwa.
   Kłamstwo okazuję się strategią. A  kłamcy dzieleni są na trzy grupy. Najciekawsze, że każdy z nas po przeanalizowaniu, jest w stanie przypasować do każdej z tych grup, większość osób, które zna. Trzeba zwrócić uwagę na to iż autorka, nie uważa kłamstwa za coś złego. A przynajmniej nie do końca. Dużą rolę odgrywa tu postawa pragmatyczna. Więc człowiek o zaburzonym odbiorze rzeczywistości, nie zrozumie o czym mowa, lub weźmie zbyt dosłownie argumenty pani Antas. Skoro mowa o strategii, nie zapomnijmy o przykładach politycznych, o których mowa w monografii.
   Im więcej przeczytamy, tym bardziej wszystko będzie składało się w całość. Jednak nie przestudiujemy kłamstwa do cna. Polecam obserwacje, po lekturze. Szczególnie należy skonfrontować swoją obserwację z ostatnimi stronicami, gdzie docieramy do rozdziału o mimice i gestach. Krótkie opisy mimicznych czynności demaskujących kłamstwo, mogą okazać się przydatną wiedzą.
   A więc podsumowując: stykając się z socjologicznymi technikami manipulacji w międzyludzkich konwersacjach, można zacząć od pozycji Jolanty Antas. Jednak zachęcam do dalszego drążenia tematu w innych publikacjach, których polecenia znajdziemy w bibliografii. Niektórym zapewne będzie wystarczyć, że dociera do nas, że wszyscy okłamujemy i wszyscy jesteśmy okłamywani, nawet przez najbliższych. Ale nie słuchajcie mnie, bo mogę kłamać, tak samo jak pani Jolanta Antas może kłamać w swej publikacji - "O Kłamstwie i Kłamaniu".
Przeczytajcie i przekonajcie się sami, kto was okłamał!

P.S. Ogromne podziękowania dla mojej Przyjaciółki, która mnie zaznajomiła z publikacją!

Gatunek: Monografia, Nauka, Socjologia, Psychologia, Językoznawstwo
Rok Wydania: 2008
Wydawnictwo: Universitas

wtorek, 23 października 2018

Kfason 6 - Krakowski Festiwal Grozy 2018

  
   Słowem wstępu z otwarcia festiwalu, było by dobrze się bać i dobrze przy tym bawić. Muszę przyznać, że dobrze się bałem i dobrze się przy tym bawiłem! Nawet więcej, bo udało mi się odczuć inne wrażenia i zamyślić się podczas ciekawych prelekcji, na których dowiedziałem się wiele nowych rzeczy.
   Parę słów dla tych, którzy nie wiedzą o istnieniu Kfasonu:
   Zacznę od tego, że tegoroczny Kfason, odbył się 20 października 2018 roku i był pierwszym, na którym się pojawiłem. Chociaż to była już szósta edycja, wcześniej nie doszły mnie słuchy o tej imprezie. Jej rosnąca popularność, dała mi w końcu znać o sobie w zeszłym roku, kiedy to z wypiekami na twarzy chciałem przyjść, lecz nie pozwoliły mi na to inne zajęcia. W tym roku już sobie nie podarowałem i odbiłem sobie. Szkoda tylko, że nie pięć poprzednich edycji. Pomysłodawczynią organizacji tak zacnej imprezy była Magda Paluch, która jest bibliotekarką w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie, jest grozolubem z krwi i kości, gdzie krew i kości są wplecione w gatunek, patronujący całemu wydarzeniu. Każda edycja festiwalu ma miejsce w Artetece, wspomnianej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Arteteka zaś jest to osobny budynek kulturalno - wypoczynkowy, jakby alternatywna odnoga samej biblioteki. Budynek ten posłużył jako miejsce spotkań takich jak np Kfason. Trzy piętra na cały dzień, stają się miejscem prelekcji na tematy istotne w pisaniu horrorów i form straszących. Dodatkowo od 2014 roku, podczas Kfasonu, odbywa się gala wręczenia Nagrody Polskiej Literatury Grozy imienia Stefana Grabińskiego. Instynkt mnie nie mylił co do cudowności projektu, dlatego z czystym sumieniem mogę już napisać: BYŁEM, WIDZIAŁEM, ZAPRASZAM!
Stoisko książkowe na dzień dobry!

   Na samym wejściu, witali nas organizatorzy imprezy, wraz ze śmietanką autorów polskiej grozy. Dwa stoliki do dyspozycji odwiedzających, w szybkim tempie stały się reaktorem przyjemnej atmosfery. Stoisko z książkami i poczęstunek w formie herbaty, kawy i różnego rodzaju słodkości - kto by nie poczuł się połechtany? Z powodu nieumiejętności bilokacji niestety nie mogłem wysłuchać wszystkich paneli, co na szczęście mogę częściowo nadrobić, gdyż niektóre z nich były nagrywane i emitowane live na youtubowym kanale WBP. Nie mniej jednak musiałem się zdecydować i poszedłem na najciekawsze moim zdaniem prelekcje. Spośród szesnastu prezentacji, cały dzień spędziłem na trzech prelekcjach, jednym panelu prezentacyjnym i jednym wywiadzie. Niestety z powodu wieczornych obowiązków nie dotrwałem do gali rozdania nagród Stefana Grabińskiego, ale śledziłem galę live.
   Moim zdaniem każdy miłośnik horroru i amator niepokojącej sztuki pisarskiej, powinien wpaść na Kfason, aby posłuchać i podzielić się swoją wiedzą na temat grozy i tego, co wzbudza w nas strach. Mogłoby się to wydawać błahe, ale ogromny jest zasób motywów oraz elementów pojawiających się w grozie. Otóż horror to nie tylko oklepane motywy opętań, psychopatycznych morderców, skąpanych we flakach swych ofiar, czy grupy nastolatków, których spotka coś przerażającego. Fabuły i konstrukcje historii potrafią być o wiele bardziej skomplikowane, a na Kfasonowych prelekcjach, można podłapać inspiracje lub posłuchać o motywach często się pojawiających, lecz nie będących tak oczywistymi do wyłapania. Takie przeświadczenie miałem na samym starcie, kiedy usiadłem przed Pawłem Mateją i słuchałem jego panelu pt. "UFO startuje z piekła". Temat na powitanie idealny!
   O pojawieniu się UFO w horrorach mało się mówi, a jest to bardzo niepokojący temat nieznanych sił, których ingerencji człowiek się boi i można o tym poczytać choćby u Wellsa. Tym samym stwierdzeniem kierował się nasz prelegent i sam potwierdził brak takiego tematu na Kfasonie. Zagadnienie o tyle fascynujące, że można by się rozgadać na wiele godzin, natomiast najważniejsze fakty od Lovecrafta do Aniołów Nieba, wywodzących się od Plejadian, dały rozległe rozważania na temat strachu, jaki żywimy do obcych przybyszy z kosmosu. Każdy z nas, zna problem uprowadzeń ludzi i badania wykonywane przez obcych. Dodałbym także parę słów o mutylacji bydła, których zdjęcia są naprawdę przerażające. Jednak pan Mateja, od porwań przeszedł do ruchów religijnych zainspirowanych przez bliskie spotkania trzeciego stopnia. Tym samym polecił słuchaczom ciekawą książkę "Kulty UFO" pod redakcją Piotra Czarneckiego i Anny Zaczkowskiej. Prelekcja przywołała na myśl program "Starożytni Kosmici" z History TV i choć temat poważny dla wierzących w życie pozaziemskie, tak było zabawnie i ciekawie z dużym niedosytem.

   Zaraz po dyskusji na temat obcych, na tym samym piętrze, drugim tematem był charakterystyczny dla horroru temat przerażających eksperymentów. Prelekcję o tytule "Horror w nauce", prowadził Michał Gacek. Jego specjalizacja psychologii klinicznej, zapewne była oczywistym napędem do omówienia takiego tematu. Nie da się zaprzeczyć, że szalone eksperymenty to też temat rozległy,  pan Michał zaprezentował nam eksperymenty, o których sam nie miałem pojęcia. Ich dokumentacja pochodząca z czasów czarno białych zdjęć i filmów, sama w sobie, wywoływała przerażenie. Niektóre fakty z doświadczeń, przytaczane przez Michała Gacka czasem nawet skutkowały reakcjami niedowierzań. Mamy na to dokumentacje i nie da się zaprzeczyć, że w naszej historii wielu szalonych naukowców było i mieli pomysły rodem z dreszczowców. Mysia utopia, przeszczep głowy u małpy albo artystyczne wszczepienie sobie ucha w przedramię, otwiera naszą wyobraźnię i aż chciałoby się o tym coś napisać. Ekscytacja tym, jakże niemiłym tematem, interesuje do tego stopnia, że trzeba wspomnieć o literaturze polecanej przez prelegenta. "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków" autorstwa Mary Roach była to pozycja, na którą powoływał się nasz prelegent, opowiadając nam o strasznych praktykach prowadzonych przez szalonych naukowców. Prelekcja wydawała się jeszcze ciekawsza niż poprzednia i też nie starczyło czasu na wyczerpanie materiału. Zostało nam więc drążenie tematu w fachowej lekturze.
Michał Gacek, czyta "Sztywniaka. Osobliwe życie nieboszczyków"

   Po naukowych rozważaniach, na pierwszym piętrze doszło do rozmowy Krzysztofa Grudnika i Wojciecha Guni na temat publikacji o nazwie "Sny Umarłych: Polski Rocznik Weird Fiction". Dyskusja bardzo ważna, jeśli na sali byli pisarze weird fiction. W tej dyskusji panowie ukazali tendencję pisarzy do typowej tematyki poruszanej przez prekursora gatunku, Lovecrafta. Przyznaje sam: macki, księgi przywołujące szaleństwo, światy snu czy przedwieczni już są oklepani. Rozmówcy przestrzegali właśnie przed tymi elementami. Dla typowego pisarza weird fiction to są główne atrybuty. Niestety już wyczerpane dlatego panowie wpadli na pomysł, aby skatalogować główne motywy weird fiction obecnie powtarzane. Weird fiction to nie tylko Lovecraft, a jak się okazuje w Polsce mamy dużo twórców tego gatunku, skoro w samym roczniku pojawia się dwudziestu trzech autorów. Rozmowa chciała sprowadzić na dobre tory i wierzę, że miała pobudzić do szukania nowych pomysłów, bo gatunek rozległy. Ciekaw jestem czy zamierzenie zostało w ten sam sposób odebrane, czy raczej zniechęciło do pisania. To okaże się już w przyszłym roku, kiedy pojawi się druga część "Snów Umarłych".

   Kolejnym punktem w moim planie było piętro drugie gdzie miał się odbyć pokaz filmu "Siedlisko". Przed przybyciem na Kfason, obejrzałem trailer i muszę przyznać, że ścieżka dźwiękowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie i tylko na jej podstawie wybrałem się na seans. Sam trailer nic mi nie mówił, ale widać było, że film robiony w starej konwencji co mnie dodatkowo zainteresowało. Twórca filmu, Lethergus nie był mi wcześniej znikąd znany. Ciekawym doświadczeniem było obejrzeć jego film i zastanowić się jak on patrzy na świat. Poza książkoholizmem, jestem kinomaniakiem i uwielbiam ambitne, nietypowe kino, które jest mocne, a tym bardziej, gdy ryje baniak. "Siedlisko" było wg mnie najdziwniejszym filmem, jaki widziałem w życiu. Okazuje się więc, że mało widziałem. Film nie był typowym horrorem gdzie mamy aktorów, akcje, wątki poboczne. Tu mamy do czynienia z czymś trudniejszym. Skłaniającym do myślenia. Autor opowiada, że jest to horror zmiksowany z filmem psychologicznym. Mocno psychologicznym. Styl, w jakim było kręcone "Siedlisko" przypomina film "Begotten". Bazuje się tu na obrazach, grze świateł, zsynchronizowanych pomysłowo ze ścieżką dźwiękową, mającą na celu pobudzenie naszych receptorów. Z początku film wydawał mi się nudny, bo szczerze mówiąc, nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Cały czas pojawiały się jakieś obrazy, czekałem na akcje. Po paru minutach zrozumiałem, że to nie jest typowy film. Pojawiło się skojarzenie do "Begotten" i zacząłem główkować nad zrozumieniem tego filmu. Po seansie nie wiedziałem nawet, o co zapytać twórcę filmu. Opowiedział widzom o tym, że jest pasjonatem starego kina i chciał to jak najlepiej oddać w swoim filmie, wykorzystując w nim efekt zniszczenia taśmy i z tego, co zrozumiałem, operował narzędziami filmowymi ze starszych epok. Zainteresowania Lynchem i oczka w stronę starych, czarno białych i niemych filmów stały się zrozumiałe. Fascynująca postać i zastanawiający film. Polecam obejrzeć, niemniej jednak trudno byłoby mi zrecenzować. Tego filmu nigdy nie zapomnę! Więcej takich twórców.

   Pół godzinna przerwa, zdążyła nas przygotować do najciekawszej moim zdaniem prelekcji na tegorocznym Kfasonie. Krzysztof Grudnik przygotował nam temat "Gdyby Lovecraft nie był rasistą - literackie konsekwencje światopoglądu pisarza". Nie mogło się obejść bez Lovecrafta, ale zajęliśmy się jego życiem prywatnym, które było owiane kontrowersją i dziś byłoby nie do pomyślenia. Zachwyt rasistą towarzyszy polakom, można by powiedzieć, od kilku pokoleń. Natomiast po tej prelekcji okazało się, że pan Howard nie byłby nami zbytnio zachwycony. Muszę przyznać, że Krzysztof jest urodzonym prezenterem. Zaangażowanie, jakie przedstawił w wybadane przez siebie rzeczy, podziwiałem i szło wyczuć pasję, jaką wkładał w to, co robił. Tym bardziej że sam wykład nie był sztywnym wykładem pozbawionym jakiejś otoczki. Było przezabawnie, co rozluźniało atmosferę w przystępny sposób. Gry tekstem także błyskotliwe. Do tego slajdy starannie przygotowane, choć kipiące prostotą w połączeniu z bardzo dobrze przygotowaną przemową, stały się zsynchronizowanym dodatkiem. Sam temat prelekcji okazał się dowodem na to, że gdyby Lovecraft dziś żył, nie byłby uraczony Polakami czytającymi jego prozę. Przerabianie Houellebeqca, S. T. Joshi i nazistowsko - faszystowskich ideologii, pomogło nam zrozumienie, do jakiego systemu wartości bliżej było Lovecraftowi. Mimo jego nienawiści do gatunku ludzkiego wciąż będziemy uciekać w jego światy. Za to wyłożenie mi szczegółowo rasizmu autora, bezapelacyjnie było najciekawszą prelekcja i to nie tylko według mnie.

   Swój pobyt na Kfasonie zakończyłem rozmową z A. Ramaszkan pod szyldem "Co dzieje się za drzwiami prosektorium". Pani Ramaszkan mówiła o tym, jak wygląda praca w prosektorium, jakie emocje towarzyszą takiej pracy, jak wyglądała jej droga do obecnego miejsca, kto może pracować w krematorium, jakie jest jej podejście do martwego na stole i o tym, że kocha swoją śmierdzącą robotę, do której smrodu się przyzwyczaiła. Udało nam się usłyszeć nawet o tym, jak szczegółowo wygląda cięcie zwłok. Wywiad wywołał takie zainteresowanie, że cała rozmowa przedłużyła się i mogła zalać fala pytań od publiczności.

   W końcu gwóźdź programu. Panel nominowanych do Nagrody Polskiej Literatury Grozy imienia Stefana Grabińskiego. Spośród tegorocznych nominowanych pojawili się Agnieszka Kwiatkowska ("Drugi Peron"), Piotr Kulpa ("T.T"), Artur Urbanowicz ("Grzesznik"), Damian Zdanowicz ("Kamienica Panny Kluk"). Niestety zabrakło Remigiusza Mroza, nominowanego do nagrody za swoją "Czarną Madonnę". Z obecnymi nominowanymi rozmowę przeprowadził Krzysztof 'Korsarz' Biliński, związany z Wydawnictwem IX. Niestety w środku rozmowy musiałem się ulotnić, przez co nie mogłem osobiście pogratulować zwycięzcy, wyłonionego po absorbującej rozmowie. A laureatem tegorocznej nagrody był Artur Urbanowicz, ze swoim "Grzesznikiem", co było też dla mnie zaskoczeniem, ponieważ z tego, co widziałem bardzo poczytnym, był Remigiusz Mróz. Tu jednak wiele się nie myliłem, gdyż pan Mróz otrzymał wyróżnienie czytelników.
  (u góry) od lewej: Damian Zdanowicz, Agnieszka Kwiatkowska, Artur Urbanowicz, Piotr Kulpa i Krzysztof Biliński
(na dole) laureat Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego, Artur Urbanowicz i prowadzący Krzysztof Biliński

 Było bardzo miło i inspirująco. Można było ciekawie porozmawiać z gośćmi, z autorami, od których nie trudno było dostać dedyk i podpis na książce. Kto nie był ten trąba. Po tym Kfasonie pewnie spróbuje swoich sił w kolejnych "Snach Umarłych", a tymczasem zostają wspomnienia. Czekam na kolejną edycję i serdecznie gratuluje laureatom!
   Niech horror będzie z wami! A jeśli zainteresowałem was imprezą, wpadajcie za rok, to postraszymy razem!
 

sobota, 13 października 2018

Misja

Nie wiedziałem jak nazwać tego posta, ale stwierdziłem, że słowo "misja" będzie najodpowiedniejsze...

Bo książka żyję, gdy się ją czyta, a jej szpitalem są księgarnie i biblioteki...
Uratuj lektury razem ze mną i zacznij je czytać!



    Z powyższym cytatem rozpocząłem swoją misję jako Ratownik Lektur, a była ona długa i nie do końca jest sprecyzowana. Początkowo nazwanie się Ratownikiem Lektur było dla mnie krypto zabawą, której sens rozumiałem i znałem tylko ja. Z miłości do książek i czytania postanowiłem dać swojej domowej biblioteczce wszystkie dobrodziejstwa światowej literatury. Na myśl o tych wszystkich ludziach, którzy wyrzucają książki na śmietnik albo używają ich jako podpałkę do kominka, postanowiłem stać się obrońcą uciśnionych książek i dać nowe miejsce dla książek, których nigdy się nie pozbędę. Dać im życie w przyjemności ich czytania, jaka spłynie na mnie. A nie przebierałem w gatunkach. Znałem powiedzenie "tyle książek, tak mało czasu, by je wszystkie przeczytać", zanim było popularne w środowisku internetowym. Właśnie za pośrednictwem internetu chciałem trafić do znieczulicy literackiej. Ogłaszałem się w portalach typu gumtree czy olx, a także w różnych książkowych grupach facebookowych. Pisałem, że ja jako zamiłowany bibliofil przyjmę każdą zalegającą i niechcianą książkę, czasopismo, komiks itp. (nie samymi książkami czytelnik żyję). Podpisywałem się na końcu ogłoszenia jako Ratownik Lektur. O dziwo dużo osób się zgłaszało i to z całymi kartonami książek. Cieszyło mnie to!
   Później nie było, kiedy takich ogłoszeń ogarniać, ale chęć zapychania mieszkania książkami nie odeszła. Pojawiały się pomysły, aby zrobić z Ratownika Lektur emblemat charytatywnych akcji ze zbiórkami książek dla dzieci, samotnych, chorych itd. Byłem jednak świadom, że do takiej akcji potrzebne są znajomości i najlepiej inni miłośnicy czytania. Przede wszystkim możliwości. Na to trzeba by sobie zapracować. Najprzyjemniejszym sposobem pracy jest dla mnie pisanie, co bardzo się łączy z książkami. A że lubię o książkach opowiadać i polecać innym te, którym dałem życie w mej wyobraźni, doszło do mnie, że przy pomocy paru codziennych narzędzi, jakimi są social media mógłbym polecać szerszej społeczności to, co uważam za ciekawe lub z czym przyszło mi się zmierzyć. 



   W sieci recenzentów jest całe zatrzęsienie. Żółtodziobów, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim czasem oraz profesjonalnych recenzentów z rzetelnymi zdaniami o przeczytanych książkach. Ja sobie będę pomiędzy nimi i będę dzielić się opinią o książkach niż je stricte recenzować (dla mnie te rzeczy się różnią). Bardzo będzie mi zależeć na dotarciu do najmłodszych czytelników, ponieważ młodość to najbarwniejszy czas, aby ćwiczyć wyobraźnię czytaniem. Tym bardziej że bajek i beletrystyki dla młodzieży nie brakuje i sam lubię do niej wrócić. Osobiście jestem grozolubem i horror, groza, weird fiction to dla mnie duże poletko bodźców. Nie zabraknie też popularnonaukowych poleceń. Czym jest czytanie bez nauki i nauka bez czytania? To się łączy idealnie dlatego najlepsze i najciekawsze tytuły naukowe poleci wam Ratownik Lektur. Ponadto chciałbym odsyłać do tytułów, o których się nie mówi lub które są w większym, lub mniejszym stopniu odsuwane od popularności bądź są to tytuły "zakazane" - obym nie dostał za propagowanie takich folderów bana! - No bo, kto z nas nie kocha tajemnic? Każdy z nas jest bombardowany tzw. "teoriami spiskowymi", a na ich temat jest osobna i potężna półka. Pozwólmy każdemu stwierdzić jak bardzo jest oszukiwany lub w jakich dziuplach zakryta jest prawda. Ja będę tylko naprowadzać. Kto mnie zna, wie, że mam motto brzmiące: "bardziej interesuje mnie życie innych, niż moje własne", stąd moje zamiłowanie do biografii, reportaży, pamiętników, o których też będę wam pisał. Nie omieszkam rzucić paru uwag odnośnie pojawiających się nowości wydawniczych. Nie tylko wśród literatury, ale czasopism, których prenumeraty wzbogacą różnorodnością treści naszą domową biblioteczkę. A żeby było ciekawie, od czasu do czasu, pokuszę się o opisanie moich wrażeń co do lektur szkolnych, którymi katują każde pokolenie czytelników, zainteresowanych innymi tytułami. A nuż się uda młodzież zaciekawić spojrzeniem Ratownika Lektur i jego ciekawostkami na temat nudnych lektur. Więc poza zachęcaniem do ratownictwa lekturowego ugryzę chyba każdą kategorię czytelniczego świata.
   Swoje opinie i polecenia rozpocząłem od profilu na Instagramie, który obecnie nie prosperuje, ponieważ hasło zapomniane, a żeby przypomnieć sobie je, muszę się zwrócić do starego adresu e-mail, którego rzadko używam i też muszę odzyskać do niego hasło, czego mi zabrania strona, bo już na różne sposoby próbowałem kombinować z hasłem i muszę je jak to nazwano "wymusić" pisemnie. TECHNOLOGIA!!!
   Blog miał być pierwszy, ale praca i inne zajęcia przytłaczały (typowa wymówka) i długo trwało, zanim wziąłem się za niego na poważnie. Co prawda wizualnie brakuje mu piątej klepki, ale z czasem powinno się to poprawić. Nie to jest jednak najważniejsze a teksty, bo na tym opiera się blogowanie. Nie pisałem i nie prowadziłem blogu od 2004 roku i się zapewne dużo w tym świecie zmieniło. Podołam, jeśli uda mi się opanować systematyczność pisania i może kiedyś Ratownik Lektur będzie jednym z podstawowych źródeł o książkach.
   Ale hola, hola!
   Nie tylko o książkach będę tu pisał, ale też o wszystkim, co z nimi się wiążę. Mam tu na myśli o wydarzeniach i innych kulturowych działaniach, które mają w sobie duszę książki. Na sam początek kolejny post będzie mini relacją z nadchodzącego festiwalu miłośników grozy - Kfason 6, który odbędzie się w Krakowie na ul. Rajskiej 12 przy Bibliotece Wojewódzkiej. Nie mogę się doczekać tego wydarzenia i mogę zapewnić, że dziady, Halloween czy co tam wyznajesz w klimacie straszącym, najlepiej zacząć właśnie od Kfasonu. Następnie mam już przygotowanych kilka książkowych poleceń, którymi się podzielę i myślę, że będzie ciekawie.

    Zapraszam także na Instagram Ratownika Lektur, gdzie znajdziecie już trochę ciekawych publikacji a dopóki nie odzyskam hasła, nic tam się nie pojawi. Oczywiście zachęcam polubić też funpage na Facebooku (odsyłacz na moim blogu) i chociaż wiemy, że tam tnie zasięgi, to dużo się tam pojawi materiałów. Moje opinie znajdziecie także na portalu www.lubimyczytac.pl. A przede wszystkim, co najważniejsze czytajcie wpisy na blogu, bo to tu jest centrum Ratownictwa Lektur!

Dziękuję tym, którzy przeczytali do końca i chciałbym się z wami przywitać - cześć i pozdrawiam!
Pamiętajcie, by dawać życie niechcianym książkom!
Do przeczytania!
Ratownik Lektur!