czwartek, 1 września 2022

Maryla Szymiczakowa - Seans w Domu Egipskim

 




    Zwykle nie gustuje w kryminałach. Nie jest mi z nimi po drodze, jeśli chodzi o moje zamiłowania. Musi być w nich coś co sprawi, że nie poczuję sztampy i nie wyczuję czytając, że czytałem kryminał. Muszę więc przyznać z rozkoszą, że retro kryminał to zdecydowanie to, co do mnie przemawia. Trzeba jednak umieć napisać w takim klimacie i zachować mój zmysł czytelniczy w staromodnej osłonie, która przemawia "utknąłeś nie w tej epoce". Zaiste Szymiczakowa właśnie tak prowadzi swoją powieść osadzając ją pomiędzy XIX a XX wiekiem. Dodając do tego scenografię jaką jest miasto Kraków, czuję się jakbym po prostu czytał dokumentację z minionych zdarzeń mojego rodzinnego miasta, zachowanych jeszcze w epokowym języku. Wiele dzieł jest w klasyce polskiej literatury, która ewidentnie kojarzy się z miastem smoka Wawelskiego, ale gdybym ze współczesnej prozy coś miał osadzić na podium, zdecydowanie podsunąłbym serię o detektyw Szczupaczyńskiej. Osobiście rozpocząłem zapoznanie się z tą serią od dość końcowej, a wręcz już wewnętrznej strony, bo to już trzeci tom przygód profesorowej. Fabuła i motyw są bardzo proste. Główna bohaterka - żona profesora Ignacego Szczupaczyńskiego w ostatnich dniach roku 1899 wybiera się do znamienitych znajomych na nie typową imprezę, której głównym punktem ma być seans spirytystyczny. Na seansie gośćmi poza szanowanymi mieszkańcami Krakowa jest nawet sam Stanisław Przybyszewski. Medium Ryczywolska, gospodarze i goście emocjonują się na myśl o ekstraordynaryjnym wydarzeniu. Towarzyszy mu jednak pewne tajemnicze zabójstwo gospodarza, które rozpoczyna dociekania najgorliwszego widza zajść - profesorowej Szczupaczyńskiej, pędzącej z pomocą sędziemu Klossowitzowi.
    Pojawiają się tajemnice, intrygi, zdrożne romanse, a wszystko na tle rzeczywistego Krakowa i jego rzeczywistych reprezentantów artystycznej bohemy. Zatem Kraków widnieje na stronicach taki jaki jest faktycznie i jaki był wówczas, gdy dzieje się akcja powieści. Głównym miejscem wydarzenia staje się tzw Dom Egipski, który rzeczywiście istniał w tamtych czasach, był bogato ozdobiony, a dziś jest zwykłym mieszkalnym budynkiem. Mieszkając w Krakowie i czytając o danych ulicach łatwiej nam sobie wyobrazić przykładowo drogę Szczupaczyńskiej z jednego punktu do kolejnego. Takie miejsca jak kamienica Przybyszewskiego na Karmelickiej, czy istniejący do dziś przybytek artystyczny Paon nie są odległe, a wręcz przeciwnie w trakcie lektury, aż chce się je odwiedzić. Śledztwo Szczupaczyńskiej i Klossowitza opiewa w zawiłości, obyczajowe odkrycia i realne wtedy relacje między bohaterami. Sama obyczajność artystycznej dekadencji wydaje się pięknie sformułowana do tego stopnia, że wierzymy w słowa powieściowego Przybyszewskiego czy wtórującemu na rauszu Wyspiańskiemu. Rozwiązanie śledztwa oczywiście okazuje się niespodziewane i by do niego doszło odbywa się kolejny seans madame Ryczywolskiej i kolejne wezwanie duchów.
    Jeśli chodzi o napisaną powieść, bawiłem się świetnie, czytało mi się szybko, nadążając nad tekstem, rozdział po rozdziele jakby czekając na kolejny odcinek serialu. Chwalę bardzo zachowany dystyngowany język, w którym można odszukać kilka zapomnianych słów, mogących wzbogacić elokwencję. Dodaje to właśnie autentyczności tego gatunku i jego czasu akcji. Natomiast spodziewałem się więcej szczegółowych akcji związanych ze spirytyzmem, który tak naprawdę jest tylko tłem, z dłuższymi wątkami na początku i końcu powieści. Ponadto świetna lekturka na wakacje, którą można czytać kilkukrotnie i nigdy się nie znudzi stawiając nas w realiach końca dziewiętnastego wieku. Morał pokazuje jak ustawione może okazać się czymś prawdziwym, a sielankowe zakończenie prezentuje rodzinny lub domowy obyczaj dawnego Krakowa

Gatunek: Retro kryminał 
Rok: 2018
Wydawnictwo: Literanova