niedziela, 24 stycznia 2021

Bruno Schulz - Sklepy Cynamonowe / Sanatorium pod Klepsydrą

 



   Prozaicy pokroju Bruno Schulza zapewne wśród wielu czytelników będą niezrozumiani i trudni do przyswojenia. W szczególności w dzisiejszych postmodernistycznych czasach, w których czytelnik liczy na trud sytuacyjny, ale w bardzo prostych słowach. Schulz natomiast, jako pisarz wybitny i zdecydowanie przedstawiciel surrealizmu wymaga od czytelnika wyobraźni i intelektualnego wchodzenia w szczegóły. Pierwsze spotkania ze Schulzowską literaturą są trudne i jest to piękna literatura, ale wydaje mi się, że nieodpowiedni przedział wiekowy uczniów, zapoznajemy z tą pozycją. Do "Sklepów..." i "Sanatorium..." trzeba dojrzeć. Zwykły uczeń nieprzywiązujący wagi do lektur uzna Schulza za grafomana - o ile będzie znać to słowo. Nie jest to też lektura na raz. Nie poczujemy i nie zrozumiemy jej, czytając ją tylko jeden raz. Polecam do niej wracać kilka razy. 
   Teraz sedno pozycji. Są to dwa tomy opowiadań ściśle może ze sobą nie powiązanych, ale bohaterowie i motywy łączą oba zbiory i wszystkie osobliwe opowiadania. Oba zbiory ponoć zawierają kwestie autobiograficzne. Główny bohater Józef opowiada niesamowite zdarzenia i przygody odbywane z jego ojcem Jakubem. Ciekawostką jest, że w rzeczywistości ojcem Brunona był właśnie Jakub. Mnie natomiast postać Józefa mocno kojarzyła się z prozą Kafki. Właściwie przygody Józefa i Jakuba nie są zwykłymi przygodami, a raczej poetycznie opisanymi w konwencji surrealistycznej snami. Snami Jakuba. Z tych opowiadań oniryzm po prostu wypływa strona po stronie, a czytelnik w nie wpatrzony, sam ulega sennym wizjom. To prawda. Nie raz zdarzy się, że przyśniesz przy lekturze, lecz jaka literatura jest w stanie wywołać w czytelniku tak przyjemną chęć. To zakrawa na magię i choć przeciąga to całe czytanie, nie odrzucasz tej lektury, nie nudzisz się nią, po prostu ja chłoniesz i się w nią dosłownie wciągasz. Może się zdarzyć, że nie będziesz wiedzieć o czym czytasz, ale kiedy wrócisz do tego i zwizualizujesz sobie to o czym czytasz, spojrzysz inaczej na pewne szczegóły. Powracające motywy ptaków, karakonów, manekinów, pornografii, bliżej nieokreślonych armii, kolei oraz śmierci ojca łączą się w psychodeliczny gwar, któremu czytelnik przygląda się z poziomu obserwatora. To wygląda tak, jakby czytelnik czytał czyjś sennik, Ba! Jakby się tułał po cudzym śnie. Zatem motyw snu ma tu charakter świata przedstawionego i nic w tych opowiadaniach nie wiąże się z realnością. Za to możemy zyskać odczucie groteski, absurdu i niestandardowej grozy. 
   Składnia zdań w opowiadaniach jest mistrzowska - wyszukane metafory, przepięknie rozbudowane opisy nawet najmniejszych szczegółów i często staromodne słownictwo, do którego trzeba przysiąść ze słownikiem. Proza Brunona Schulza, mam nadzieję, już na wieki pozostanie arcydziełem literatury międzywojennej. Jej forma zdecydowanej zabawy z wyobraźnią wykształtuje na pewno nie jednego artystę, a nuż wybitnego pisarza. Świetnym podsumowaniem lektury jest film Wojciecha Jerzego Hasa "Sanatorium pod Klepsydrą" inspirowany kilkoma opowiadaniami z tytułowego zbioru. Natomiast spośród samych opowiadań dla mnie najlepsze okazały się: "Traktat o Manekinach", "Karakony", "Druga Jesień" oraz "Sanatorium pod Klepsydrą" i na te polecam zwrócić szczególną uwagę. 

Gatunek: Literatura Piękna / Klasyka / Surrealizm
Rok: 1933 / 1937 / 2017
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

środa, 6 stycznia 2021

Patrick Suskind - Pachnidło

 



    Tytuł ten rozpowszechniony obecnie głównie przez film na podstawie omawianej lektury to niebanalna historia geniuszu, grozy i XVIII wiecznej Francji. Film znany przez duże grono kinomanów, zdobył serca wielu fanów, gdyż był równie niebanalny, piękny i dopracowany. Powieść na której oparto film, jest także piękna i należy oddać, że powstała długo przed ekranizacją. Jej wydanie datujemy na 1985 rok, natomiast zaskakujące są język i znajomość kultury XVIII wiecznej świata przedstawionego przez autora. Autentyczność tekstu jest idealna, za co autora tylko chwalić, bo język jest tak dostosowany, że chociaż, od czasu do czasu trzeba zasięgnąć słownika, to jest on piękny i przystępny, a do tego płynie się z tekstem. "Pachnidło..." to literatura wybitna, zasługująca na tak wybitne dzieło, jakim jest film Toma Tykwera. Opinie jednak różnią się bardzo - niektórzy twierdzą\, że film jest lepszy niż książka, a niektórzy, że film równie dobry co książka. Odwieczne pytanie postawione: co lepsze? Powieść, czy ekranizacja? Ale nie jesteś tu by porównywać. 
    Moim zdaniem książka dorównuje ekranizacji - nawet nie separowałbym jednego od drugiego. Film ponadto jest wierny książce. Może z małymi nieistotnymi szczególikami, ale mówiąc o filmie, to jakbyśmy mówili o książce i na odwrót. Jak już wspomniałem język jest tu bardzo mocną stroną - epokowy i poetycki w mnogości opisów. Autor przyjął bardziej gawędziarski styl i zaoszczędził na dialogach. Tym samym powieść przypomina baśń lub jakąś przypowieść. Wykwintny i erudycyjny język środowiska perfumeryjnego dodaje autentyczności, otaczając wrażeniem, jakbyśmy byli w miejscach i wśród ludzi, o których czytamy. Powieść jest jak dla mnie mieszanką gatunkową grozy, nowelki obyczajowej, dramatu i thrillera. W Paryskim oświeceniu poznajemy świat zapachów i smrodu. Dosłownie język autora, znowu chwalony, w opisach przybliża nam zapachy otaczającego nas świata. W tych opisach wszystko pachnie, rozczulając nas, a smród potrafi wywrzeć efekty wymiotne. Jednak w dużej mierze czytamy o przyjemnych zapachach, które wręcz czujemy w myślach podczas lektury. 
   Cała fabuła opiera się na historii Jana Baptysty Grenouille, któremu towarzyszymy od narodzin. Od tego momentu czytamy o jego niezwykłości, woli przetrwania i uporze. Grenouille charakteryzuje się jednym unikatowym darem - posiada nadnaturalny zmysł powonienia. Poznaje, komunikuje się, oblicza i rachuje za pomocą węchu. Zapach to wszystko, co cieszy go w życiu. Z czasem jednak jego fascynacja zapachem osiąga poziom maniakalny i za wszelką cenę chce nauczyć się wytwarzać zapachy, a nawet je zatrzymać. W tym celu uczy się w kilku miejscach tworzenia perfum - tworzenia baz zapachowych, a następnie tzw. anflurażu. Niestety Grenouille i jego chore ambicje każą mu wyciągać zapach z dosłownie każdej rzeczy, każdego zjawiska i każdej istoty. Im więcej życia, tym lepiej. Bohater odkrywa zapach doskonały, który pozwoli mu poczuć się kochanym, a zapach ten dostarczą mu tylko odpowiednie ciała kobiet. Od tej pory zaczyna się seria wyrafinowanych i nieprzewidzianych morderstw. 
    Ubóstwienie, wiążące się z niepohamowanymi rozkoszami cielesnymi kończy się aktem typowym dla grozy. Przekonujemy się, jak wielką władzę i oddziaływanie na ludzką psychikę może mieć zapach. Pomijając epokę, w której dzieje się akcja, zauważmy, jak ważny jest zapach wokół nas i jakie niesie informacje. To wiedział Grenouille i stał się nawet tego ofiarą. Czy zakończenie satysfakcjonuje na tle tak wysokiej literatury? Dla mnie to miał być hołd w stronę grozy - czysta rozrywka o aromacie godnym mistrzów pióra. Poczuj sam, o jaki aromat chodzi. Zapewniam, że czytając książkę wyświetlą Ci się w głowie znakomite sceny Tykwera. 

Gatunek: Literatura Piękna / Groza / Dramat / Thriller / Nowela
Rok: 1985 / 2015
Wydawnictwo: Świat Książki