środa, 30 grudnia 2020

H.G. Wells - Wyspa Doktora Moreau

 




   Wells stał się jednym z najważniejszych prekursorów literatury science fiction - to nie ulega dyskusji. Tworząc swoje powieści, oparł się na przełomach, królujących w czasach jego działalności. Otwierało to furtkę wyobraźni Wellsa do bardzo pokaźnego stopnia. Przykładem jest właśnie "Wyspa Doktora Moreau", która dotykała tematów ewolucji, genów DNA i odważnej wizji zabawy w Boga. Ponadto autor nie stroni od atmosfery grozy w swym dziele. Powyższe tematy jeszcze nie tak opanowane były wówczas "nieznanym", którego zawsze się bano, a Wells doskonale i z manierą wykorzystał w swej powieści. 
   Pozycja ta jest moim zdaniem idealnym początkiem przygody z sci fi dla czytelnika. Nie zawaham się stwierdzić, że nawet dla młodego czytelnika i nie mam tu na myśli malców w przedziale wiekowym np. 4-10 lat. Rozgarnięty jedenastolatek albo max. trzynastolatek mógłby spokojnie zacząć eksplorację fantastyki naukowej od tej lektury. Myślę, że można by nawet pomyśleć o kanonie lektur szkolnych. Skąd ta odwaga? Powieść napisana jest przystępnym językiem, poza opisami przerażających wydarzeń nie ma tu nic gorszącego. Wręcz przeciwnie na podstawie tej lektury można śmiało omawiać ludzkie podejście do natury, tematy moralności, a także naukowe spektrum eksperymentalne. To powieść, w której mamy elementy niewiarygodności i fantazję podpartą naszymi obecnymi doświadczeniami w świecie i czasach, gdzie znamy postać Mengele, postępy w genetyce i kilka doświadczeń w eksperymentach z klonowaniem. Gdyby dziś pisać tę powieść to właśnie te kazusy stanowiłyby dla autora inspiracje. 
   Powieść utrzymana jest w formie relacji z pierwszej osoby liczby pojedynczej. Styl opowieści charakterystyczny dla opowiadań Lovecrafta. Narratorem więc i głównym bohaterem jest Edward Prendick, ocalały z katastrofy statku "Piękna Pani". Jako jedyny ocalały wraz z niejakim Montgomerym i jego dziwnym towarzyszem M'lingiem na pokładzie łodzi, która uratowała Eda, dobijają do nieznanej wyspy. Gospodarzem ziemi jest doktor Moreau. Prendick poznaje mroczne badania doktora i jego szalone eksperymenty, polegające na krzyżowaniu różnych gatunków zwierząt i nadawaniu im ludzkich cech. Homoidalne zwierzęce hybrydy obdarzone tzw. Prawem zamieszkują wyspę, lecz widać jak bardzo są ułomne i być może cierpią. Nie pomagają w uldze władcze postawy Montgomery'ego i Moreau. W pewnym momencie wszystko wymyka się spod kontroli i dochodzi do tragedii. 
   Prendick w swych relacjach opisuje wydarzenia zachodzące na wyspie i kontrowersyjne stanowisko naukowe Doktora Moreau. Powieść przywodzi na myśl historie Verne'a lub przygodówki przypominające "Robinsona Cruzoe" lecz mroczniejsze. Można więc uważać, że to przygodówka grozy science fiction. Książkę czyta się szybko i bez problemu, a w posłowiu Mirosława Gołuńskiego poznajemy proces powstawania dzieł Wellsa oraz inspiracje i odzwierciedlenia wywodzące się z toposu dr. Moreau. Znakomite i ważne dzieło, nie tylko dla rozrywki, ale także dla filozoficznych i naukowych dysput, mogących w przyszłości z tej mrocznej historii wynieść coś pozytywnego dla następnych fizjologów i genetyków. Science fiction to nie tylko fikcja, to także nauka. Na koniec przy lekturze zwróćmy uwagę na obrazujące nam lekturę grafiki Giuseppe Galibardi Bruno, który świetnie oddał ducha epoki. 

Gatunek: Powieść przygodowa / Science Fiction / Fantastyka / Groza
Rok: 2020 / 1896
Wydawnictwo: Wydawnictwo Vesper

sobota, 26 grudnia 2020

Artur Urbanowicz - Paradoks

 



   Od debiutu pana Urbanowicza, daliśmy mu, do dziś niezachwiany kredyt zaufania. Wiemy, że nas porwie, zaskoczy, wystraszy, i nauczy wielu rzeczy, jakich tylko życie potrafi zweryfikować, ale ułoży to słowami doskonale złożonymi, zwięzłymi i do zrozumienia dla każdego. W przypadku "Paradoksu" mamy podobnie, z tym że szczegółowe omówienie tej pozycji jest prawie niemożliwe - oczywiście wytłumaczę czemu. Jest ona bezsprzecznie genialna i warta miana bestselleru. To powieść, w której nie wiemy, co się może wydarzyć, gdyż nieprzewidywalna wyobraźnia autora wprowadza takie zwroty akcji, że nie wiemy zupełnie, jakiego gatunku powieść czytamy. "Paradoks" to miszmasz gatunkowy i inspiracyjne tutti frutti, bo naliczyłem kilka odniesień i trafiłem na pewno jedne z głównych. 
   Autor w posłowiu poprosił, aby nie spoilować w recenzjach i opiniach. To też powód, dla którego nie da się szczegółowo omówić tej pozycji. Jest to mimo wszystko zrozumiała prośba, zważywszy na to jak wiele się dzieje w historii. A Artur Urbanowicz piszę tak, że cały czas coś się dzieje. Nawet jak nic się nie dzieje, to rozważania bohaterów absorbują nas całych, jakby to były nasze rozważania - kolejna rzecz, którą uwielbiam w powieściach. Skoro nie spoilujemy to napiszę tylko, o co pokrótce chodzi, tak żeby Cię zainteresować, dorzucając do tego inspiracje, którymi czuję, że autor mógł (ale nie musiał...może to się samo zrodziło w jego głowie?) posiłkować się i których odniesienia widzimy w powieści. Tak więc historia opisuje perypetie studenta matematyki - tyle! Tyle? Nie do końca... Myślisz, że perypetie studenta matematyki będą nudne? A co jeśli z początku będzie Ci się wydawać, że ten przyszły matematyk ma rozdwojenie jaźni? Znajome? A co jeśli dalej się okazuje, że to nie rozdwojenie, a rozwielenie? I to nie jaźni... Tak, jak wyżej miszmasz gatunkowy prowadzi nas od thrillera psychologicznego, przez horror, aż do science fiction. Można śmiało powiedzieć, że to powieść z tych, które ryją banię zbyt mocno. Poza tym główny bohater - wspomniany student matematyki - Maks jest odwrotnością bohatera, bo to jeden z tych, których nie darzymy zbytnią sympatią. To introwertyczny perfekcjonista, niby typowy kujon, ale uważający się za lepszego od wszystkich. Nikt go nie lubi, no, chyba że odrobi za kogoś pracę domową, ale i tego nie robi za darmo. Maks popada w paranoję, gdy zrobi coś źle, a to nie przystoi człowiekowi podchodzącemu do życia z matematyczną precyzją. Autor daje nam też dużo lekcji psychologii, logiki i pokazuje nam jak ważna jest w życiu znajomość matematyki - te argumenty wyjaśniają odwieczne zdanie nieuków: "do niczego mi się nie przyda ta matematyka". Poznajemy pojęcia, których zwykle nie zasłyszymy poza salą wykładowczą, ale określają to jak mówimy poza tą salą. Wydaje mi się, że każdy intelektualista, nawet ten, który za bardzo nie przepada za ścisłością matematyki, będzie się świetnie bawić przy lekturze i będzie się śmiać do rozpuku przy żarcikach rzucanych przez autora. Trzeba dodać, że jest to częściowo powieść autobiograficzna, a na dodatek odwołuje się do wcześniejszych powieści pana Artura, co czyni ją ciekawszą. 
    Przejdźmy teraz do inspiracji i nawiązań. Na pierwszy front wysunęło mi się podczas lektury skojarzenie z filmem "Pi" Darrena Aronofsky'ego. Jak się okaże w dalszej części książki, pojawi się dosłowna wzmianka o tym właśnie filmie. A także do podobnych tematyce "Piękny Umysł" i "Dowód" - są to filmy o uzdolnionych matematykach cierpiących na jakąś neurozę. Te nawiązania jak widać, nie są przypadkowe. Kolejnym skojarzeniem jakie mi się nasunęło pod koniec książki był serial "Dark". Jeśli widzieliście serial nie będę pisał o co w nim chodzi, bo pojawia się tu najważniejszy motyw, którego nie wolno nam spoilować. A jeśli nie widziałeś "Dark" polecam obejrzeć w międzyczasie lektury. Te dwie rzeczy mogą okazać się ciężką rozrywką, ale genialną. Pewne inspiracje mogłyby za wiele zdradzić, ja natomiast, podsumowując w telegraficznym skrócie, chcę zakomunikować, iż "Paradoks" to wspomniane produkcje kinematograficzne połączone w jedno!
    Perfekcjonizm jest chorobą, a ta powieść pokaże Ci, do czego może doprowadzić, gdy WSZYSTKO obliczasz na KAŻDYM kroku, pomimo wypunktowania kwantyfikatorów i tak popełniasz błąd - co robisz, by ten błąd poprawić? 

Gatunek: Thriller / Horror psychologiczny / Sci Fi
Rok: 2020
Wydawnictwo: Wydawnictwo Vesper

niedziela, 13 grudnia 2020

Howard Phillips Lovecraft (i inni) - Wyzwanie z Innego Świata

 



   Dotarliśmy chyba do takiego momentu w historii literatury kiedy mamy już opublikowane wszystkie dzieła Lovecrafta w języku polskim. Włączmy w to opowiadania, eseje i chyba nawet część listów, których ilość przekracza dorobek powiastkowy. Jednak bardzo ważnym, wręcz istotnym elementem w twórczości ojca Cthulhu była więź z innymi literatami jego okresu. Mowa o przyjaciołach od pióra, z rzeczonych listów, którzy stali się współtwórcami cyklu Arkham i kontynuatorami spuścizny Lovecrafta. To właśnie na tą cześć Wydawnictwo IX odgrzebało i wydało zbiór opowiadań "Wyzwanie z Innego Świata". Jest to zbiór najlepszych opowiadań (chyba), jakie Lovecraft współpisał ze swymi korespondencyjnymi przyjaciółmi. Co więcej, te opowiadania nie opierają się ani trochę na znanych nam przez Howarda mitach. W tym zbiorze porzucono ten element, ale również skupiono się na czymś z innego świata - jak zresztą sam tytuł wskazuje. 
   Mamy tu więcej współautorów niż by się zdawało, niemniej powtarzają się, co wcale nie zawęża śmietanki. Wśród współautorów siedemnastu opowiadań są między innymi C.L. Moore, Robert E. Howard, Frank Belknap Long, Robert H. Barlow, Winifred Virginia Jackson i kilka innych nazwisk. Zbiór podzielony jest na dwa rozdziały:
- Opowieści niesamowite
- Opowieści humorystyczne
   Jeśli chodzi o opowieści niesamowite to opisują one typowe dla Lovecrafta rozważania - gierki ze świadomością, podświadomości i nadświadomością, motywy światów równoległych i innych wymiarów, przeplatane ze snem i nadnaturalne istoty z kosmosu - charakterystyczne dla weird fiction. Z kolei opowieści humorystyczne zaskoczą tych, którzy wciąż wierzą, że Lovecraft był ponurakiem niepotrafiącym się uśmiechnąć. Jak się okazuje, dysponował ogromnym poczuciem humoru. Możemy to poznać w gierkach słownych, jakimi nas raczono właśnie w humorystycznych opowiadaniach. Ten rozdział nie jest charakterystyczny dla mistrza grozy, ale wciąż ukazuje kunszt pisarski, który, mimo że lekko archaiczny, pobudza wyobraźnię. Opowieści humorystyczne opierają się na rozterkach obyczajowych życia codziennego nizin społecznych, ale ukazują je w krzywym zwierciadle. Cały sens dowcipu jest dla nas jasny dopiero na końcu - typowa puenta, ale z przytupem. Początkowo czytamy o zwykłym życiu, często z zabawnymi opisami, lecz autorom wystarczy jedno zdanie na końcu opowiadania, po którym tarzamy się ze śmiechu, albo zastanawiamy się, co tu się stało, co to za zwrot?
   Ten nieprzeciętny zbiór opowiadań jest doskonałym suplementem dla fanów twórczości Lovecrafta, którzy znają już wszystko. Kolekcjonerzy także będą zachwyceni, ale trzeba zaznaczyć jedno - to nie jest pozycja dla kogoś, kto rozpoczyna przygodę z prozą Lovecrafta. Taki "świeżak" łapiący za tę pozycję na początek może się zrazić do autorów, a żeby poczuć klimat typowy dla opowiadań weird fiction autorstwa H.P. Lovecrafta, należy zacząć od jego solowych zbiorów gdzie pochłoniemy to czym charakteryzuje się "strach przed nieznanym". Tym samym nie ma co demonizować tego zbioru infantylnym "nie chcę tego, bo tu nie ma Cthulhu!"... Otóż weird, jako gatunek nie polega tylko na Cthulhu, to po pierwsze. Po drugie Lovecraft, jak wspomniałem, jest znakomitym pisarzem i nawet kiedy nie ma mowy o jego mitach, czytamy o istotach robakopodobnych, a sam styl urzeka nas za każdym razem. Powyższy foch okazuje się więc kategorycznym błędem czytelnika. "Wyzwanie z Innego Świata" to rewelacyjny zbiór fantastycznie ukazujący grozę - Lovecraftowską i nieznaną nam wcześniej - A tytułowe opowiadanie pochłonie nas do reszty!

Gatunek: Horror / Weird Fiction
Rok: 2018
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Edgar Allan Poe - Miasto w Morzu i inne utwory poetyckie

 



   Każdy gatunek ma swoich mistrzów pióra. Każdego mistrza określamy także w duchu epoki, po której zostaje z nami na zawsze. Najbardziej osobliwym i silnie poczytnym gatunkiem wciąż jest groza. Ten gatunek jak dotąd ma trzech mistrzów "czarnego" pióra - kolejno wymieniając, przy czym cofając się z duchem epoki będą to: 
King - Lovecraft - Poe
Zaczynając więc od prekursora grozy gotyckiej, utrzymanej w epoce romantyzmu - Poe, sięgniemy po niedawno opublikowany zbiór, moim zdaniem, jego najwspanialszych wierszy. Dzięki Wydawnictwu Vesper możemy się z nimi zapoznać i wracać do nich tyle razy ile chcemy. Mistrz Poe tworzył poezję podszytą baśniowością, mitologiami i osobliwie przerażającym romansem okrytym całunem fatum - dziś taka poezja jest pewnie klasycznym reliktem, lecz dla zakochanych w poezji będzie to kolejny dział poetyki do przerobienia. 
   Poezje Edgara mogą nam się wydawać prosto napisane z zastosowaniem łatwych rymów (mimo, że technicznie są nienaganne), ale zagłębienie się w treść, odczucie jej i spokojne przeanalizowanie, przenosi nas w jakiś inny świat. W powyższym tomiku mamy zatem najznakomitsze wiersze z różnych etapów życia autora, w tłumaczeniach: Zofii Kierszyc, Włodzimierza Lewika, Władysława Nawrockiego, Barbary Baupre, Antoniego Lange, Romana Klewina, Zenona Przesmyckiego, Juliusza W. Gumolickiego i Jerzego Żuławskiego. Dla uczulonych na niedokładne tłumaczenia (czego nie zarzucam) w zbiorze dla kontrastu możemy przeczytać opublikowane dodatkowo wiersze w oryginale, co zresztą unaoczni nam kunszt, z jakim Poe pisywał. Tak wśród wybranych przez Macieja Płazę wierszach w omawianym tomiku pojawiły się "Sen we Śnie", "Do Heleny", tytułowe "Miasto w Morzu", "Lenora", opus magnum "Kruk", "Kolizeum", "Kraina Snu", "Do Zante", "Anabelle Lee", "Do Ani", "Eldorado" i kilka innych. Wśród wymienionych są takie wiersze, których powstanie wiązało się z jakimś ważnym wydarzeniem w życiu poety. Wiersze te bywają pełne niepokoju, lecz jednocześnie lekkości. Niepokój przejawia się chyba w każdym wierszu, w którym odnosi się do kobiet swego życia. W poezjach Edgara zawsze umierają lub mają do czynienia ze śmiercią. Czasem nawet ze śmiercią samego Poe. Groza w romantyzmie to motyw, który gości także u Brama Stokera w "Draculi", jednak to Poe lekko i niebywale opisuje strach towarzyszący uczuciom przypisywanym wielu jego "kochankom". 
    Na zakończenie do tomiku mamy dołączone posłowie wspomnianego Macieja Płazy. W owym posłowiu poznajemy wspomnienie Edgara Allana Poe z tego, jaki był, jak wyglądało jego życie rodzinne, uczuciowe i w końcu pisarskie. Żywiąc ogromną sympatię do tego autora, dowiadujemy się,  że w rzeczywistości nie był taki sympatyczny. Poznajemy go jako awanturnika i alkoholika, lecz mimo to zdobywcę wielu damskich względów. Jego natura trawi to, co pokochaliśmy w jego wierszach i tym samym czyni prawdziwą mroczność, jaką nas raczył w swych dziełach. Prekursor  nie tylko gatunku, ale też inspirator powstania dekadentyzmu. Pewnie jako człowieka byśmy go nie polubili, lecz na szczęście pokochaliśmy jego wnętrze przez poezję prawie tak samo jak jego wszystkie muzy. Jeśli kochasz XIX wieczną poezję, zapoznaj się z najwspanialszymi utworami Poe, w których zatopisz się jak miasto w morzu, a nie wrócisz z niego - nigdy już!

Gatunek: Poezja / Groza
Rok: 2018
Wydawnictwo: Wydawnictwo Vesper

wtorek, 1 grudnia 2020

Konrad Możdżeń - Chodź ze mną

 


  Swoją opinię o tym debiucie postaram się skondensować do minimum, czego autor nie zrobił z tą powieścią, która wtedy mogłaby mieć mniej stron. Bez zbędnego analizowania przejdę do rzeczy. "Chodź ze mną" to obiecujący debiut, w którym dostrzegamy świetnie dopracowany język, co jest plusem u każdego pisarza, lecz ten język jest zbyt prosty. Oczywiście znajdujemy tu świetnie złożone zdania i przerażające opisy, ale co najgorsze tych drugich w całej 'ceglastej' książce jest może 30%. Reszta to zwykła obyczajówka. Zapewne wszystkie zdarzenia, również te obyczajowe, są istotne dla fabuły, niestety są one tak rozwlekłe, że lektura zaczyna nużyć. Czujemy się, jakbyśmy czytali scenariusz polskiej telenoweli, do której wpleciono oryginalne elementy grozy.
   Niestety nie załapałem fenomenu tej powieści, o której duża część czytelników twierdzi, że ich wciągnęła. Z początku byłem podniecony koncepcją, że ktoś mnie porządnie wystraszy. Liczyłem na coś mocnego. Dałem szansę tej powieści mimo przedłużających się wydarzeń w ogóle nierobiących na mnie wrażenia. Po 190 stronach, po których zaledwie dwa rozdziały zawierały dosyć osobliwe opisy obrzydliwości, odpuściłem. Wiedziałem, że dalej już nie będzie lepiej. Jeśli od początku lektura nie trzyma w napięciu, to znak, że w dalszej części możemy nie doznać szoku. Rozczarowałem się zatem i doczytałem do końca tylko po to, by dowiedzieć się, o co chodzi w całej sprawie i może poukładać coś, czego z początku nie zauważyłem. Byłem trochę naiwny, gdyż pozostały niedopowiedzenia i rozumiem, że autor miał taki zamysł, jednak te niedopowiedzenia były zbyt nieoczywiste. Tajemnica tajemnicą, ale w tej powieści ona jest niezrozumiana. 
   Pokrótce lekki spoiler, o co właśnie chodzi. Dariusz Drzewiecki wykupuje pustostan - budynek z czasów międzywojnia, który był lokalem gastronomicznym serwującym usługi dla ówczesnej społeczności, głównie niemieckiej. Dariusz - właściciel jednej z wrocławskich knajp - kupuje budynek, by otworzyć w nim knajpę o podobnej nazwie, co za czasów wojny. Okazuje się, że budynek mimo gruntownego remontu zalatuje okropnym smrodem z zaplecza. Pracownicy odczuwają dziwne niepokojące doświadczenia, płynące zza ścian zaplecza. Podczas pobytów na zapleczu, lub w jego okolicach ukazują im się obrzydliwe wizje mocno wpływające na psychikę pracowników. Wszyscy bohaterowie (których w powieści jest zbyt dużo) odczuwają wrażenie, że budynek jest nawiedzony. Dwójka pracowników ulega opętaniu. Widać to po nich wyraźnie, lecz współpracownicy nie rozumieją co się właściwie z nimi dzieje. Pojawia się starzec, który w latach 60 pracował na terenie obecnego lokalu i odczuł traumę pozostawioną przez nawiedzone miejsce. Starzec ostrzega przed tym budynkiem Dariusza. Poznajemy retrospekcje z życia starca. Dowiadujemy się, że ten zabił żonę, gotową popełnić zbrodnię na ich wnuku. Nie wiemy skąd u żony psychopatia, skłaniająca do natarcia na wnuka z nożyczkami lub poduszką. Wnuk okazuje się eksploratorem i badaczem mającym zbadać ukryte na zapleczu pomieszczenia, w budynku, o którym cały czas mowa i z którego wypływa negatywna aura. Właściciel przepowiada śmierć starca przy jego wnuku. Wnuk po śmierci dziadka jakby zostaje opętany przez ducha dziadka, który pozostawił w mieszkaniu jakby wspomnienie o tym co jego babka chciała zrobić, a jak to się skończyło. Opętany wnuk zabija swojego przyjaciela, następnie sam ni stąd, ni zowąd zostaje zabity przez również opętanego Dariusza Drzewieckiego. Następnie Dariusz zabija swoich współpracowników, choć jest możliwość, że robił to przed pojawieniem się wnuka. W końcu dostaje się do domu jednego ze swych barmanów. W poważnym amoku chcę zabić również barmana. Wtem pojawia się policja i tu kończy się historia. Nie napiszę jak, bo może ktoś jednak będzie mieć ochotę przeczytać i mu się spodoba ta powieść. 
   W każdym razie barman także ulega opętaniu w dość osobliwy i gastryczny sposób, lecz żyje z tym normalnie i wydaje się, że panuje nad swoimi popędami. W całym zajściu mamy do czynienia z kanibalizmem, co okazuje się w prologu i w czasie zabójstw bohaterów przez Drzewieckiego. Pod koniec w fabule historia Dariusza i nawiedzonego budynku jest badana. Dochodzenie sprowadza badaczy do archiwum, w którym odnajdują wzmianki o Karlu Denke - psychopacie żyjącym w rzeczywistości we Wrocławiu w latach międzywojnia. Badacze trafiają na pamiętniki Karla Denke, z których wychodzi na jaw, iż pracował w budynku z naszej powieści i zabijał biednych ludzi przychodzących do niego po pomoc. 
   Tyle na ten temat, ale nie dowiadujemy się, co opętało bohaterów, ani co grasowało w ukrytych pomieszczeniach za zapleczem, a już w ogóle nie wiemy, jaki to ma związek z Karlem Denke. Czy jego potępiona dusza została w budynku i to ona nawiedzała bohaterów? Motyw przewodni, choć ciężki do określenia całkiem ciekawy i oryginalny, lecz rozwlekłe opisy i obyczajowość całego tekstu przyćmiewa to, co najbardziej interesujące dla czytelnika grozy. Jest mi przykro, że nie spodobała mi się ta powieść, bo zachwalano mi ją. Jednak potrzebuję czegoś mocniejszego i bezpośredniego. Jak na debiut winszuje stworzenia tak opasłej historii i mam nadzieję, że krytyka pozostanie w sferze udoskonalenia warsztatu, bo tak jak pisałem - jest potencjał na pisarstwo i z ciekawości sięgnę po następne dzieła. "Chodź ze mną" mi nie przypadło do gustu i znudziło. Najlepsze co jest w tej książce to zdecydowanie okładka! Na pewno innych zainteresuje bardziej ta powieść i dla nich pozostawiam tę lekturę. 

Gatunek: Obyczaj z elementami grozy
Rok: 2020
Wydawnictwo: Wydawnictwo Vesper