poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Benedykt Baruch De Spinoza - Etyka (wolnelektury.pl)

   Wracam do swych badań postaw moralnych i teorii z nią związanych. Tym razem cofnąłem się do baroku, by poznać zdanie niderlandzkiego filozofa, którego poglądy były krytykowane w ówczesnej epoce, a ceniąc sobie kontrowersje, uznałem tego autora za ważny wybór. Niestety z powodu "obecnej sytuacji" nie mogłem odnaleźć odpowiadającego mi opracowania, zatem zadowoliłem się wydaniem udostępnionym, dzięki portalowi wolnelektury.pl. W konsekwencji dostałem, coś innego, niż się spodziewałem, ale także budującego. 



   Zacznę może od tego, że aby znaleźć ciekawe źródło poznania, należy zwrócić uwagę na odpowiednie tłumaczenie. Zrozumiałem to po tej lekturze. Bardzo cenie i wspieram inicjatywę Wolnych Lektur (tj. portalu wolnelektury.pl), ale jednak powinien zwrócić uwagę na publikowane tłumaczenia. Tak się złożyło, że musiałem przerabiać Spinozę z e-booka, czytając go ze smartfona. Niestety nie posiadając czytnika, trzeba sobie jakoś radzić. Swoją drogą po raz pierwszy czytałem ze smartfona, mogę od razu odradzić ten pomysł, gdyż oczy szczypią, jak nakrapiane kwaskiem cytrynowym i trzeba się długo przyzwyczajać. Dzięki uprzejmości portalu wolnelektury.pl każdy może przeczytać jedno z głównych "dziełek" Spinozy. Niestety tłumaczenie Ignacego Myślickiego jest bardzo nieprzystępne. Trudno skupić się nad tekstem i można zgubić sens danego zagadnienia. Nie wiem zatem, czy oceniam tłumaczenie, czy samego autora i jego pokrętne rozumowanie. 
   Jeśli więc wziąć tę publikację, jako jeden integralny tekst autora mam wrażenie, że Spinoza nie wie do końca, o czym piszę, zastrzegając, że nie piszę o tym, o czym nie wie, że piszę. Tekst podzielony jest na pięć części. Z czego pierwsza część prawdopodobnie stara się wyjaśnić fundament istoty moralności i etyki, gdzie według niego (albo tłumacza) istota to nie wszystko, bo jest jeszcze treść i natura. Niemniej stara się przytoczyć średniowieczny topos moralności i etyki nieistniejącej bez religii tudzież boga. Pierwsza część jednak nie wymienia długo słowa "Bóg" w tekście. Nie wymienia tego słowa w kontekście katolickim. Pojawia się za to określenie "Bóstwo". Tłumaczy czym jest, jak ono działa i co dziwne, jak je rozumieć czy choćby odczuwać. Pierwsza część "Etyki" okazuje się bardzo ciekawa, gdyż czujemy, jakbyśmy czytali jakiś buddyjski transkrypt. Na dodatek tekst pochodzi z okresu barokowego, co nic nie znaczy, ale jak na filozofa niderlandzkiego ta interpretacja (bądź moja nadinterpretacja) jest bardzo ciekawa, lecz nie zrozumiana w czasach i kulturze wąskomyślnej wiary monoteistycznej. Bóstwo w tej części odbieramy, jako coś, co jest w człowieku i jest objawem naturalnym, do którego każdy z nas powinien dążyć. Jest to tak przejrzyście opisane, że ktoś, kto w miarę odrzucił religię, powinien zrozumieć sentencję "Jesteś Bogiem!". To bardzo ważne to zrozumieć i w żaden sposób nie jest to bluźnierstwo (umówmy się, nie dla kogoś, kto odrzucił religię). Spinoza (bądź tłumacz) dodaje także, że nie należy przyrównywać siebie do Boga. Nie należy przypisywać sobie Boskiej mocy. Tylko że właśnie o tym Spinoza - o tym, że mamy w sobie Boską moc. Nieśmiertelną, nieskończoną i idealną. Musimy tylko nad nią pracować - tego akurat nie napisał, ale jak każdy filozof by napisał - "to jest jasne samo przez się". Co do tego "...samo przez się" często nadużywanego przez filozofów, dostrzeżemy tego nadużycia także u Spinozy. Ta numenalność częsta przy określaniu zagadnień moralnych tak naprawdę nic nie tłumaczy i tylko komplikuje pewne sprawy przytaczane przez autora (bądź tłumacza). 
   Dla mnie irytującym był sam schemat napisanego tekstu. Każda z części po uprzednim krótkim wprowadzeniu zawierała jakąś liczbę (często kilkadziesiąt) twierdzeń, te mogły być kontynuowane dowodami, które nie były dla mnie żadnymi dowodami. Mogły pojawić się pewniki, a pomiędzy słowa wrzucone w nawias - według określenia twierdzenia, pewnika takiego i takiego. Bardzo często koniec dowodu był puentowany skrótem co b do d - oznaczającym "co było do dowiedzenia". Teraz wracając do części, jak już wspomniałem pierwsza część o Bóstwie, zaczyna rodzić wrażenie, że tu nie będzie nic o etyce. W drugiej części pojawiają się etyczne zagadnienia. Autor (bądź tłumacz) bardzo często przeczy samemu sobie. Do tego wyczytamy wiele absurdalnych "twierdzeń". Przykładowo w jednym z pewników Spinoza piszę "Człowiek jest istotą myślącą", dalej uznaje, że myślenie jest mocą Boską. Dlatego zastanawia mnie co z pierwszej części "Etyki" tak nakłania autora (bądź tłumacza) do tego, by człowiek nie przypisywał sobie Boskości? 
   Absurdów nie mało, bo wg autora (bądź tłumacza) każda z naszych cnót, każde z naszych uczynków jest wzruszeniem, gdzie dobro jest radością, a zło smutkiem. Po części może i racja, ale zbytnie generalizowanie nie daje satysfakcji w definiowaniu naszych postaw. Autor (bądź tłumacz) okazuje się także nieczułym i płytkim człowiekiem, uznając, że skoro dzikie zwierze może nas zabijać, to my również możemy zabijać zwierzęta. Spinoza (bądź tłumacz) uznaje, że człowiek nie posiada wolnej woli i że zawsze jest zależny od kogoś i czegoś. Człowiek jest niewolnikiem. A już totalnym absurdem jest nakaz kochania boga - w ujęciu katolickim, podczas gdy bóg, jak się okazuje, ma na nas "wywalone", tj. jesteśmy mu obojętni, oczywiście wg autora (bądź tłumacza). Ponadto jesteśmy zabobonni, myśląc odwrotnie do twierdzeń wyłożonych w "Etyce", tym samym zabobon będzie pozwalał nam np. ufać, że dzieci są gorsze od rzekomych ludzi świadomych. 
   Absurdów i auto zaprzeczeń można wypisywać sporo. Jedynie mogę zachęcić czytelnika do samej części pierwszej "Etyki", nawet w tym tłumaczeniu. Po to aby się zastanowić nad swą mocą. Wiara w swe nadludzkie zdolności to prawdziwa wiara. Tym samym "Etykę" przemianowuje na "Boskość". Jeśli szukasz jasnych źródeł o naturze moralności, szukaj gdzie indziej, lub w innym tłumaczeniu tej publikacji. 

Gatunek: Filozofia, Teologia, Etyka
Rok: 1677
Wydawnictwo: Wolne Lektury

czwartek, 16 kwietnia 2020

Joseph Citro - Nieznany



   Chociaż dzisiejsze czasy oferują nam bardzo dużo, trzymających w napięciu horrorów, od ekstremalnych, po folkowe, skończywszy nawet na sznycie science fiction, to trzeba przyznać, że lata 90 tez potrafiły porwać wirem strachu. Warto zapoznać się z pozycjami złotej ery końca XX wieku. Jeszcze, jak w tych latach raczkowałeś (jak w moim przypadku) będzie i jest to dla Ciebie klasyczna gratka. Bardzo popularne wtedy kompaktowe kieszonki były czytywane w wolnych chwilach od pracy, ale i dzieciaki uwielbiały te krótkie straszaki. Krótkie, bo nie przekraczały czasem 300 stron, a czcionka była tak przyjemna dla oka, że pochłaniane były na raz. Straszaki natomiast, bo wydawało się wtedy wszystko, co było "straszne" i nie musiało być dobre. Tutaj mamy przykład takiego straszaka. Co prawda najstraszniejsza jest w tym przypadku okładka, ale powieść też niczego sobie. 
   Umówmy się "Nieznany" jest nieznany szerszemu gronu i nie jest to, nie wiadomo jaki horror. Samo nazwanie tej powieści horrorem to za dużo. To raczej thriller ze sporymi elementami grozy. Na pewno przy ognisku zrobiłoby furorę. Ta powieść jest naprawdę dobra i bardzo mi się podobała, gdyż nie wymagała wiele i co najważniejsze - cały czas była akcja! W tej książce retardacji chyba nie ma wcale. Trzyma w napięciu do samego końca. Cały czas coś się dzieje. Jest to idealna książka na długie podróże. Powieść nas wciągnie i nie będziemy wiedzieć, kiedy skończyliśmy... i podróż, i książkę. 
   Jeśli zastanawiasz się, co jest w tej powieści, to z początku możesz sam mieć problem z określeniem fabuły. Pierwsze rozdziały robią wrażenie nic nie znaczącej opowieści, ale suspens jest nie do końca do odgadnięcia. Nie będę zdradzał za wiele, bo streścić można książkę kilkoma zdaniami. To nie oznacza nic złego, bo jak już wspominałem, książka jest krótka. Mimo to ma swój klimat co do epoki, w której powstała i co do poruszanych zdarzeń. Mogę jedynie naprowadzić, a Ty czytelniku sam uznasz, czy może Ci się spodobać ta opowieść. 
   Jest tu motyw tajemniczych lasów Vermontu, naukowa zagadka, domniemanie Wendigo - mowa o indiańskim leśnym duchu, który często poruszany jest w literaturze amerykańskiej. Mogliście o nim przeczytać u Kinga lub Mastertona. Citro właśnie w swej powieści, krótko, ale treściwie charakteryzuje Wendigo. Pojawia się także motyw plemienia o nieznanych korzeniach. Przygody dwóch chłopców w wieku przed nastoletnim (domniemam), sprawiają, że nie jest to sztywna historia dla dorosłych. Nie mniej lecą bluzgi więc ostrożnie. Strach rodzi nieznane czające się w lasach oraz człowiek, który miał uratować zagubionych, a okazał się szalonym zazdrośnikiem. Czarne postaci i trochę pierwotnej historii stanu Vermont to główna otoczka powieści. 
   W żadnym wypadku nie jest nudno, ale czasem za szybko się wszystko dzieje. Pomimo tego "Nieznany" daje nam przyjemną dawkę rozrywki i udowadnia, że (horror) groza nie musi polegać na z góry ustalonych archetypach. 

Gatunek: Thriller Grozy / Przygodówka
Wydawnictwo: Amber
Rok: 1991

piątek, 10 kwietnia 2020

Wiktor Orzeł - Książka, której Nigdy nie Przeczytasz



   Nie wiem, od czego zacząć ocenę tej książki, a ode mnie ta ocena celująca i bardzo wysoka. Tytuł jest enigmatyczny. Można się zastanawiać czy to jakiś gniot, czy tak przerażające i obrzydliwe historie zawiera, że nikt tego nie zdoła przeczytać. Tak naprawdę to tylko tytuł książki, o której jest to książka... wybaczcie za spoiler, ale jest on nieznaczny, w stosunku do tego, jaką historię zawiera. Na końcu książki okładkowy margines zachęca nas prezentowaniem autora, jako miks Żulczyka, Houllebecq'a i Hłaski. Muszę przyznać, że wiele się nie pomylono. Przytoczeni porównani znani są z brutalnego przedstawiania rzeczywistości. Znani także z tego, że nie cukierkują w swoich utworach i lecą z grubej rury. Podobnie jest z Wiktorem Orłem. Dlatego porównanie trafne i czytając tę książkę, faktycznie mamy wrażenie, jakbyśmy czytali kogoś z wyżej wymienionych. 
   Jakkolwiek fikcja literacka jest sferą bez zasad i z ciosami poniżej pasa, tak trzeba czasem tego realizmu dodać, poprzez to co jest nam znane. W wypadku tej zgrabnej powieści mamy wydarzenia osadzone w Krakowie. Przedstawienie miasta, ulic, osiedli, a nawet obyczajów są realne i mogę to potwierdzić, jako stuprocentowy krakus mieszkający w Krakowie od urodzenia. Natomiast cała reszta dziejąca się m.in. w głowie bohatera to zagadka. Zakrawa na solipsyzm, czy jakiś inny symulakr. Otóż główny bohater pochodzi z bogatego domu, dostaje pieniądze od ojca, ma swojego szofera, ale jedyne co robi w życiu, to imprezuje i niszczy swoje jestestwo, czując beznadziejność życia. Nie dziwota, bo jak rodzice się Tobą i sobą nie interesują, to żaden szczebel społeczny nie załagodzi wyalienowania. Aha! I co najważniejsze bohater piszę książkę. Niby go to absorbuje, ale wie, że nie ma talentu i jest to brutalna pokazówka, skąd wniosek o swojej szmirowatości i fikcyjnym istnieniu, jako artysta. Jego zapiski do książki, to tylko grafomańskie przebłyski na kacu. 
   Czym by była historia bez tragedii? Mamy tutaj tragedię, która kończy się szczęściem w nieszczęściu, nasz bohater, kiedy otrzymuje upragnioną sławę pisarza, zrodzoną na kanwie jego tragedii, wyczuwa paranoicznie dosięgające go macki spisku. Jego rzeczywistość staje się jeszcze bardziej obca. Za to ostatnie strony powieści przysparzają wrażenia, że nie wiemy do końca, co było czyim wyobrażeniem, a co rzeczywistością. 
   Ta książka pomimo swej patologicznej otoczki pełnej narkotyków, wulgaryzmów i gdzieniegdzie pospolitego ciupciania, bardzo odpręża. Ryje banie - trzeba przyznać, dlatego skierowana do czytelników o mocnych nerwach. Poza tym ta opowieść nie jest wymagająca, a każdy raczej zrozumie poruszane przez nią problemy. W tej książce kruchość ludzka i jej brutalność jest ukazana w prosty, ale dotkliwy sposób. Wydarzenia prowadzone są jako relacje czwórki bohaterów w pierwszej osobie. Zatem możemy w łatwy sposób dostrzec nawet najboleśniejsze szczegóły zdarzeń. Czytając tę książkę mamy w głowie film i to awangardowy, lecz wybitny niczym dzieło Smarzowskiego. Tak właśnie miałem ja podczas lektury. Historia idealnie pasująca pod film o zabarwieniu społecznych problemów. Ta lektura jest dla dzisiejszego czytelnika przystępna, chociażby ze względu na czas akcji, który umieszczony jest wyraźnie gdzieś w obecnych latach. Świadczą o tym opisy sporej części życia bohatera, lądującej na portalach społecznościowych. Kto dziś nie chwali się swym życiem na społecznościówkach, nie istnieje, przy czym to także dodaje realizmu historii. Wszelkie internetowe działania postaci wspierają ten realizm i dają nam poczucie przywiązania do książki. 
   Cieszę się, że taki autor się pojawił i do tego mieszkamy w tym samym mieście. Kraków ma swojego przedstawiciela prozy trudnej, upaćkanej nihilizmem i brutalnością rzeczywistości, o której nie chcemy mówić, ale chętnie poczytamy w zaciszu domowym. Uważam, że autor jeszcze się doczeka swojego "czasu na antenie literackiej". "Książkę, której nigdy nie przeczytasz" wchłonąłem bardzo szybko, choć starałem się pomału czytać i tym delektować, dlatego żałuję, że nie była dłuższa. Za to czekam już na kolejną i oby i tym razem... postacie nie były zmyślone, a wszelkie prawdopodobieństwo było uzasadnione!

Gatunek: Literatura Piękna / Fikcja Literacka
Wydawnictwo: Papierowy Motyl
Rok: 2020




wtorek, 7 kwietnia 2020

Stephen King - Dallas '63


   Kto nie obeznał się z twórczością Króla do tej pory, po nooberskim pytaniu "od czego zacząć czytać Kinga?", w topce usłyszymy o tym tytule. Będzie to tytuł okrzykiwany jedną z najlepszych powieści. Niestety, jako nieliczny, będę musiał się nie zgodzić. Aczkolwiek w tej powieści wyczujemy kwintesencję Kingowości w 100% (retro klimat, psychologiczne profile postaci, "teorie spiskowe", nadprzyrodzone). Jedynie "Joyland" na tę chwilę wydaje mi się słabszy. "Dallas '63" jest lepszą powieścią z tych słabszych. Tytuł ten otrzymał 4 nagrody. Zasadniczo wydaje mi się, że jedynie ze względu na tło wydarzeń. Co trzeba przyznać? Fabuła jest przemyślana, co sam autor w sobie chwali, nawiązując do swego zaniechania kończenia tej powieści na początku lat 70. 
   Okładkę "Dallas '63" każdy widział i w tym wypadku ocenianie książki po okładce, w zestawieniu z tytułem, nie będzie żadnym grzechem. Wydedukować można łatwo, że powieść będzie zahaczać o zabójstwo Johna F. Kennedy'ego. A właściwie o niedopuszczenie do tego zabójstwa. 
   
*UWAGA LEKKI SPOILER*

   Główny bohater - Jake Epping w 2011 roku odbywa podróż w czasie do 1958 roku, w którym staje się George'em Ambersonem. Podróż przebiega dzięki jego przyjacielowi Al'owi, który jak się okazuje, w spiżarni swego lokalu ma schody do innej epoki. Sprawa jest prosta - za każdym razem trafiasz do 1958 roku. Wracasz zawsze 2 minuty po czasie, w którym zszedłeś, bez względu na to ile czasu spędzisz po tamtej stronie. Jednak wracając, wracasz starszy o tyle o ile tam zostałeś. To dzięki Al'owi i jego namowom, zwykły nauczyciel staje się tajemniczym pisarzem, z tajną misją do wykonania. Biedny Al po wielu takich podróżach podupada na zdrowiu. To zakończy się, nie wiadomo czym, gdyż o Al'u nie dowiadujemy się niczego, gdy skończy się przygoda Jake'a Eppinga.
   Choć fabuła jest zwięźle nałożona na sferę science fiction, bez żadnego przesadzania, trafiamy na to, czego najbardziej nie lubię w powieściach Kinga - obyczajówki. No dobra, bohater musi spędzić prawie sześć lat w Ameryce długo przed jego poczęciem. Logiczne, że jakieś osobiste perypetie się wydarzą. Co ciekawe w tych perypetiach, bohater ani razu nie pomyślał, co robią w tych czasach jego rodzice. Wydaje mi się, że podróż w czasie każdego skłaniałaby do takich przemyśleń, a co dopiero do poszukiwań - miał na to 6 lat! Skoro nie poświęcał ich w 100% na rozgryzienie działań zabójcy Kennedy'ego (bo de facto nie było to potrzebne, jeśli się ma notatki swojego przyjaciela) mógł sobie pomyśleć o rodzicach... ale nie tak miało być. 
   Jake George zaczyna swoje zmienianie przyszłości od zabójstwa ojca Harry'ego Dunninga. Harry to uczeń Jake'a z liceum dla dorosłych z 2011 roku, gdzie i kiedy napisał w wypracowaniu o swoim ojcu, który terroryzował Harry'ego i jego rodzinę. Pierwszorzędnie trzeba było sprzątnąć złego ojca. Następnie w kolejności Jake George wykombinował sobie pracę w szkolę, poznał atrakcyjną bibliotekarkę, w której się zakochał, został reżyserem sztuki, tańczył, uratował życie lubej, stracił pamięć, ale w międzyczasie obserwował Lee Harveya Oswalda. Oswald był przyszłym zabójcą JFKa. Kiedy dochodzi do finału, George po kilku kłodach rzuconych przez przyszłość (bo przyszłość jest nieustępliwa i nie chcę, by ją zmieniać) w końcu powstrzymuje Oswalda, lecz kosztem życia kogoś innego. Przesłuchany przez agentów i oddelegowany, jako bohater George Jake planuje swój powrót. FBI okazuje się na tyle rozgarnięte, że dociera do nich, iż George pojawił się znikąd. Agenci pomagają mu wrócić, skąd przybył. Jake'owi to odpowiada, gdyż nie dba o splendor bohatera. Tym samym dowiaduje się o skutkach swego "bohaterstwa", a potem o prawdziwej naturze podróży w czasie. Wraca do swej epoki, ale mocno zmienionej przez swoje działania. Kolejny powrót do '58 wiąże się z bolesnymi wnioskami dla Jake'a. Naprawia kilka innych spraw w inny sposób, by po ostatecznym powrocie do 2011 mógł znów spotkać kogoś z dawnych lat. 
   W powstaniu tej książki podoba mi się kolejne zainteresowanie się Kinga tematem "teorii spiskowych" i że w badaniach pomógł mu jego przyjaciel Russ Dor. Współpraca tych dwóch panów zawsze owocuje cegłą dla czytelników - jak choćby "Doktor Sen" czy "Pod Kopułą". Pomoc Russa Dora wiążę się z tym, że zawsze zainteresują nas jakimś tematem z pogranicza 'tajemnic prawdy'. To właśnie dzięki temu słabość tej książki nie ma nic wspólnego z jej fabułą. Słaba jest tylko ze względu na obyczajowość w większości zawartej w książce. Tą obyczajowością jest romantyczna relacja między Georgem a Sadie. Natomiast fabuła bazuje na wydarzeniu śmierci Kennedy'ego i alternatywie w formie "co jeśli...?".
   Może i słabe, może i najlepsze. Większość i tak mnie zlinczuje, a "Dallas '63" i tak będzie w topie. King to King. Ale nawet "Król" ma lepsze i gorsze powieści. Czy Tobie się spodoba ta gorsza? 

Gatunek: Science Fiction / Obyczaj
Wydawnictwo: Albatros / Prószyński i S-ka
Rok: 2011