poniedziałek, 25 maja 2020

Beatriz Oses - Detektyw Erik Vogler i Śmierć w Kurorcie



   Drugi odcinek literackiego serialu dla młodzieży o przygodach Erika Voglera jest chronologiczną kontynuacją pierwszej części - "Zbrodnie Białego Króla". Po zajściach w pierwszej części i nieudanym wyjeździe z ojcem do Nowego Jorku znienawidzona babcia Erika, w ramach rekompensaty i dla relaksu wnuczka, chcę go zabrać na wycieczkę do jednego z najdroższych włoskich kurortów - Celeste Aida. Długie niepotrzebne namowy Erika w końcu go przekonują. Jeśli błotne kąpiele i masaże mają go całkowicie rozluźnić, to może zapomnieć o obecności Berty Vogler. Było już ustalone, że skupi się na przyjemnościach, ale nikt go nie uprzedził, że pobytowi towarzyszyć będzie jeszcze dziwny sąsiad Berty - Albert Zimmer. A więc cała ekipa z pierwszej części, znowu razem. Zatem możemy spodziewać się, że zawsze będziemy towarzyszyć tej grupce detektywistycznej - Bercie - babci, niewytrzymującej przewrażliwienia wnuka, Albertowi - dziwnemu sąsiadowi Berty, posiadającemu szpiczaste zęby i pomarańczowe oczy, oraz Erikowi - spanikowanemu pedantowi, wpadającemu w sytuacje związane z tajemniczymi morderstwami. 
    O strachu Erika Voglera można się przekonać od pierwszego zapoznania z nim, lecz tym razem jego panika staje się przezabawna. Truchlenie i trzęsienie się z obawy przed grozą odkryć tym razem wyraźnie opisane. Chociaż miano detektywa przypadło Erikowi, zaskoczeniem dla Voglera i dla czytelnika okaże się analityczny i świetnie dedukujący umysł Alberta, który wydaje się bardziej zasługiwać dzięki temu na miano detektywa. Zauważmy więc, że strachajła Erik Vogler właśnie zyskał swojego spokojnego wspólnika Alberta Zimmera. 
    Każdą z głównych postaci poznajemy z nowych perspektyw. Albert okazuje się oczytany i romantyczny, Berta zalotna i znająca wpływowych ludzi, natomiast Erik... w sumie nic nowego nie pokazuje, poza swoją ogromną podatnością na strach. Trójka naszych bohaterów jest tak przezabawna, że nie da się ich nie lubić. 
    Jak sugeruje tytuł, głównym motywem tej części jest śmierć pewnej multimilionerki, w której śmierci prawie bierze udział Erik Vogler. Przygnieciony jej ciałem wchodzi nieświadomie w posiadanie czegoś, co chce odzyskać domniemany sprawca morderstwa. O śmierci kobiety dowiaduje się cały kurort, lecz nikt nie wierzy spanikowanemu Erikowi, gdyż ciało znika. Do Erika trafiają pogróżki, a żeby rozwikłać tajemnicze zabójstwo i zniknięcie zabitej, jedynymi wskazówkami są wisiorek z wizerunkiem bogini Wenus i zdjęciem chihuahua'y w środku, oraz słowo "Taormina", wypowiedziane przed śmiercią przez kobietę. Dochodzi do błędnych poszlak, a prawdziwi sprawcy znów są pod nosem. 
    Autorka nie zapomina wkleić do swej powieści smaczków kulturowych. Oczywistymi będą smaczki związane z Italią, czyli podstawowo mitologia rzymska i coś, do czego jednak trzeba samemu dotrzeć, bo być może nie każdy zna - aria "Napój Miłosny" Gaetano Donizettego i libretta Felice'a Romaniego z 1832 roku. Nawiązanie do tej arii jest przelotne, jednak warto wiedzieć, czym posługuje się młody romantyk Zimmer, do wyciągania istotnych lecz błędnych informacji. Przy okazji można naprawdę liznąć kawał kultury. Druga część serii o Eriku Voglerze tym razem skierowana w prostą stronę kryminalnego thrillera nie zubożała w elementy grozy, jednak więcej tu rozwiązywania zagadek. Za to, jak już wspomniałem, sam główny bohater jest aż sparaliżowany strachem. 
    Seria ta wydaje mi się mało rozpowszechniona wśród młodzieży, a może być dla nich doskonałą zabawą na deszczowy weekend, lub wakacyjny wypad... do kurortu! Najlepszymi lekturami są właśnie te, które możemy przeczytać w jeden dzień i które mają swe kontynuacje. Dzięki czemu nie tęsknimy za polubionymi bohaterami. Taką lekturą jest dla mnie seria "Detektyw Erik Vogler". A już dziś 25 maja 2020 - premiera trzeciej części przygód najbardziej wystraszonego detektywa. 

Gatunek: Literatura Młodzieżowa / Kryminał z elementami grozy
Rok: 2019
Wydawnictwo: Akapit Press


poniedziałek, 18 maja 2020

Beatriz Oses - Detektyw Erik Vogler i Zbrodnie Białego Króla



   Seria z Detektywem Erikiem Voglerem to od 2019 roku nowa gratka dla fanów kultowych młodzieżówek. Ta seria przypadnie do gustu szczególnie fanom "Serii Niefortunnych Zdarzeń" Lemony'ego Snicketa. Co prawda obie serie bardzo się od siebie różnią, jednak łączy je rozwiązywanie zagadek przez głównego bohatera i pewna mroczna otoczka, zrzucająca na historię niepokojące elementy grozy. Ponadto główny bohater mimo swej pedantyczności, zdobywa naszą sympatię dzięki swej inteligencji. 
    W pierwszej części poznajemy Erika, jego rodzinkę i sąsiadów. A także ofiary tajemniczej zbrodni "szachowej". Do tych ofiar, Erik sam musi dotrzeć, a jedynymi wskazówkami są dla niego szachy, muzyka i wiersz. Erik zapewne skrywa także tajemnicę, o której sam nie wie, gdyż ukazują mu się duchy. Za tym musi stać umiejętność, lecz o tym pewnie za wcześnie, by autorka nam zdradzała szczegóły. 
    Beatriz Oses stworzyła bohatera, którego przygody czyta nam się bardzo szybko. Jest to rozrywka wciągająca nas od samego początku. Cały czas coś się dzieje. Pojawiają się kolejne elementy układanki, których połączeń wciąż nie widać, aż w końcu zaskoczeniem okazuje się przysłowiowa latarnia, pod którą najciemniej. Seria Erika Voglera na młodego czytelnika może mieć ten pozytywny wpływ, że spodoba mu się czytanie i zasugeruje słuszne używanie technologii, wtedy kiedy to najpotrzebniejsze. Bardzo spodobał mi się zabieg wplatający do fabuły elementy kulturowe. To znaczy pojawiające się prawdziwe tytuły książek i wierszy, prawdziwi autorzy oraz tytuły muzyczne. Zachęci to ciekawskich czytelników do poszukiwań tych tzw. smaczków. Takie nawiązania nazywamy eastereggami (bardziej definicja pochodzi ze świata gier, ale możemy śmiało używać już tego stwierdzenia w innych mediach kulturowych) lub tak jak w tej części mamy do czynienia z architekstualnością i jeśli seria w takowe będzie zaopatrzona, myślę, że młody czytelnik sam mógłby się poczuć detektywem. 
    Czytając "Zbrodnie Białego Króla" miałem wrażenie, jakbym oglądał jeden krótki odcinek jakiegoś serialu, dlatego przypuszczam, że autorka da nam poznać Erika Voglera dogłębniej i że będziemy go poznawać w serii dłuższej, niż moglibyśmy się spodziewać. Lekturę wchłania się prawie na raz, ale z chęcią będziemy sięgać po kolejne części. Ciągłe napięcie, mrok, zagadki - czy to nie wystarczająco intrygujące. Dodam, że postaci wydają się dla siebie samych dziwne, co jest jeszcze ciekawsze. Zachwiane relacje wnuczka i babci oraz przerażający sąsiedzi. Zdarzenia w tym otoczeniu nie mogą być nudne i nie są, a jak jeszcze do tego dołączy morderstwo trzech dzieciaków, to musimy poznać tę historię. 
    Szach mat! I książka będzie przeczytana, lecz bez obaw, bo dla czytelnika, któremu spodobały się metody Erika Voglera, będzie dostępna druga część jego przygód. Jeśli już zdecydujecie się na podążanie wraz z Erikiem za wskazówkami, pamiętajcie, że nie będą one jasne i przyprawią o gęsią skórkę!

Gatunek: Literatura Młodzieżowa / Kryminał z elementami grozy
Rok: 2019
Wydawnictwo: Akapit Press

piątek, 15 maja 2020

Michał Heller - Moralność Myślenia

   Kolejny powrót do moich rozważań nad moralnością skłonił mnie do zapoznania się z autorem, którego wykładów trudno było mi słuchać, ale w konsekwencji dostałem coś innego niż chciałem, ale co dołożyło do rozważań na inne tematy. Tym razem pozostając we współczesności, nawet nie było trudno przebrnąć przez (na szczęście) krótki zbiór esejów. 


   
   O tej krótkiej lekturce można też krótko napisać - ciekawy odnośnik do dzieł współczesnych filozofów. Szukając poznania moralności, można trafić na coś zupełnie innego, co skłoni do badania czegoś innego. Zagadnieniem autora było: jak głupot jest możliwa? Oraz udowodnienie, że myślenie w kategoriach moralnych jest myśleniem racjonalnym, ma nas zająć jako drugie zagadnienie. 
   Ze swojego pytania o głupocie szybko wybrnął dzięki zaskakującej odpowiedzi jednego profesora, mówiącego, że głupota jest argumentem na istnienie duchowości. Nasuwa się pytanie jak autor, będący księdzem, pojmuje duchowość. Klerycy często mylą duchowość z tym, co charakteryzuje kościół, Boga, w trzech osobach i wyglądającego jak starzec, który jest jedynym bytem duchowym. Również z innymi religijnymi atrybutami. Natomiast duchowość to coś innego i coś zupełnie odwrotnego, coś więcej. A ksiądz, dodatkowo naukowiec powinien znać duchowość w prawdziwej jej formie. Niestety czytamy o pewnym odrzuceniu natury przez autora, która ma więcej wspólnego z duchowością niż kościół. Zatem wniosek o głupocie argumentującej duchowość, może wydać się sam w sobie głupi. 
   Co do drugiego zagadnienia Heller wiele nie wyjaśnia i bardziej owija w bawełnę, co dla niego bywa typowe, niemniej zaręcza nam, że myślenie moralne jest mocno związane z racjonalnością. Nie da się temu zaprzeczyć, aczkolwiek autor nie wziął pod uwagę chorych umysłowo, którzy nie odróżniają dobra od zła, gdzie pierwsze jedynie przypisane racjonalności i co autor nawet chce zasygnalizować poprzez logikę i jej matematyczną stronę. 
   W interesujący sposób zaś przywołuje Blake'a, Proppera i Husserla chcąc nam chyba zasugerować rozważania nad pewnym upadkiem. Kończymy bowiem lekturę z pytanie, czy pokolenie jest skazane na wymarcie. Prawdopodobnie autor nieświadomie nawiązał do kilku postaw filozoficznych skłaniających się ku nihilizmowi, jednak podparł swym pytaniem zatrważający upadek moralny cywilizacji. 
   Mówi się, że dalsi filozofowie po starożytni są tylko odnośnikami i przypiskami do tych starożytnych filozofów. Michał Heller w swym dziełku wydaje się także odnośnikiem i przypiskiem do współczesnych filozofów. Z naukowym zacięciem i po trosze pragmatyzmem zachęca nas do lektur badanych przez siebie, ale nie wnosi nic nowego do pojmowania moralności lub myślenia - chyba że z tą głupotą miał rację. 
   Warto sięgnąć, chociażby po to, aby przemyśleć czy myślenie powinno prowadzić do pytań o wymarcie. Spodziewałem się czegoś gorszego, ale to wciąż nie było odpowiedzią na postawione pytania (przynajmniej wg mnie, bo nic nie narzucam). Dla siebie znalazłem więcej, niż się spodziewałem, dlatego daję szansę autorowi. 


Gatunek: Filozofia / Etyka
Rok: 2015
Wydawnictwo: Copernicus Center Press


poniedziałek, 11 maja 2020

Anna Niemczyk - Aseksualność. Czwarta Orientacja.



   Ostatnie lata zeszłego wieku i początek XXI w. jeśli chodzi o erotykę i seks były latami rewolucyjnymi. Seksualizacja społeczeństwa miała się dobrze i wciąż ma. Seks nigdy nie był niczym złym i od zawsze był nieodłącznym elementem ludzkiego życia. W końcu przejął nawet przemysły i stał się modny w pełni tego słowa znaczeniu. Rewolucje seksualne przyczyniły się do wyjścia z ukrycia orientacji, które uznawane były za chorobę, dziwactwo i kategoryczną odmienność. Następnym etapem tej rewolucji, była rozwinięta edukacja seksualna. Pojawiła się masa publikacji, także dla dzieci, tłumaczących tę sferę naszej natury. Seks został uznany za najprzyjemniejszą rzecz, jaką człowiek "uprawia". Już może to robić każdy z każdym. Seks jest wszechobecny. A pośród różnorodnych predyspozycji istniała społeczność, rzeczywiście dla obecnej normy odmienna, która nie interesowała się seksem. Prezentacją takich osób jest publikacja pani Niemczyk. 
   Tytułowa aseksualność to nic innego jak nie odczuwanie fizycznego pożądania lub niechęć do odbywania stosunku. A ta definicja i tak jest zbyt uogólniona, gdyż aseksualność objawia się na różny sposób i tak naprawdę to wciąż będą osoby aktywne seksualnie. Niemniej jest to, pisząc prostym językiem, niechęć do seksu. Dziś bardzo trudno sobie wyobrazić osobę mówiącą "nie lubię seksu". Zapewne większość z was uzna to za dysfunkcję albo schorzenie. Nic bardziej mylnego, gdyż okazuje się to orientacją, taką samą jak heteroseksualizm, homoseksualizm, czy biseksualizm. Otóż są takie osoby. Czytelnik mógł się nie spotkać z takimi przedstawicielami, zanim nie chwycił tej lektury, ale problemem nie jest ich orientacja, a nietolerancja ze strony społeczeństwa unormowanego w życiu seksualnie otwartym. Ta nietolerancja okazuje się większym problemem niż kiedyś nietolerancja wobec homoseksualistów. 
    Autorka, jako pierwsza swą książką przybliża istnienie orientacji seksualnej i problemy osób tej orientacji. Wyobrażając sobie kogoś aseksualnego, osoba będąca seksualnie otwarta zapewne użyje komentarzy świetnie przytoczonych na początku książki. Dosłownie na pierwszej stronie tekstu. Zwróćcie na nie uwagę. Te komentarze są idealnym początkiem ukazującym poznanie problemu aseksualności i asów - czyli osób aseksualnych. Dalsza treść powinna być dla każdego jasna, ponieważ Anna Niemczyk napisała bardzo lekką lekturę, prostym językiem i zrozumiałym dla każdego. Oczywiście to książka popularnonaukowa i pojawiają się w niej naukowe terminy, lecz nie są one dla nas przeszkodą w zrozumieniu tematu. Podejrzewam, że ta książka jest początkiem zaznajamiania nas z aseksualizmem. Książka przeplata fakty naukowe i inne odkrycia z relacjami osób aseksualnych. Tych faktów wydaje się mało, ale jak na początek starcza, by przemyśleć samo istnienie orientacji. Pomiędzy relacjami i faktami, mamy także wywiady osób z szeregów LGBT oraz księdza. Tu pojawia się ciekawostka, że społeczność LGBT bardziej wydaje się rozumieć asów i można by uznać, że aseksualizm byłby częścią ruchu LGBT. Jak podają relacje, niektórzy z asów uczestniczą w tych ruchach. 
    Autorka w poruszanym temacie ma wsparcie stowarzyszenia AVEN, o którym wspominają asi, relacjonując swoje historie, a także aktywistów LGBTQIAP+. Relacje są na tyle ciekawe, że pokazują zjawisko z różnych perspektyw. Mówią o swoich doświadczeniach mężczyźni, kobiety, a także transi. Oznacza to, że zjawisko nie dotyka jednej płci. Relacjonujący są normalnymi ludźmi, często wychowani w zwykłych, szczęśliwych domach. Potrafimy ich polubić, a co najważniejsze dowiadujemy się, że to bardzo wrażliwe osoby. To nie jest tak, że niechęć do seksu czyni ich nieumiejącymi kochać. Asy to osoby, które potrafią mocno kochać i czerpać radość z wielu rzeczy w życiu, ale seks okazuje się zbyt nudną rzeczą. Ta książka poprzez relacje jest fascynująca, gdy uświadomimy sobie istnienie osób, o których się nigdy nie mówiło. A mogę zaręczyć, że wkrótce wyjdą z cienia, bo są tacy sami jak my, tylko mają inne preferencje. 
   Najbardziej podobało mi się określenie aseksualności, jako wywyższenia duchowego. Dlatego nie powinniśmy tyranizować osób, które odkryły, że coś ich nie podnieca. Być może to istoty, które mogą nas wiele nauczyć. A my począwszy od tej lektury, powinniśmy się nauczyć współistnieć z asami, nauczyć się kochać ich tak, jak tego potrzebują (o ile potrzebują) i traktować ich na równi. Za to, jeśli ktoś z asów nie wie, że nim jest i czuje się zagubiony, winniśmy ich poinformować, że nic im nie jest i takich, jak oni jest więcej. Powinniśmy ich poinformować o pomocach i upewnić, że też mogą zawrzeć szczęśliwy związek. Możemy także im polecić tę książkę, bo to w końcu o nich. To, że ktoś czegoś nie lubi, albo nie widzi w tym uciechy, nie jest nienormalnością, tylko odmienną preferencją danej jednostki - być może będącej w innym stadium ewolucji. Tym samym powinniśmy zwrócić uwagę na istniejący czterodział orientacji i w końcu unaocznić ten czwarty, wg niektórych nawet bardziej moralny. 

Gatunek: Popularnonaukowa / Seksuologia / Nauka
Rok: 2020
Wydawnictwo: Novae Res

środa, 6 maja 2020

Katarzyna Majgier - Niedokończony Eliksir Nieśmiertelności



   Zawsze uważałem, że najlepszą dla samopoczucia i oderwania się od niechcianych obowiązków jest literatura dziecięca / młodzieżowa. To zdanie się nie zmieni, mimo że zmiany są w tej powiastce bardzo ważną puentą. Tak dobra historyjka zasługuje na bardzo dobrą ocenę. Mamy tu do czynienia z czymś, na co mało kto wpada, jeśli chodzi o książki dla dzieciaków. Być może nie jest to odkrywcze, stworzyć grozę dla dzieci i nie jest tak kontrowersyjne, ale w dzisiejszych czasach taka groza jest wyzwaniem dla rodzica. Wiem, że teraz prawie w ogóle nie znajdziemy rodziców oswajających swe pociechy ze strachem. Zależy to chyba od tego, jak silna jest psychika dziecka lub czy rodzić sam piszę horrory, albo jest kultywatorem grozy. Tylko że chyba wielu z was zapomniało, jak to jest być dzieckiem. Dzieci uwielbiają się bać i uwielbiają straszność, a horrory dla dorosłych to dla nich tabu i święty Graal. No może się trochę zapędziłem, to zawsze kwestia indywidualna. W każdym razie może nie każde dziecko lubi strach, ale tych lubiących jest sporo i to naturalne u dzieci. Piszę to, bo chciałem zdementować przesadną straszność powieści pani Majgier. Jest to lektura dla dzieci dobrze już kumatych tzn. przedział wiekowy 6-10. Uważam, że spokojnie tę książkę można lokować do szkolnych bibliotek dla małych odkrywców emocji, bo wcale nie jest tak strasznie, żeby przykładowo dziecku się śniło po nocach, jak to zazwyczaj w stereotypach argumentujemy. Powieść ta jest wypełniona żartem, wartościowymi spostrzeżeniami i błyskotliwie zaobserwowanymi zachowaniami dorosłych. 
   Rzecz dzieje się w wysokim domu, którego opis wyglądu intrygowałby każdego - "Bardzo wysoki i chudy ktoś w brudnym płaszczu aż do ziemi i w wysokim spiczastym kapeluszu, bardzo zakurzonym". W owym domu mieszkają nasi bohaterowie - zwykły chłopak, lubiący psocić, jego mama i bliźniaki - ojciec chłopca oraz jego stryj. Do paczki dołącza jeszcze krewna - mroczna artystyczna dusza, pisząca wiersze straszne i paskudne, ogółem mroczne! Całej grupce do rąk trafia tajemnicza butelka z nieznaną zawartością, której spróbunek czyni ich przeźroczystymi. Na dodatek nie chorują, nie starzeją się, a nawet nie umierają. Są niby duchami, ale żyją. Mogą przechodzić przez ściany, ale nie mogą niczego dotknąć. 
   Żyją sobie tak w osobliwym domu przez prawie 200 lat. Dom się starzał, przegryzany przez robaki, marniał. A rodzinka nic się nie zmieniała. Czas upływał, aż w końcu po dwustu latach dom zostaje kupiony przez państwa $ - bogatą i modną parę, której zależy tylko na samych sobie, na tym, co ludzie powiedzą i na byciu w centrum uwagi. Po ich przybyciu, do domu, przypominającego bardzo wysokiego i chudego kogoś w brudnym płaszczu aż do ziemi i w wysokim spiczastym kapeluszu, bardzo zakurzonym, zaczyna się dziać!
   To historia żartobliwa ukazująca prawdę absurdu dorosłości, ale jednak odsłaniająca prawdziwe dobro i troskę. W tej opowieści bohaterowie zmierzają się z okrutnością bogactwa i pozornego życia na poziomie. Przed czytelnikiem odsłania się próżność i wizja najgorszych rodziców, jacy mogą się trafić. Towarzyszymy w spełnianiu wielu dziecięcych marzeń, tych ze sfery fantastyki. W końcu okazuję się, że zmiany nie są takie złe, a ich pragnienie może ściągnąć złą klątwę. Dwieście lat na niezgadzaniu się ze sobą, na niezmienianiu obyczajów, na artystycznym niespełnieniu i na wiecznym dzieciństwie to stanowczo za dużo. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, ale nawet jeśli tyle czasu ma minąć, to jednak warto. Tak jak warto sięgnąć po tę książkę, której czytanie pochłonie nawet dorosłych, ale na pewno nie zajmie dwustu lat. 
   Książka napisana bardzo lekko, swobodnym językiem, gdzie przyplątują się potoczności i niewinne archaizmy, ale nawet przybysz z dwustu lat temu, miałby frajdę, czytając tę powieść. Do tej autorki można śmiało wracać po więcej. Z dziećmi, a także samemu. Bo przecież każdy ma w sobie dziecko i nie ma sztywnej reguły "... jak długo można być dzieckiem". 

Gatunek: Literatura Dziecięco Młodzieżowa / Fantasy / Groza dla dzieci
Rok: 2016
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

poniedziałek, 4 maja 2020

Guy N. Smith - Lalka Manitou



   Mógłbym przysiąc, że istnieją dwa kanony klasyków grozy. Jeden to popularny, do którego należą między innymi King, Masterton, Koontz i przeżywający swój renesans Lovecraft. Drugi rozrywkowy / eksperymentalny, do którego należą mniej znani lub szanowani pisarze, a czasem też autorzy danych krajów, o których się nie mówi. Do tego drugiego kanonu należy prawdopodobnie Guy N. Smith. Przez część krytykowany, przez drugą część wychwalany. 
   Dla mnie ta krótka powieść z początku lat 90 XX wieku była zastanawiająca. Miała swój klimat, lecz pozostawiła niedosyt. Dała wrażenie wydarzeń bez wiadomego celu. Atmosfera indiańskich perypetii i nawiedzony lunapark to naprawdę fascynujące połączenie. Niestety postaci są tak niewyraźne, że trudno się z jakimiś utożsamić. Chyba że z Jane, znaną wśród czejenów, jako Mistai. Tylko ona ma w miarę rozbudowaną historię. 

!UWAGA SPOILER!

   Jest ona potomkinią dwóch wcześniejszych Mistai, wzgardzonych przez białą rasę, która gwałtem odebrała im najświętszą cnotę. Jane nosząca w sobie zemstę, rzeźbi lalki i kukiełki. Zabawki te, naznaczone mroczną mocą, niestety ożywają. Lunapark jest ich pełen, gdyż Jane pracuję u Schaefera - właściciela lunaparku, jako wróżka. Klątwa zemsty ogarnia złymi mocami cały lunapark - od samochodzików elektrycznych, po gabinet luster, kończąc na teatrze lalek z makabrycznym spektaklem, na który przychodzą rodzice z dziećmi. 

   Ważnym zwrotem ma być spotkanie Jane z rodziną Catlinów. Liz i Roy wraz z głuchą córeczką Roweną wpadają do pracowni Jane, gdzie przybywszy, wyczuwają dziwną moc, jaką posiada Jane. Indianka dzięki swej mocy oczarowuje Rowenę i Roya. Zło tkwiące w Jane skłóca rodzinę, a to potęguję lalka podarowana Rowenie. Zajścia w powieści trwają tydzień - dochodzi do serii niewyjaśnionych morderstw. Rowena i Roy coraz częściej chcą odwiedzać lunapark, a właściwie Jane. Indianka chcę zniszczyć zło wędrujące za nią. W końcu modli się do swych bogów. Dostaje od nich proroctwo, iż musi przedłużyć pokolenie nasienia zemsty. Właściciel lunaparku owładnięty złem chcę zgwałcić Indiankę tak, jak to było z jej matką i babką. Potomkini Mistai jednak nie ulega i zabija właściciela na oczach głuchej dziewczynki. To przerywa klątwę Mistai i uwalnia lunapark od złych mocy, aż w końcu go zamykają. 
   Nieznane są nam dalsze losy Mistai, Roweny i jej rodziców. Wiemy tylko, że kończy się deszczowy tydzień i rodzina opuszcza hotel, w którym mieszkali na wakacjach. Rodzina oczywiście pogodzona i szczęśliwa. Koniec powieści nie niesie żadnego przesłania i niczego nie uczy. "Lalka Manitou" to naprawdę świetny horror dla tych, którzy chcą tylko czegoś pokręconego i nie chcą się identyfikować z niczym. Ten tytuł można śmiało nazwać horrorem, gdyż opisy obrzydliwych i przerażających zdarzeń przywodzą na myśl to, co zawsze chcieliśmy w horrorach odczuć, zobaczyć i przeczytać. Tu ważna jest straszność - nie fabuła i nie bohaterowie. Dlatego dodam, że ten horror nawet od nas niczego nie wymaga. Daje nam flaki, daje krew i nieprawdopodobne tajemnicze ożywienia przerażających zabawek. "Lalka Manitou" to idealny straszak na wieczór, do ogniska lub na dłuższą podróż pociągiem. Jedno jest pewne - nie zapomnisz złego oddziaływania klątwy na lunapark. Krótko, zwięźle, ale przerażająco. Przygotuj się na dużą ilość literówek i strachu!

Gatunek: Horror
Rok: 1992
Wydawnictwo: Phantom Press

piątek, 1 maja 2020

KOMIKSÓWA: #3 Doktor Strange Tom 1 i 2

  Dawno nic nie było u mnie o komiksach, a właśnie czytałem chyba jeden z najlepszych, jakie mogłem dorwać. Mowa oczywiście o superbohaterskich komiksach marki Marvela. Z tej marki moim zdaniem najmniej popularnym i poznanym u nas w kraju był Doktor Strange. Seria Marvel NOW 2.0 uraczyła nas dwoma tomami przygód czarodziejskiego bohatera, które są fenomenalnym dziełem w scenariuszu Jamesa Aarona i super rysunkach Chrisa Bachalo. Pierwszy tom pojawił się jeszcze w roku 2019, natomiast tom drugi miał swą premierę pod koniec stycznia 2020. Dlatego komiks jest cały czas świeży, a fani zapewne czekają z niecierpliwością na tom trzeci. 


   Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji poznać Dr. Strange'a najszybciej może nadrobić zaległości filmem z 2016 roku "Doktor Strange", gdzie w miarę wiernie przedstawiono origin postaci. Niestety pierwotne komiksy z tym bohaterem w naszym kraju są mało dostępne. Możecie jedynie znaleźć jeszcze komiksy z serii Hachette - Wielka Kolekcja Komiksów Marvela i angielskie zeszyty dystrybuowane w sklepach stricte komiksowych. Sama postać Strange'a ma swoją genezę jeszcze w latach 60 dwudziestego wieku, kiedy Doktor pojawiał się w klasycznej antologii Strange Tales. W 1969 Doktor Strange doczekał się swojego solowego serialu komiksowego. 
   Strange to czarodziej i jak każdy superbohater ma też przyporządkowany sobie zakres świata działań. Wszyscy się spierają który Marvelowski bohater jest najlepszy i najsilniejszy, ale nikt nie zaprzeczy, że najPOTĘŻNIEJSZYM jest właśnie Doktor Strange. On działa w sferze światów materialnych, duchowych i alternatywnych, a także w obrębie innych wszechświatów. Jego magiczne moce mają wiele wspólnego z tym, co znamy jako psychodelia, lub czego ludzki rozum nie jest w stanie pojąć. Żeby walczyć i pilnować ładu w takich miejscach, trzeba być naprawdę potężnym, a w tym mogą pomóc tylko magiczne moce. 


   Co się jednak stanie, gdy magia zniknie? O tym mówi event pierwszego tomu "Ostatnie Dni Magii". Oczywistą się wydaje odwieczna walka nauki z magią. Właśnie to wizualizują nam Aaron i Bachalo. Empirikulowie władający mocą nauki najeżdżają świat zewnętrzny, aby zabić magię i wybić wszystkich magików na ziemi. Udaje im się to, ale magicy się nie poddają. Strange wraz z kompanami walczą do utraty tchu, aby magia wciąż istniała. Niestety ta już zniknęła. W tomie drugim poznajemy konsekwencje uśmiercenia magii, ale także jej powrót. Więcej zdradzać nie będę, gdyż nie chcę spoilować i niszczyć wam zabawy. 



   Fabularnie i rysunkowo jest naprawdę fantastycznie! Rysunki zabierają nas w psychodeliczne wyprawy po światach jak ze snów. Jedne krainy są bajkowymi rajami, a kolejne mrocznymi otchłaniami, będącymi przestrzeniami wegetacyjnymi dla kosmicznych istot rodem z opowiadań Lovecrafta. Trudno oderwać wzrok, by szybko pojąć głębię rysunków, ale to skupienie naszych oczu na większych fragmentach klatek sprawia, że magia nam się ujawniła. Fabuła wciąga do tego stopnia, że szkoda Ci przeczytać cały tom tak szybko, a zapewniam, że idzie to ekspresowo. Bohaterowie są żywi, z emocjami i poczuciem humoru. Pojawiają się epizodyczni bohaterowie - chociażby Potężna Thor albo Scarlet Witch. Bardziej znaczącą bohaterką okazuję się Zelma - bibliotekarka, przybyła do Doktora Strange'a z problemem natury magicznej i z wdzięczności zostaje skrybą jego Sanctum Sanctorum. Co do antagonistów to spotkamy Imperatora Empilikurów, toczącego zażarty bój ze Strange'em, ale także pojawią się klasyczni wrogowie doktorka, czyli Dormammu i Mordo. Dużą rolę odegra też Męka - alterego Strange'a powstała z bólu i cierpienia głównego bohatera. Do drugiego tomu dołączono także annual, czyli odrębną historię i w tym wypadku poznajemy osobiste rozterki Stephena Strange'a z przeszłości. A na sam koniec dostajemy krótką retrospekcję z młodzieńczego życia Starożytnego - mistrza, u którego Strange pobierał nauki magii. 
   Ostatnio czytam mało komiksów, ale za każdym razem, gdy to robię, przypominam sobie, jak świetna to zabawa. Doktor Strange to komiks, który będę pamiętał bardzo długo i zapewne będę kontynuował jego kolekcję. Polecam tym, którzy mają dość popularnych tytułów, albo chcą się na chwilę oderwać od Spidermanów, Supermanów i innych czołówek superbohaterskich. Spodziewajcie się dziwów! 

Gatunek: Superbohaterskie Sci-Fi, Fantasy
Rok: 2019 / 2020
Wydawnictwo: Egmont / Świat Komiksu