czwartek, 3 października 2019

Stephen King - Instytut



   Większość swoich sztandarowych dzieł King lubi spulchniać i jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To w końcu kształtuje nas jako czytelników. Wydaje mi się, że "Instytut" można śmiało dodać do kanonu sztandarowych dzieł Stephena. "Instytut" to coś więcej niż thriller o ulubionym temacie Kinga, jakim są dzieci obdarzone nadprzyrodzonymi mocami. To pewnego rodzaju uchylenie rąbka tajemnicy. Na końcu powieści, w przypisie "Od Autora" mamy wspomnienie Russa Dora - przyjaciela mistrza i jego researchera. Autor piszę, iż Russ po wieloletniej pracy, jako rodzinny lekarz państwa King, stał się człowiekiem odpowiedzialnym za materiały dla naszego pisarza. Szczegół, że był nim już, jako lekarz. Jego drążenia przyczyniły się do tematów zawartych w "Dallas '63" czy choćby w "Pod Kopułą". Odpowiedzialność za wypłynięcie pewnych informacji, które de facto będą uznawane za fikcję, spoczywały ciężko na barkach pana Dora. Musiała to być wspaniała i inspirująca przyjaźń. Po co o tym piszę? Jak się okazuje to ważne, by zrozumieć tematykę "Instytutu". 
   Głównym wątkiem są porwania dzieci o nadprzyrodzonych zdolnościach parapsychicznych (telepatia i telekineza) oraz wykorzystywanie ich zdolności do celów wojennych i wojskowych, ściślej mówiąc - eksterminujących niewygodnych (w domyśle) złych ludzi. Rzeczy te oczywiście dzieją się w instytutach wybudowanych gdzieś na krańcach świata. Tyle wystarczy na temat fabuły, bo reszta byłaby spoilerem, a ta powieść jest trzymającą w napięciu przygodą, którą każdy sam powinien odbyć na kartach książki. 
   Główny wątek łączy się z panem Russem Dora, a raczej jego działaniami, w ten sposób, iż jego poszukiwania zazwyczaj skupiały się na tematach spiskowych, o których się nie mówiło. Tak jest i w przypadku "Instytutu". Nie jest to do końca powiedziane od autora, ale dotarłem do informacji, które mówią, że podobne sytuacje zawarte w powieści mają miejsce w świecie rzeczywistym. Osoba niegdyś szkolona w zakresie psychotroniki i manipulacji poinformowała mnie, w rozmowie na temat książki, że tak naprawdę, na świecie istnieje pewna liczba placówek, gdzie przetrzymuje się porwane dzieci i wykonuje na nich różne badania. Takowe działania ponoć istnieją już od lat 50-tych. Porwania dzieci, o których się nie mówi i placówki - instytuty to czyste teorie spiskowe, lecz te teorie są tak nazwane po to, aby mydlić ludziom oczy. O tym jest właśnie najnowsza powieść Stephena Kinga. Pytanie tylko czy zastanawiał się nad powagą sprawy, o której piszę? 
   Dzieci są fascynujące i mają w sobie pewną moc, siłę, coś, co pozwala im widzieć rzeczy takimi, jakimi są, a dzięki swej nieskalanej wyobraźni są w stanie dokonać czynów niekiedy niemożliwych. Stephen King uwielbia czynić swoich bohaterów dziećmi. Wyjątkowy chłopak - Luke, pokazuje nam swą bystrość, mądrość i odwagę. Po raz kolejny także dowiadujemy się, jak silna potrafi być przyjaźń. A przede wszystkim możemy wyobrazić sobie, jak bardzo cierpią dzieci poddawane torturze, ale... są bardziej niezłomne niż przeszkoleni żołnierze. 
   Mówi się, że "Instytut" jest zlepkiem najlepszych powieści Kinga. Te wrażenie wzbudza w nas typowy dla Kinga motyw - dzieci i moce parapsychiczne. Kilkakrotnie te tematy pojawiały się choćby w "Doktor Sen", "Łowca Snów" czy kultowym "TO". "Instytut" swą specyfiką i klimatem przenosi nas do świata serialu "Stranger Things", lecz ulokowanego głównie w jakiejś organizacji sekretnego budynku. "Instytut" wciąga do swego wnętrza swą telepatyczną i telekinetyczną mocą. Poznanie jego wnętrza dla czytelnika będzie niezapomnianą przygodą!

Gatunek: Thriller, Przygodowy
Rok: 2019
Wydawnictwo: Albatros

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz