sobota, 16 listopada 2019

Artur Urbanowicz - Gałęziste



   O mój Boże!... Wróć! O cholera! Jakie to było dobre!
Artur Urbanowicz swym "Gałęzistym" debiutem wyplasował sobie miejsce w kanonie grozy ostatnich lat. Ta pozycja jest świetną grą kontrastów, umiejscowioną w atmosferze horroru. Brak mi trochę słów na podsumowanie tej lektury, gdyż dawno nic mnie tak nie wciągnęło, i muszę przyznać -wystraszyło. Napięcie w powieści czasem tak sięgało zenitu, że wywalało korki. Jest to zatem debiut mocny i niezaprzeczalnie prezentujący nam autora ze smykałką do wystraszania. Ogniskowe historyjki to... w zasadzie jedna ze scen powieści, ale... niewinne bajki, przy tym, gdzie nas zabiera Artur. Pomimo że to dialogi logicznego myślenia ze zjawiskami nadprzyrodzonymi to ogarnia nas strach, gdy uświadomimy sobie, jak ten dialog potrafi być ogłupiający i wprowadzający w osłupienie człowieka. U Artura Urbanowicza nie jesteśmy straszeni tylko dla samej formy strachu. Dodatkowo jesteśmy uczeni. Stajemy się świadkami polemik naukowych, co wprowadza element dydaktyczny. Plus to, co uwielbiam w horrorach - psychologiczne zmiany bohaterów. Każdy rodzaj horroru opiera się na jakimś toposie - głównym motywie powieści. W "Gałęzistym" mamy do czynienia z naturą i słowiańskimi przypowieściami. Nie ma więc problemu z wydedukowaniem, że akcja dzieje się w naszych swojskich rejonach. Choć nie do końca. Ten atrybut sprawia, że możemy być dumni z naszych lokalnych przypowieści straszących. 
   Autor wykorzystał w powieści legendę o Leszym - demonie lasu, czczonym w wierzeniach słowiańskich. Leszy może nam się kojarzyć z grą "Wiedźmin 3: Dziki Gon". Natomiast Artur Urbanowicz ukazał legendę starosłowiańską w jej naturalnym środowisku - dosłownie. Postać Leszego stała się także kartą przetargową problematyki wiary, jaką porusza "Gałęziste". O dziwo to tzw "pogańska" wiara wygrywa w ukazanej w powieści potyczce z chrześcijaństwem. O dziwo, bo sam autor jest katolikiem i to praktykującym, do czego sam się przyznaje w ustępie "od autora". Logiczna zatem byłaby obrona własnej wiary. Tylko że czym byłby horror z czymś tak oczywistym? Dlatego mam pełne uznanie dla autora, że pomimo iż chrześcijańska doktryna potępia to, co związane z grozą i horrorem (bo wiedz, że coś się dzieje!) to autor manewruje w tej tematyce, jak radosne dziecko w małym nakręcanym samochodziku.
   Nie mogło więc być inaczej i debiut musiał bazować na tym, co istnieje w życiu autora. Muszę też zauważyć, że Artur Urbanowicz to świetny obserwator. Widać to w relacjach głównych bohaterów - Karoliny i Tomka. Nie dość, że są swoim totalnym przeciwieństwem, to jeszcze on jest ateistą, ona zagorzałą katoliczką, która nawet alkoholu nie spróbuje. Autor w ich relacji świetnie ukazał przyzwyczajenie do siebie dwójki partnerów. Przyzwyczajenie, które rodzi się wraz ze śmiercią naturalnego zauroczenia i fascynacji drugą osobą. Wtedy kiedy jedno męczy się z drugim i myśli jak wyjść z tego "związku". Urbanowicz staje na odcisk wszystkim stereotypom trzymających się kobiet i mężczyzn. Niemniej dopełnia ten realizm sytuacjami, podczas których dochodzi do skrajności. Pojawiają się wewnętrzne moralne walki, gdzie trzeba wykazać się odpowiedzialnością za drugiego. 
    To miała być zwykła wycieczka do Suwalszczyzny, z okazji świąt Wielkiej Nocy. Wypad na łono natury. Lecz na tym łonie byczył się właśnie jakiś zły byt. Ten byt chronił łono natury przed niewiernymi. A jego wyznawcy dopuszczali się krwawych ofiar z chrześcijan, na cześć swego pana. Nikt kto wchodził do lasu, nigdy z niego nie wychodził. Jak wytłumaczyć to, co niewytłumaczalne? Jak uwierzyć w coś, czego nie ma? I czy lepiej wiedzieć, czy wierzyć? A może nie wierzysz, to nie wiesz, a wiesz, to wierzysz? Na te pytania odpowiadają sobie bohaterowie podczas ryjących głowę halucynacji, jakich dostarcza im las za pośrednictwem Boruty. W co uwierzy Tomek, a co stanie się z zakochaną w nim Karoliną? 
   Zajrzyjcie w "Gałęziste" źrenice opiekuna lasu, aby się tego dowiedzieć! Ja wam gwarantuje, że ta powieść was pochłonie, niczym suwalszczański las. Będziecie czuć kamień strachu w żołądku, podczas lektury i nie zauważycie, kiedy ją skończycie. Mi osobiście było mało. W pozytywnym sensie. Najchętniej bym dalej czytał o niekończących się tułaczkach po nawiedzonym lesie. O wpadaniu na satanistów, uciekaniu im i znowu wpadaniu na nich. Choć wydaje się, że opowieść długo się rozkręca, w pierwszej połowie pojawiają się emocjonujące jump scare'y (o ile takie mogą się pojawić w książce) pobudzające wyobraźnię. Za to w drugiej połowie książki cały czas coś się dzieje, a struna tak napięta, jak akcja drugiej połowy, pewnie by pękła. Ostatnim dopełnieniem i podsumowaniem naukowo - duchowej dysputy tła powieści jest posłowie Krzysztofa Grudnika, którego nie możecie opuścić. Tam bowiem kryje się cały sens każdej fikcji, której się wybitnie boimy w "Gałęzistym". Nietzschejskie: "Nie ma faktów, są interpretacje". Dlatego nie wierz w nic, w co wierzyłeś do tej pory...

Gatunek: Horror, Folk Horror
Rok: 2019
Wydawnictwo: Vesper

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz