Mógłbym przysiąc, że istnieją dwa kanony klasyków grozy. Jeden to popularny, do którego należą między innymi King, Masterton, Koontz i przeżywający swój renesans Lovecraft. Drugi rozrywkowy / eksperymentalny, do którego należą mniej znani lub szanowani pisarze, a czasem też autorzy danych krajów, o których się nie mówi. Do tego drugiego kanonu należy prawdopodobnie Guy N. Smith. Przez część krytykowany, przez drugą część wychwalany.
Dla mnie ta krótka powieść z początku lat 90 XX wieku była zastanawiająca. Miała swój klimat, lecz pozostawiła niedosyt. Dała wrażenie wydarzeń bez wiadomego celu. Atmosfera indiańskich perypetii i nawiedzony lunapark to naprawdę fascynujące połączenie. Niestety postaci są tak niewyraźne, że trudno się z jakimiś utożsamić. Chyba że z Jane, znaną wśród czejenów, jako Mistai. Tylko ona ma w miarę rozbudowaną historię.
!UWAGA SPOILER!
Jest ona potomkinią dwóch wcześniejszych Mistai, wzgardzonych przez białą rasę, która gwałtem odebrała im najświętszą cnotę. Jane nosząca w sobie zemstę, rzeźbi lalki i kukiełki. Zabawki te, naznaczone mroczną mocą, niestety ożywają. Lunapark jest ich pełen, gdyż Jane pracuję u Schaefera - właściciela lunaparku, jako wróżka. Klątwa zemsty ogarnia złymi mocami cały lunapark - od samochodzików elektrycznych, po gabinet luster, kończąc na teatrze lalek z makabrycznym spektaklem, na który przychodzą rodzice z dziećmi.
Ważnym zwrotem ma być spotkanie Jane z rodziną Catlinów. Liz i Roy wraz z głuchą córeczką Roweną wpadają do pracowni Jane, gdzie przybywszy, wyczuwają dziwną moc, jaką posiada Jane. Indianka dzięki swej mocy oczarowuje Rowenę i Roya. Zło tkwiące w Jane skłóca rodzinę, a to potęguję lalka podarowana Rowenie. Zajścia w powieści trwają tydzień - dochodzi do serii niewyjaśnionych morderstw. Rowena i Roy coraz częściej chcą odwiedzać lunapark, a właściwie Jane. Indianka chcę zniszczyć zło wędrujące za nią. W końcu modli się do swych bogów. Dostaje od nich proroctwo, iż musi przedłużyć pokolenie nasienia zemsty. Właściciel lunaparku owładnięty złem chcę zgwałcić Indiankę tak, jak to było z jej matką i babką. Potomkini Mistai jednak nie ulega i zabija właściciela na oczach głuchej dziewczynki. To przerywa klątwę Mistai i uwalnia lunapark od złych mocy, aż w końcu go zamykają.
Nieznane są nam dalsze losy Mistai, Roweny i jej rodziców. Wiemy tylko, że kończy się deszczowy tydzień i rodzina opuszcza hotel, w którym mieszkali na wakacjach. Rodzina oczywiście pogodzona i szczęśliwa. Koniec powieści nie niesie żadnego przesłania i niczego nie uczy. "Lalka Manitou" to naprawdę świetny horror dla tych, którzy chcą tylko czegoś pokręconego i nie chcą się identyfikować z niczym. Ten tytuł można śmiało nazwać horrorem, gdyż opisy obrzydliwych i przerażających zdarzeń przywodzą na myśl to, co zawsze chcieliśmy w horrorach odczuć, zobaczyć i przeczytać. Tu ważna jest straszność - nie fabuła i nie bohaterowie. Dlatego dodam, że ten horror nawet od nas niczego nie wymaga. Daje nam flaki, daje krew i nieprawdopodobne tajemnicze ożywienia przerażających zabawek. "Lalka Manitou" to idealny straszak na wieczór, do ogniska lub na dłuższą podróż pociągiem. Jedno jest pewne - nie zapomnisz złego oddziaływania klątwy na lunapark. Krótko, zwięźle, ale przerażająco. Przygotuj się na dużą ilość literówek i strachu!
Gatunek: Horror
Rok: 1992
Rok: 1992
Wydawnictwo: Phantom Press
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz