Wracam do swych badań postaw moralnych i teorii z nią związanych. Tym razem cofnąłem się do baroku, by poznać zdanie niderlandzkiego filozofa, którego poglądy były krytykowane w ówczesnej epoce, a ceniąc sobie kontrowersje, uznałem tego autora za ważny wybór. Niestety z powodu "obecnej sytuacji" nie mogłem odnaleźć odpowiadającego mi opracowania, zatem zadowoliłem się wydaniem udostępnionym, dzięki portalowi wolnelektury.pl. W konsekwencji dostałem, coś innego, niż się spodziewałem, ale także budującego.
Zacznę może od tego, że aby znaleźć ciekawe źródło poznania, należy zwrócić uwagę na odpowiednie tłumaczenie. Zrozumiałem to po tej lekturze. Bardzo cenie i wspieram inicjatywę Wolnych Lektur (tj. portalu wolnelektury.pl), ale jednak powinien zwrócić uwagę na publikowane tłumaczenia. Tak się złożyło, że musiałem przerabiać Spinozę z e-booka, czytając go ze smartfona. Niestety nie posiadając czytnika, trzeba sobie jakoś radzić. Swoją drogą po raz pierwszy czytałem ze smartfona, mogę od razu odradzić ten pomysł, gdyż oczy szczypią, jak nakrapiane kwaskiem cytrynowym i trzeba się długo przyzwyczajać. Dzięki uprzejmości portalu wolnelektury.pl każdy może przeczytać jedno z głównych "dziełek" Spinozy. Niestety tłumaczenie Ignacego Myślickiego jest bardzo nieprzystępne. Trudno skupić się nad tekstem i można zgubić sens danego zagadnienia. Nie wiem zatem, czy oceniam tłumaczenie, czy samego autora i jego pokrętne rozumowanie.
Jeśli więc wziąć tę publikację, jako jeden integralny tekst autora mam wrażenie, że Spinoza nie wie do końca, o czym piszę, zastrzegając, że nie piszę o tym, o czym nie wie, że piszę. Tekst podzielony jest na pięć części. Z czego pierwsza część prawdopodobnie stara się wyjaśnić fundament istoty moralności i etyki, gdzie według niego (albo tłumacza) istota to nie wszystko, bo jest jeszcze treść i natura. Niemniej stara się przytoczyć średniowieczny topos moralności i etyki nieistniejącej bez religii tudzież boga. Pierwsza część jednak nie wymienia długo słowa "Bóg" w tekście. Nie wymienia tego słowa w kontekście katolickim. Pojawia się za to określenie "Bóstwo". Tłumaczy czym jest, jak ono działa i co dziwne, jak je rozumieć czy choćby odczuwać. Pierwsza część "Etyki" okazuje się bardzo ciekawa, gdyż czujemy, jakbyśmy czytali jakiś buddyjski transkrypt. Na dodatek tekst pochodzi z okresu barokowego, co nic nie znaczy, ale jak na filozofa niderlandzkiego ta interpretacja (bądź moja nadinterpretacja) jest bardzo ciekawa, lecz nie zrozumiana w czasach i kulturze wąskomyślnej wiary monoteistycznej. Bóstwo w tej części odbieramy, jako coś, co jest w człowieku i jest objawem naturalnym, do którego każdy z nas powinien dążyć. Jest to tak przejrzyście opisane, że ktoś, kto w miarę odrzucił religię, powinien zrozumieć sentencję "Jesteś Bogiem!". To bardzo ważne to zrozumieć i w żaden sposób nie jest to bluźnierstwo (umówmy się, nie dla kogoś, kto odrzucił religię). Spinoza (bądź tłumacz) dodaje także, że nie należy przyrównywać siebie do Boga. Nie należy przypisywać sobie Boskiej mocy. Tylko że właśnie o tym Spinoza - o tym, że mamy w sobie Boską moc. Nieśmiertelną, nieskończoną i idealną. Musimy tylko nad nią pracować - tego akurat nie napisał, ale jak każdy filozof by napisał - "to jest jasne samo przez się". Co do tego "...samo przez się" często nadużywanego przez filozofów, dostrzeżemy tego nadużycia także u Spinozy. Ta numenalność częsta przy określaniu zagadnień moralnych tak naprawdę nic nie tłumaczy i tylko komplikuje pewne sprawy przytaczane przez autora (bądź tłumacza).
Dla mnie irytującym był sam schemat napisanego tekstu. Każda z części po uprzednim krótkim wprowadzeniu zawierała jakąś liczbę (często kilkadziesiąt) twierdzeń, te mogły być kontynuowane dowodami, które nie były dla mnie żadnymi dowodami. Mogły pojawić się pewniki, a pomiędzy słowa wrzucone w nawias - według określenia twierdzenia, pewnika takiego i takiego. Bardzo często koniec dowodu był puentowany skrótem co b do d - oznaczającym "co było do dowiedzenia". Teraz wracając do części, jak już wspomniałem pierwsza część o Bóstwie, zaczyna rodzić wrażenie, że tu nie będzie nic o etyce. W drugiej części pojawiają się etyczne zagadnienia. Autor (bądź tłumacz) bardzo często przeczy samemu sobie. Do tego wyczytamy wiele absurdalnych "twierdzeń". Przykładowo w jednym z pewników Spinoza piszę "Człowiek jest istotą myślącą", dalej uznaje, że myślenie jest mocą Boską. Dlatego zastanawia mnie co z pierwszej części "Etyki" tak nakłania autora (bądź tłumacza) do tego, by człowiek nie przypisywał sobie Boskości?
Absurdów nie mało, bo wg autora (bądź tłumacza) każda z naszych cnót, każde z naszych uczynków jest wzruszeniem, gdzie dobro jest radością, a zło smutkiem. Po części może i racja, ale zbytnie generalizowanie nie daje satysfakcji w definiowaniu naszych postaw. Autor (bądź tłumacz) okazuje się także nieczułym i płytkim człowiekiem, uznając, że skoro dzikie zwierze może nas zabijać, to my również możemy zabijać zwierzęta. Spinoza (bądź tłumacz) uznaje, że człowiek nie posiada wolnej woli i że zawsze jest zależny od kogoś i czegoś. Człowiek jest niewolnikiem. A już totalnym absurdem jest nakaz kochania boga - w ujęciu katolickim, podczas gdy bóg, jak się okazuje, ma na nas "wywalone", tj. jesteśmy mu obojętni, oczywiście wg autora (bądź tłumacza). Ponadto jesteśmy zabobonni, myśląc odwrotnie do twierdzeń wyłożonych w "Etyce", tym samym zabobon będzie pozwalał nam np. ufać, że dzieci są gorsze od rzekomych ludzi świadomych.
Absurdów i auto zaprzeczeń można wypisywać sporo. Jedynie mogę zachęcić czytelnika do samej części pierwszej "Etyki", nawet w tym tłumaczeniu. Po to aby się zastanowić nad swą mocą. Wiara w swe nadludzkie zdolności to prawdziwa wiara. Tym samym "Etykę" przemianowuje na "Boskość". Jeśli szukasz jasnych źródeł o naturze moralności, szukaj gdzie indziej, lub w innym tłumaczeniu tej publikacji.
Gatunek: Filozofia, Teologia, Etyka
Rok: 1677
Wydawnictwo: Wolne Lektury