środa, 26 lutego 2020

Książki, na które Szkoda Czasu (Część 1)

   W zeszłym roku chwytając po tytuły, które za nic nie chciały mnie wciągnąć, albo męczyły tak, że ani skupienia, ani nie wiem, co czytam, lub po prostu były to jakieś dyrdymały, po których spodziewałem się czegoś więcej, myślałem, że odstawie te tytuły. Pomyślałem sobie jednak, że w imię lepszego wyboru tych, którzy chcą czytać ciekawe rzeczy i nie tracić czasu na coś zbędnego, pomęczę się chwilę, by wiedzieć, co odradzić czytelnikom. Oczywiście o gustach się nie rozmawia, bo to, co ja odradzę, może spodobać się komu innemu. Moją subiektywną ocenę pozostawiam więc tylko do wglądu. A ponieważ nie będą to długie antyopinie, to każdy będzie mógł szybko stwierdzić, czy dana pozycja również będzie mu nie odpowiadać.
   Będzie to cykliczny insert na blogu, w którym po minionym roku będę prezentować książki, które przeczytałem i w żaden sposób mnie nie porwały. Na początek dwie starocie przeczytane w 2019 roku. Bardziej naukowe, jednak będące trudne do przebrnięcia:


1. William Backus, Marie Chapain - Mówienie Prawdy Sobie Samemu (1992)


   Początek lat 90. Nie pamiętam, jak wyglądał wtedy rynek coachingowy i samorealizacyjny, ale ta pozycja ma być dla tych, którzy cały czas pracują nad sobą i chcą poprawić swoje życie. Problem w tym, że ta książka powinna pojawić się na półce "religia" zamiast "psychologia". Nie wprowadza ona niczego odkrywczego, ale dorzuca kilka naiwnych kąsków, specjalnie dla głęboko wierzących. Osoba nie wierząca, chcąca poprawić swoje życie będzie nudzić się przy tej lekturze, ze względu na tłumaczenie wszystkiego bogiem, miłością do niego itp. Tę książkę da się streścić jednym zdaniem: "Twoje życie nie jest szczęśliwe i nie cieszysz się z niego, bo za mało oddajesz się Bogu". W dzisiejszym świecie opartym na działaniach i realnych założeniach argumentacja słabą wiarą nie jest żadnym argumentem, chyba że tak jak wspomniałem - jesteś głęboko wierzący / wierząca. Chociaż liczba bigotów, mówiących o dobrej nowinie i miłości oraz dobru pochodzącym od boga, a poza swą rzekomą wiarą są nieopanowani i prezentują krzywy kręgosłup moralny, jest zatrważająca. Ilość argumentów kończących się ufnością w Bogu, aż irytuje. 
   Niemniej kilka ciekawych odkryć można dokonać i starać się sobie uświadomić. Przykładowo, że nikt nie musi nas przecież lubić. Z jednej strony prowadzi to do skrajnej introwersji, z drugiej do przesadnego narcyzmu, ale suma summarum jest to ciekawy sposób wmówienia ludziom samotnym "nie z wyboru", jak można sobie poradzić w życiu. Ciekawym spostrzeżeniem psychologicznym okazuje się także to, że nikt, ani nic nas nie denerwuje, bo to my sami się denerwujemy. Tak samo, jak nic nie jest straszne, dopóki nie zrozumiemy, że coś dla nas jest straszne. Ciekawe, jeśli jest to tak konkretnie przedstawione, ale to wciąż nic odkrywczego. Myśl pozytywnie - to rada każdego coacha, bez względu na to czy jest psychologiem, menelem czy księdzem i nie jest to nic odkrywczego. Ta książka to jak psychoterapeuta, który niegdyś był księdzem, a Ty właśnie odbyłeś / aś z nim swoją pierwszą wizytę, która oczywiście nic nie pomogła.


2. Marian Bielicki - Zapomniany Świat Sumerów (1966)



   Teraz coś NIE dla miłośników historii czy głębiej antropologii. Od jakiegoś czasu dużo się mówi o Sumerach. Cywilizacja sumeryjska jest wdrążana w różne tematy "teorii spiskowych", przez co ich działalność staje się ciekawsza. Niemniej bardzo trudno znaleźć lekturę przybliżającą nam ciekawostki z czasów sumeryjskich. W poszukiwaniach kompendiów na ten temat zawsze natkniemy się na tę propozycję Mariana Bielickiego, jako pierwszą i zapewne kompletną. Bzdura! Po pierwsze książka jest dosyć gruba, ale nudna strasznie i pisana takim językiem, że nie idzie się skupić nad tekstem, tym samym nie wiemy o czym czytamy. Autor piszę, że jego wieloletnie badania doprowadziły go gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. Większość tekstu to pisma pozostałe po "księgach" sumeryjskich, gdzie zapisywano obyczaje, mitologie i wszelkie wierzenia sumeryjskie. Teksty te napisane są w stylistyce mocno przypominającej język z pisma świętego. Jednak treści ukazane są w ten sposób, jakby Sumerowie byli bardzo zacofaną nacją. Pod koniec dopiero można wyczytać coś ciekawego na temat obyczajów Sumerów po jakimś postępie cywilizacyjnym. Niemniej Sumerowie ukazani są jako odpowiednicy biblijnego Babilonu. Dużo czytamy o kazirodztwach i poczęciach bóstw stworzonych na podobieństwo samych Sumerów. Książka może i jest jakimś materiałem dla dalszych badań, ale zmagania z nią po jakimś czasie sprawiają, że zapominamy, o czym czytaliśmy, a i masa imion bogów i ważnych postaci staje się marą. 


   W tym zestawieniu powinna się znaleźć jeszcze jedna pozycja, ale na nią już poświęciłem całego posta o dłuższej treści, a przeczytacie o niej tu: Piotr Abelard - Rozprawy - i nic bardziej mylnego, ta pozycja należy do tych, na które szkoda tracić czas!

   Mam nadzieję, że merytorycznie nie narobiłem chaosu i zrozumiałe jest, że na te pozycje nie chciałem tracić zbytnio miejsca i rozpisywać się z zachwytem. Oczywiście piszę te miniantyopinie na szybko, spontanicznie, z tego co pamiętam i mam nadzieję, że tyle wystarczy. Bo szczerze - nie byłbym w stanie nic więcej napisać nawet na świeżo po przeczytaniu tych lektur.
   Zachęcam do ratowania lektur, ale i ratowania czytelników przed nudą! ;)



niedziela, 23 lutego 2020

Arystoteles - Etyka Nikomachejska, Etyka Wielka, Etyka Eudemejska, O Cnotach i Wadach

   Kolejny miesiąc mi zajęło przerabianie najważniejszych etycznych pism Arystotelesa. Ze względu na absorbujące lektury, jakimi są filozofie postanowiłem omówić za jakiś czas jeszcze jedną i odpocząć sobie od etyki. Tymczasem wracamy do tematu, jaki podjąłem na rzecz pewnego projektu, o którym gdzie indziej.



   Jedne z podstawowych dzieł rozważających etyczne zagadnienia. Początki poglądów moralnych. Arystoteles to chyba jeden z pierwszych autorów, który tak rozlegle opisuje ludzkie postawy moralne. Jeśli ktoś chce rozróżnić cechy charakteru od naturalnych skłonności bądź sztywno unormowanych konstruktów społecznych, warto sięgnąć po "Etykę Nikomachejską" i resztę pism etycznych. Niemniej błyskotliwa charakterystyka ludzkich cnót, skłania do przyglądnięcia się nam, by zrozumieć istotę cnotliwości. A przy okazji spis wszystkich cnót pomaga nam zauważyć, jakie cnoty na przestrzeni wieków zanikły, kształtując nas, jako niecnotliwych. Między starożytnością a czasami współczesnymi XXI wieku, wiele się pozmieniało także w etycznych sprawach, ale pewne stereotypy i schematy przytaczane przez Arystotelesa trwają po dziś dzień, co jest przerażające. Starożytność mogła być według niektórych zacofana i mieć zawężony punkt widzenia, ale dla sporej części myślicieli i naukowców Arystoteles będzie stale podstawą i wielu będzie się do niego odnosić. To wcale nie jest złe, aczkolwiek absurdalność niektórych założeń często równa się płytkom kuchennym. Osąd o mniej wartościowych kobietach względem mężczyzn lub, że tylko głupiec chciałby pozostać dzieckiem, a tym bardziej że dzieci nie są szczęśliwe, gdyż są nieświadome, uchodzi według mnie za paskudny andron, szpecący powagę dzieł pisanych przez Arystotelesa. Takie uwagi są niepotrzebne i nie wiem, co mają wnosić do tematów omawianych w dziełach. 
   Chociaż w kilku przypadkach Arystoteles podważa tezy swego mentora - Platona, to w kilku też jego tezy, jak to w wielu filozoficznych dziełach, są przypisy do Platona. Niemniej Arystoteles posiadał odmienny system. W  jego założeniach moralność doskonała opiera się na wypośrodkowaniu naszych zachowań względem zalet i wad. Słusznym wydaje się by umiar pomiędzy dobrem i złem, których da się posiadać za dużo, może być moralną doskonałością. Zastosowanie równowagi w naszych etycznych działaniach jest chyba najbardziej przystępny człowiekowi, a zatem i sprawiedliwy. Choć definicja sprawiedliwości u Arystotelesa nie jest do końca zrozumiała. W etykach Arystotelesa czuć zalążki kategorycznego imperatywu. Umiar umiarem, ale wartościowanie każdego jedną miarą, bez względu na pobudki i inne czynniki, wpływające na decyzje, czasem wbrew naszej woli i stwierdzanie, że coś jest czymś dlatego i kropka, to jakby generalizowanie. 
   Przykrym jest za to, że większość z nas według Arystotelesa jest złymi ludźmi. Analizując przykłady ludzkich zachowań, w oparciu o założenia Arystotelesa, wyszło mi, że jestem złym człowiekiem. Jest to przygnębiające, lecz nie ma co brać tego za pewnik, ponieważ nie wszyscy są tej samej miary. Obszerna charakterystyka przyjaźni także chce dać do zrozumienia przykrą rzecz, że nie ma prawdziwej przyjaźni, dla samego towarzystwa i dla bycia dla drugiej osoby lub by ta chciała być dla nas. Otóż według Arystotelesa przyjaźń opiera się na korzyściach. A właściwie jeden z rodzajów przyjaźni. Kiedy tych korzyści już nie ma, przyjaźń przestaje istnieć. Nawet przyjaźń dla samej przyjemności uznawana jest za korzyść. Brzmi płytko i kłóci się z poglądem, że przecież jednym z największych dóbr jest właśnie przyjemność. Również przyrównanie związku małżeńskiego do systemu państwowo - obywatelskiego, jest nie tyle płytkie ile absurdalne. Właśnie przez taki stereotyp ludzie stają się apatyczni. Bo przecież Arystoteles daje do zrozumienia, że w systemie moralnym nieważne są uczucia i nieważne są emocje, a jak już to trzeba je kontrolować. 
   "Etyka Wielka", "Etyka Eudemejska" i "O Cnotach i Wadach" mają być rozwinięciem "Etyki Nikomachejskiej" lecz autor tylko się powtarza tym, co zawarte w "... Nikomachejskiej". Owszem znajdziemy krótkie rozwinięcia, ale to wciąż to samo i zawartość może służyć do utrwalenia podziałów i opisów naszych postaw moralnych.
   Jeśli ktoś chce czytać te dzieła od deski do deski, niech przygotuje się na długą lekturę. Tym bardziej, jeśli czytaniu towarzyszyć będą rozmyślania i postanowicie zacząć od wstępów, plus skrupulatnie będziecie śledzić didaskalia. Bardzo ważna pozycja w dobytku filozofii, niestety mocno hamująca nas, jako ludzi.

Gatunek: Filozofia, Etyka
Rok: 1996
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN