Gatunek: Horror / Weird Fiction
Rok: 2018
Wydawnictwo: Vesper
Uważa się, że artysta ten jest przereklamowany, za dużo go i już męczy jego twórczość (myślę, że z to ostatnie, by mu się spodobało), można nawet stwierdzić, że wkradł się do popkultury. Jednak mało kto z niezainteresowanych chyba wie, że Zdzisław Beksiński pisał prozę. Jest to nie byle jaka proza, bo brodzi ona inspiratywnie w największych klasykach pióra. Osobiście nie wiedziałem czego się spodziewać, ponieważ w ogólnym rozrachunku Zdzisław był gościem obytym i owszem inteligentnym, ale zdarzało mu się wyrażać dość potocznie z pewnego rodzaju dla siebie stosowną formą przyjemną. Literacko okazuje się, że artysta czerpał z mistrzów prozy niesamowitej i starał się upodobnić do nich swoje teksty. Jest to omówione w skrupulatnym posłowiu, przerabiającym najważniejsze teksty Zdzisława. Beksa był mimo swych dążeń bardzo krytyczny i to do poziomów autoironii, jak w moim ulubionym jego komentarzu "Nie waż się chuju rybi dorównywać Schulzowi..." To jest tak autentyczne, że lepiej się nie da! I rzeczywiście w opowiadaniach Beksińskiego można wyczuć klimat Schulza, Kafki, albo Borgesa. Jeśli chodzi o klimat, Zdzisław uwielbiał pisać klaustrofobiczne kawałki, w których pełno niewiadomych, nic nie jest oczywiste, bohaterowie bywają otumanieni, albo są tylko prawdziwie obiektywnymi obserwatorami.
Czytanie Beksińskiego to podróż w bardzo zdezelowane scenerie. Często kojarzą nam się z postapokaliptycznymi pejzażami rodem ze "Stalkera" Tarkovsky'ego. Taka jest też atmosfera tych opowiadań - wielka niewiadoma i dużo filozofowania. Niemniej da się wyczuć malarską terminologię, a nawet matematyczną precyzję w opisach otoczenia. Zagadki filtrowane przez kombinatorykę i staranne odwzorowanie planów miast. Kiedy w opowiadaniu mamy do czynienia z ucieczką czujemy ją, ale czujemy ją tak jak we śnie. Bohater biegnie, lecz ucieka z dziwnie spowolnioną reakcją. To także clue opowiadań Beksy - oniryzm. Coś co jest bardzo charakterystyczne w stylistyce surrealistycznej. Osobiście odbieram oniryzm bardzo fizycznie i jeśli jest on w stopniu skłaniającym mnie do przyśnienia to jest to oniryzm prawidłowy. A taki właśnie bije od opowiadań Beksińskiego. Wyobrażanie sobie scen skłaniało mnie do drzemki, a wcześniej udawało się to tylko gdy czytałem Schulza, albo Lovecrafta. Tym samym sam potwierdziłem Schulzowatość tych opowiadań, zatem "chuj rybi" dorównał. Dodam więcej. W moim odczuciu gdy czytam opowiadania Beksińskiego czuję się trochę jakby Zdzisław opisywał otoczenia ze swych obrazów. To jakby zabierał Cię ze znanej Ci sceny z obrazu i zabierał na dość groźny i paniczny spacer w dalsze meandry obrazu. Spora część opowiadań to gawędziarstwo, ale w bardzo przykrej atmosferze. No i bardzo charakterystyczny dla literatury niesamowitej narrator w pierwszej osobie.
Do lektury tych opowiadań nakłaniał mnie nawet sam Piotr Dmochowski określając talent pisarski Zdzisława Beksińskiego za iście wybitny. I rzeczywiście w loży mroku i niepokoju zasiada on ze swym piórem na wysokim stanowisku. Moje ulubione opowiadania to "Lustra", "Obserwatorzy", który ma wydźwięk pewnego symulakrum mogącego być jakimś protoplastą matrixowego świata. Oraz "Manekiny", w którym czuć ewidentnie inspirację Brunonem Schulzem i jak dla mnie trafnie wycelowane erotyzmem, dziwnością i protezą człowieczeństwa. Opowiadania podsumowane posłowiem Tomasza Chomiszczaka są fragmentarycznie omawiane i porównywane z ówczesnymi fascynacjami literackimi Zdzisława, co unaoczni nam pełen zakres działań pisarskich artysty. I chociaż Beksiński w swoim testamencie zaklinał, by jego pisarskie próby nie ujrzały światła dziennego i zostały w szufladzie tak jak były nieruszane, to dla nas zafascynowanych spojrzeniem surrealisty, nie widzącego nic szczególnego w swoich obrazach, jest to kolejne okno na mroczną odsłonę światów równoległych.
Gatunek: Fantastyka / Sci Fi/ Weird Fiction
Wydawnictwo: Bosz
Rok: 2015
Mam problem z oceną i opinią dzieł napisanych prostym językiem. Przerabiałem Fitzgeraldów w pewnym stopniu i zdołałem określić ich język, sposób wysławiania się i także promowany przez nich (o zgrozo!), rzekomy, romantyzm. Jak nie przepadam za zbyt idealną prozą Scotta, tak jego małżonka urzekła mnie poetyką swych tekstów. Muszę jednak dodać, że tylko to ratuje "Zatańcz ze mną Ostatni Walc". Ta poetyka określa romantyzm sentymentalnej damy dobrze usytuowanej w epoce, której zagraża jażmo wojny, ale jej nieświadomość posuwa do swego rodzaju tomiwisizmu i rozrzutności materialno-moralnej. Jest to jednak zdecydowanie romantyzm wrażliwej kobiety. Mogę wywnioskować tak z tej powieści, jak i z listów Zeldy, iż w głośnym związku to ona była tą bardziej wrażliwszą i to ona potrafiła żywiej opisać swoje emocje. Świetnie moim zdaniem wykorzystała to w swej powieści. Tu już można śmiało zaznaczyć, iż powieść ta jest powieścią autobiograficzną. Znając biografię pary Fitzgeraldów szybko można dojść do tej konkluzji. Był to niezaprzeczalnie znak rozpoznawczy pisarskiej marki "Fitzgerald", że to o sobie pisali Scott i Zelda. Dogryzali sobie w podejściach do swych uczuć, ale oznajmiali swą miłość poprzez głównych bohaterów. Tak jest i w przypadku "Zatańcz ze mną Ostatni Walc". Zelda pod postacią swej bohaterki Alabamy, Scott, pod postacią Davida Knighta i córeczka Scottie, pod postacią Bonnie, a nawet Ojciec Zeldy, jako Sędzia Beggs.
Wydarzenia w powieści dzieją się początkowo na południu Ameryki. Autorka wspomina dzieciństwo, młodzieńcze zauroczenia Alabamy i w końcu pojawienie się tego jedynego, który wyciągnie ją z rodzinnego domu, by podbijać świat wyższych sfer. David Knight jest malarzem i żeni się z Alabamą. Niedługo potem rodzi się córeczka Bonnie. Śledzimy małżeństwo na pełnego przepychu przyjęciach. W końcu akcja przenosi się do Paryża, a stamtąd do Szwajcarii. Oba miejsca są retrospekcją Alabamy, a właściwie Zeldy podczas jej najważniejszego etapu w życiu, czyli nauki baletu. Tak w skrócie można streścić akcję powieści, a w międzyczasie odnaleźć kilka ważnych życiowo i filozoficznie zauważeń przysuwanych nam przez Zeldę. Być może nie odczuwam tego co chciała przekazać autorka w ogólności i zapewne wiele pań uznałoby, że nie rozumiem, o co chodzi w fabule. Tym bardziej oskarżony byłbym o nie odczuwanie tego romantyzmu, jaki osnuwa historię, ale z perspektywy wymagającego czytelnika, jest ona równie nudna, co Fitzgeraldowski "Wielki Gatsby". Chociaż tu bardziej powinienem się odnieść do "Czułej Nocy", która miała być pierwowzorem historii zawartej w powieści Zeldy. Nkestety "Czułej Nocy" jeszcze nie czytałem, ale nie omieszkam sprawdzić stanowiska. Chciałbym też jednocześnie się obronić, bo jak wspomniałem proza Zeldy bardziej do mnie przemawia. Tak odczuwałem znakomitość jej opisów, jakoby w jakimś przyśnieniu miała się odgrywać nic nie wiążąca z krajobrazem ludzka egzystencja. Uwielbiałem rozbierać słowo w słowo zdania jakimi opisywała autorka pejzaże, krajobrazy, pory, a nawet atmosfery towarzyszące następującym wydarzeniom. Pławiłem się w poetyce delikatnie zapisanej aury toczącej się akcji, jednak Zelda nie miała talentu do dialogów. Większość z nich wynikała znikąd i była jakby wtrętem nic nie tłumaczącym wynikłych zdarzeń. Dało się wyczuć pasję, jaką autorka darzyła swoją drogę przez balet. Ten temat w powieści jest chyba najlepiej skonstruowany i odnosi się nie tyle do postaci autorki, jej relacji z rodziną ile także do technicznego określenia specyfiki baletowej. Zelda pisała tą powieść wraz z mężem. Po baletowej przygodzie, gdy skierowano ją do kliniki psychiatrycznej długo trwało, by skończyła pisać. Pisała zatem jeszcze długo w trakcie pobytu w klinice. Być może jestem trochę sadystą, ale liczyłem na jakieś paranoiczne kąski zawarte w powieści. Sądziłem, ze mrok jaki otoczył autorkę stanie się opadnięciem pewnej kurtyny i koncept powieści bardzo się zmieni. Jednak nie! Do samego końca powieść jest iście Fitzgeraldowska. Zakończenie dla mnie nie zrozumiałe i jawi mi się jako ukłon w stronę starych filmów noir, w którym romans trwa po ostatnią scenę. Mam osobisty sentyment do tej powieści, dlatego z chęcią tańczę walca z oniryczną poetycznością Zeldy i stawiam ją wyżej męża w hierarchii pisarskiej. Zainteresowani pisarskimi warsztatami z minionych epok mogą zajrzeć, ale wymagający czytelniku, podaruj sobie jeśli liczysz na wartką akcję. Damy natomiast rozmarzą się na pewno!
Gatunek: Romans / Literatura Piękna / Literatura Obyczajowa / Powieść Autobiograficzna
Rok: 2014 / 1932
Wydawnictwo: Pascal
Podsumowującc: mordęga na kilka miesięcy w moim przypadku i tylko nostalgiczna otoczka zmusiła mnie do przeczytania, gwoli ciekawostek i wyobrażenia sobie alternatywnych wydarzeń osobistości, które wykreowały sporą część kulturowego świata. Wymagający czytelnik nastawiony na wszystko co schemat powieści ma do zaoferowania, wcześniej czy później może odłożyć i nie wracać.
Gatunek: Literatura piękna / Retro Thriller
Rok: 2012
Wydawnictwo: Świat Książki